Zdarzenie z przeszłości..
Moderator: modTeam
Zdarzenie z przeszłości..
Nie wiem czy powinnam o tym pisać.. bo to jest dla mnie dość przykre i niemoralne.. ale cóż.. Kiedyś nie byłam taka jak teraz.. Kiedyś to chłopcy za mną latali, a ja ich olewałam i wybierałam najlepsze "kąski"
Jakieś 2 lata temu, zimą, poznałam super chłopaka. Na spotkanie z nim przyszłam z koleżanką. On zakochał się w niej, bo była taka imprezowiczka mniej więcej jak on.. Ja nie byłam. Ale zakochałam się w nim na którymś spotkaniu. A przynajmniej bardzo mi się spodobał. Moja koleżanka nie chciała z nim chodzić, ale wkrótce się do niego przekonała.. Była z nim: "bo był fajny i przystojny". On miał sporo problemów z rodzicami, kolegami i w szkole. Zawsze lubił pisać jakieś piosenki, miał wiele marzeń i zawsze wierzył że je osiągnie. Bał się pociągów i ich hałasu. Mówił zawsze że śmierć jest dla mięczaków i tchórzy.. itd. Kiedy oznajmił mi że chciałby się ze mną tylko kolegować, ja powiedziałam mu przez tel. że to nie ma najmniejszego sensu i że niech będzie z moją kumpelą szczęśliwy. Zasmucił się, ale mimo to uszanował moją decyzję. Ona po miesiącu chyba z nim zerwała, wtedy kiedy miał dodatkowe problemy z policją. Nie miał przyjaciół bo postąpiłam egoistycznie.. Dziś żałuję tego z całego serca, że nie wsparłam go, nie byłam kiedy nie miał juz nikogo.. Gdy jego matka została wezwana doszkoły, on w tym czasie rzucił się pod pociąg
Gdy się o tym dowiedziałam, to jedyna rzecz jaką robiłam, to pocieszanie jego ex.
Ja nawet nie płakałam.. po prostu uświadomiłam sobie kim jestem.
Od tego czasu po prostu boję się, że komuś kiedyś w chwili słabości może zabraknąć tego wsparcia, i że umrze przeze mnie kolejny człowiek
Od tego czasu mam w sobie takie poczucie, że muszę dawać, tylko "dawać" ludziom..
Po tamtym zdarzeniu, spotkałam w życiu czterech chłopaków, którzy można powiedzieć: "wzięli mnie na litość.."
Boję się po prostu że to się powtórzy, więc nie chcę z nikim tracić kontaktu, nawet z wrogami
Czy ja kiedyś się od tego uwolnię? A może nie powinnam? Może po prostu muszę spłacić "dług"....
Jakieś 2 lata temu, zimą, poznałam super chłopaka. Na spotkanie z nim przyszłam z koleżanką. On zakochał się w niej, bo była taka imprezowiczka mniej więcej jak on.. Ja nie byłam. Ale zakochałam się w nim na którymś spotkaniu. A przynajmniej bardzo mi się spodobał. Moja koleżanka nie chciała z nim chodzić, ale wkrótce się do niego przekonała.. Była z nim: "bo był fajny i przystojny". On miał sporo problemów z rodzicami, kolegami i w szkole. Zawsze lubił pisać jakieś piosenki, miał wiele marzeń i zawsze wierzył że je osiągnie. Bał się pociągów i ich hałasu. Mówił zawsze że śmierć jest dla mięczaków i tchórzy.. itd. Kiedy oznajmił mi że chciałby się ze mną tylko kolegować, ja powiedziałam mu przez tel. że to nie ma najmniejszego sensu i że niech będzie z moją kumpelą szczęśliwy. Zasmucił się, ale mimo to uszanował moją decyzję. Ona po miesiącu chyba z nim zerwała, wtedy kiedy miał dodatkowe problemy z policją. Nie miał przyjaciół bo postąpiłam egoistycznie.. Dziś żałuję tego z całego serca, że nie wsparłam go, nie byłam kiedy nie miał juz nikogo.. Gdy jego matka została wezwana doszkoły, on w tym czasie rzucił się pod pociąg
Gdy się o tym dowiedziałam, to jedyna rzecz jaką robiłam, to pocieszanie jego ex.
Ja nawet nie płakałam.. po prostu uświadomiłam sobie kim jestem.
Od tego czasu po prostu boję się, że komuś kiedyś w chwili słabości może zabraknąć tego wsparcia, i że umrze przeze mnie kolejny człowiek
Od tego czasu mam w sobie takie poczucie, że muszę dawać, tylko "dawać" ludziom..
Po tamtym zdarzeniu, spotkałam w życiu czterech chłopaków, którzy można powiedzieć: "wzięli mnie na litość.."
Boję się po prostu że to się powtórzy, więc nie chcę z nikim tracić kontaktu, nawet z wrogami
Czy ja kiedyś się od tego uwolnię? A może nie powinnam? Może po prostu muszę spłacić "dług"....
Re: Zdarzenie z przeszłości..
Nie mozesz sie obwiniac o decyzje innego czlowieka. On ja podjal i ty nie mialas na to wplywu. Nie bylas jego kolezanka, bo bolaly Cie uczucia do niego, skad mialas wiedziec, ze on ma w glowie taki metlik, ze az odbierze sobie zycie?
Dziewczyno nie masz zadnego dlugu wobec kogokolwiek do splacenia. Wiem, ze czujesz sie winna - ale musisz sobie uswiadomic, ze nawet jakbys byla blisko niego - nie wiadomo czy udaloby Ci sie go uratowac. Nie wiem co Ci jeszcze napisac, bo rozumiem ze jest to bardzo skomplikowana sytuacja.
Moze wybierz sie do psychologa. Rozmowa nigdy nikomu nie zaszkodzila - a on moze Ci pokazac inne spojrzenie na ta sprawe.
Dziewczyno nie masz zadnego dlugu wobec kogokolwiek do splacenia. Wiem, ze czujesz sie winna - ale musisz sobie uswiadomic, ze nawet jakbys byla blisko niego - nie wiadomo czy udaloby Ci sie go uratowac. Nie wiem co Ci jeszcze napisac, bo rozumiem ze jest to bardzo skomplikowana sytuacja.
Moze wybierz sie do psychologa. Rozmowa nigdy nikomu nie zaszkodzila - a on moze Ci pokazac inne spojrzenie na ta sprawe.
Nie lubię jak spływa w dół spod mokrych rzęs, Dotykając prawą kroplą ust - Zielony deszcz. Jak zalewa policzki i parzy jak lawa, Co z wulkanu gorącym wodospadem spada.
Yenna pisze:On ja podjal i ty nie mialas na to wplywu. Nie bylas jego kolezanka, bo bolaly Cie uczucia do niego, skad mialas wiedziec, ze on ma w glowie taki metlik, ze az odbierze sobie zycie?
tak, on ją podjął, ale przyjaciele są po to by pomóc w zmianie takiego myślenia, a ja przez swoje egoistyczne uczucia "albo ja albo nic" zginął człowiek
nie mogłam wiedzieć że tak się stanie, dlatego teraz też nei chcę żeby przyszłość była podobna. Z moim ex bylo juz chwilami ciężko, miał mysli samobójcze, był u psychologów, brał pigułki. Na szczęscie w porę znalazł przyjaciół, którzy sami go tak na dobrą sprawę wyciągnęli, lepiej niż pigułki czy psycholog. Boję się że teraz może kiedyś znów przyjść taka załamka u niego, i chcę mieć pewność że wtedy będę mogła go powstrzymać i być przy nim.. a on boi sie kontaktu ze mną, bo uważa że chcę tego tylko dlatego że nadal chcę z nim być
jeszcze nikomu od tamtego czasu przyjaźni czy kontaktu nie odmówiłam
nawet nie wyrzuciłam nr gg tego, który mnie potraktował jak szmatę, czasem gdy widzę że ma smutny opis, mam ochotę napisać.. ale jeśli widziałabym że jest w totalnej załamce, wiem że coś bym zrobiła z tym, choćbym miała bieć te 6 km do niego.
paddy pisze:i że umrze przeze mnie kolejny człowiek
dziewczyno, o czym Ty piszesz. Nikt nie zabija sie dlatego, ze jedna dziewczyna nie chciala sie z nim kumplowac.
Zobacz on chciał sie zabic, nawet gdybys była jego kolezanka to on by to zrobil. On musial miec powazniejsze problemy, niz to, że jakas 17 latka nie chciała sie z nim kumplowac
paddy pisze:<chory>
Od tego czasu mam w sobie takie poczucie, że muszę dawać, tylko "dawać" ludziom..
jestes tak samo uprawniona do dawania jak i do braia. W zyciu musi byc równowaga miedzy tym co sie daje a tym co sie bierze, przynajmniej w zwiazku jakas taka równowaga byc musi. Dawaniem kazdemu siebie i nie zadaniem szacunku tylko siebie niszczysz, takim czymns mozesz jedynie zagłuszyc tamto poczucie winy, ale zagluszyc na chwilke.
paddy pisze:Boję się po prostu że to się powtórzy, więc nie chcę z nikim tracić kontaktu, nawet z wrogami
co chcesz ratowac cały swiat
zrozum, że tylko bardzo bliska osoba moze zauwazyc, ze z kims jet na tyle źle, ze moze sie zabic.
Teraz powinnaś przestac wchodzic w nowe zwiazki, nie tylko uczuciowe. Bo ich podstawa z Twojej strony jest chora. Dac komus ile sie da i pilnowac by sobie krzywdy nie zrobił, bo potem znowu bedziesz czuła sie winna.
paddy pisze:A może nie powinnam? Może po prostu muszę spłacić "dług"....
jaki do cholery dług.
Kiedys miałam dobra kolezanke, wlasciwie przyjaciółke. Zawsze była taka inna, taka z bardzo ciekawymi przemysleniami, introwertyczka, zawsze na pograniczu normalnosci i szaleństwa. Kochałam te moja wariatke. Niestety jej rodzina przeprowadziła sie dośc daleko, kontakty nasze sie zmniejszyly, rzadziej sie widywalysmy. Kiedys przyjechałam do niej i ona była taka dziwnie smutna, potemnagle zrobiła sie wredna i agresywna, wyzywała mnie, wygoniła z domu. Wiele razy próbowałam z nia przez telefon rozmawiac powiedziała, ze mnie znac nie chce. w końcu dałam spokój. Powiedziałam, ze jak nie chce to mnie juz nie zobaczy, chyba, ze sama zrozumie. To była nasza ostatnia rozmowa. Dwa dni po ostatniej rozmowie popełniła samobójstwo. Od jej matki dowiedziałam sie, ze byla chora psychicznie, ze jej matka zabroniła jej o tym mówic. Zerwała ze mna kontakt bo chciala sie zabic, chciała bym nie cierpiała. A ja czułam, ze cos jest nie tak, czułam, ze mogłam cos zrobic, ze byłam za głupia, ze sama juz nie wiem.
Teraz nie czuje sie juz winna. Miałam wtedy nascie lat, nie byłam w stanie przewidziec tego, zwłaszcza na odległośc.
tak, on ją podjął, ale przyjaciele są po to by pomóc w zmianie takiego myślenia
ale nie bylas jego przyjaciółka. wiesz chociaz co to jest przyjaźń
wiesz czym sie rózni od kumpelstwa
Dzindzer pisze:On musial miec powazniejsze problemy, niz to, że jakas 17 latka nie chciała sie z nim kumplowac
oczywiście!! ale przecież mogłam mu pomóc, mogłam.. czasem wystarczy kogoś przytulić, powiedzieć coś i bieg zdarzeń się zmienia. Też tak miałam..
Dzindzer pisze:ale zagluszyc na chwilke
więc jak "zagłuszyc" na zawsze?
Dzindzer pisze:Dac komus ile sie da i pilnowac by sobie krzywdy nie zrobił, bo potem znowu bedziesz czuła sie winna.
dokładnie
wiem ze to chore, ale silniejsze ode mnie
Dzindzer pisze:zrozum, że tylko bardzo bliska osoba moze zauwazyc, ze z kims jet na tyle źle, ze moze sie zabic
ale kto niby był bliższą osobą mojego ostatniego ex niż ja? teraz nie ma już takiej.. może kiedyś znajdzie, oby
Dzindzer pisze:A ja czułam, ze cos jest nie tak, czułam, ze mogłam cos zrobic, ze byłam za głupia, ze sama juz nie wiem.
nie czułaś się winna, bo to ona nie chciała. Tutaj jest inaczej.. on chciał się kolegować, ale ja nie chciałam. Kolega czy przyjaciel = człowiek który może zmienić tok myślenia.
Na tym forum nie znam bliżej nikogo niż Asia. Tez nie mogę nazwać Was ani kolegami, ani znajomymi, ani przyjaciółmi tym bardziej. Jednak czasem uda Wam się zmienić czyjeś podejście do czegoś, tok myslenia. Ja kiedyś byłam naprawdę bardziej "cwana" niż teraz
Dzindzer pisze:nie byłam w stanie przewidziec tego, zwłaszcza na odległośc
ale przecież chyba można było ją jakoś wyleczyć? moze mogłas zabrać ją go psychiatry lub coś..
wiem ze ona nie chciała. Ale czasem ludzie w gniewie mówią rózne rzeczy, pokazują że mają honor itd. Ale może czasem potrzebują wsparcia, ciepła itd. ehh..
oczywiście!! ale przecież mogłam mu pomóc, mogłam.. czasem wystarczy kogoś przytulić, powiedzieć coś i bieg zdarzeń się zmienia.
jesli ktos tak na prawde nie chce zycć, to zwykle przytulenie nic nie da.
paddy pisze:Też tak miałam..
co miałas mysli samobójcze mialas
nie miałas tak samo, ty myslałaś nad zabiciem sie, on planował widocznie długo, oswajał sie z tym i to zrobil.
paddy pisze:więc jak "zagłuszyc" na zawsze?
i tu jest problem. Ty masz sie jakos pozbyc poczucia winy. Twoje ma nieracjonalne podstawy.
Moze powinnaś iśc do dobrego terapeuty
paddy pisze:wiem ze to chore, ale silniejsze ode mnie
w rezultacie nikt nie jest szczesliwy. biorca nudzi sie braniem ciagłym i ta latwościa, a ty w poczuciu misji trwasz, on chce iśc dalej do kogos kto jest jakims wyzwaniem, ma Cie dośc a ty nadal przy nim, tak jak bys o uczucie zebrała ( bo poza misja ty zebrzesz o uczucie, nie masz zaspokojonych potrzeb emocjonalnych w domu to szukasz na siłe poza nim), ten ktos jest unieszczesliwiony Twoja obecnoscia a ty zmeczona, cierpiaca odrzucona, kolejny raz odrzucona
paddy pisze:ale kto niby był bliższą osobą mojego ostatniego ex niż ja? teraz nie ma już takiej.. może kiedyś znajdzie, oby
Zmęczylas go ta misja, zagłaskałas to uczucie
nie czułaś się winna, bo to ona nie chciała
w tym rzecz, ze sie czułam. moze nie mialam racjonalnych podstwa, ale czułam sie winna jak cholera.
paddy pisze:ale przecież chyba można było ją jakoś wyleczyć? moze mogłas zabrać ją go psychiatry lub coś..
tak ona sie ponoc leczyła i ponoc było z nia coraz gorzej, ona sie bala zycia z taka choroba, miała dosc i odeszła.
Dzindzer pisze:nie miałas tak samo, ty myslałaś nad zabiciem sie, on planował widocznie długo, oswajał sie z tym i to zrobil
u niego to była spontaniczna decyzja. Mama wezwana do szkoły, on wyszedł z domu i koniec..
u mnie to był nagły przypływ emocji.. gdyby nie było tam mojego przyjaciela który mnie zatrzymał i przytulił, powtarzał ze nic straconego, ze bedzie dobrze itd,to tez juz mogłoby mnie nie być. Wtedy w ogole wyłączyłam myslenie, i stopniowo gdy on tak mowil do mnie, to je włączałam.
Dzindzer pisze:tak ona sie ponoc leczyła i ponoc było z nia coraz gorzej, ona sie bala zycia z taka choroba, miała dosc i odeszła
potwierdza się topic, że najlepsza terapia moze nie pomóc. Najlepszą terapią są przyjaciele..
- Black007_pl
- Uzależniony
- Posty: 334
- Rejestracja: 27 lut 2006, 09:27
- Skąd: Gliwice
- Płeć:
paddy nie powinnaś się obwiniać. Rozumiem, smutek, żal, zawsze ludzie pytają siebie dlaczego, czy można było mu jakoś pomóc. To nie twoja wina.
Nie możesz rezygnować z siebie tylko po to, żeby nie zranić kogoś innego.
Zrozum, ludzie są, niczym szklane kule niesione w worku przez dzieciaka - obijają się o siebie, czasem ty kogoś ranisz, czasem sama jesteś ofiarą - to jest to obijanie. Nie da się żyć tak, żeby wszystkim dogodzić.
Pozdrawiam.
Nie możesz rezygnować z siebie tylko po to, żeby nie zranić kogoś innego.
Zrozum, ludzie są, niczym szklane kule niesione w worku przez dzieciaka - obijają się o siebie, czasem ty kogoś ranisz, czasem sama jesteś ofiarą - to jest to obijanie. Nie da się żyć tak, żeby wszystkim dogodzić.
Pozdrawiam.
"I save all the bullets from ignorant minds
Your insults get stuck in my teeth as they grind
Way past good taste, on our way to bad omens
I decrease, while my symptoms increase "
Your insults get stuck in my teeth as they grind
Way past good taste, on our way to bad omens
I decrease, while my symptoms increase "
Wiadomo że po takim wydarzeniu w normalnym człowieku włącza się poczucie winy.
Ale to nie powód żeby robić z siebie potem Matke Terese i rójnować własne życie przez to
On dokonał wyboru i nic już tego nie zmieni. Może to oklepany tekst ale na pewno nie chciałby aby z jego powodu zmarnowałaś sobie życie na ciągłe wikłanie się w związki wynikające z litości z których wynosisz tylko ból i nic więcej.
Ale to nie powód żeby robić z siebie potem Matke Terese i rójnować własne życie przez to
On dokonał wyboru i nic już tego nie zmieni. Może to oklepany tekst ale na pewno nie chciałby aby z jego powodu zmarnowałaś sobie życie na ciągłe wikłanie się w związki wynikające z litości z których wynosisz tylko ból i nic więcej.
Męska nie szowinistyczna świnia.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Baraniu pisze:Ale to nie powód żeby robić z siebie potem Matke Terese i rójnować własne życie przez to
Ja nie robiłam tego świadomie. Dopiero kilka dni temu sobie uświadomiłam dlaczego tak moze być. Sprawdzałam swój pamiętnik z ważniejszymi wiadomościami, i odkąd go prowadzę (ponad 5 lat) zauważyłam że kiedys byłam inna. Fakt faktem zawsze litowałam się nad ludźmi, ale wtedy częściej myślałam o sobie. I tak porównując moje zachowania kiedys a teraz, zauważyłam że właśnie po tym zdarzeniu taka się stałam. Faktem jest, że na początku było mi smutno i sama mówiłam sobie:"i tak miał kiepskie życie, pewnie tak się to musiało skończyć" Unikałam poczucia winy. Ale kiedy coraz dłuzej go nie widziałam, to często nie mogłam zasnąć dopóki się nie pomodliłam za niego. I potem stałam się właśnie taka nieudolna "Matka Teresa".
Do dziś nie wiem gdzie ma grób.. ale we wtorek chcę tam iść, zaprowadzi mnie przyjaciel, bo czuję że muszę zapalić ten znicz, pomodlić się i porozmawiać z Nim..
Może mi ulży.....
Czyli jednak rzuca się.... Chyba zaprzeczyłeś sobie sam.Pegaz pisze:jeśli nie jest zmuszony do tego.
paddy, Nie obwiniaj się, i nie próbuj w jakikolwiek sposób samą siebie karać- wpadniesz w błędne koło.
"(...) pomyśl... co za głupiec z niego-
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
paddy pisze:Ja nie robiłam tego świadomie. Dopiero kilka dni temu sobie uświadomiłam dlaczego tak moze być.
Jak to się mawia przy leczeniu chorób nie związanych z ciałem. " Najważniejszym i zarazem pierwszym celem jest aby pacjent sam sobie zdał sprawe z problemu "
Wiele naszych działań ma żródła w naszej podświadomości, która przez samą swoją definicje pozostaje poza naszą kontrolą i rozpoznaniem. Jeżeli sama rozpoznałaś dlaczego tak może być to naprawde większa cześć pracy jest już za Tobą. Teraz wystarczy tylko PAMIĘTAĆ.
Jeżeli tak będzie to przed kolejnym życiowym rozbitkiem z którym zechcesz się związać sama sobie zadasz pytanie czy nie chcesz być z nim tylko dlatego że chcesz mu pomóc czy też naprawde coś czujesz do niego.
I chyba nie musze dodawać przy której odpowiedzi trzeba odpuścić [shadow=black][/shadow]
Męska nie szowinistyczna świnia.
Poszłam tam.. na grób.. Widziałam ten napis..
Było mi smutno, gdy uświadomiłam sobie parę spraw.. Ale jest juz lepiej..
Wiem gdzie GO zawsze mogę szukać.. Zostawiłam mu swoje światełko..
Obiecałam, że będę silna i nigdy się nie poddam.. że nigdy nie odmówię człowiekowi pomocy jeśli będzie jej chciał. Że nie będę już niczego nigdy robić na siłę..
Że mam w życiu swoje własne miejsce i muszę je znaleźć, a nie pchać się gdzie mnie nie chcą.. Że muszę pomagać tym, którzy tego ode mnie wymagają, bym w chwili ich śmierci nie mogła sobie niczego zarzucić.. myślę tutaj głównie o moich rodzicach.....
Jedna "rozmowa", a wiele uświadomiła.. życia nie przywrócę mu, ale będę się za niego modlić.. Ulżyło mi.. nie wiem teraz tylko w którą stronę mam pójść.. Ale zdecyduję jednak sama.. Dziękuję wszystkim na tym forumm, którzy mi pomagali. Odchodzę na jakiś czas.
Kiedyś pewnie wrócę..
Życzę wszystkim lepszego, 2007 roku ciau..
[ Dodano: 2007-01-09, 14:04 ]
a nie mówiłam że wrócę?
Pogodziłam się ze swoimi "byłymi". Odbudowałam mosty i na tym koniec. Sumienie czyste
Teraz biorę się do pracy, by w maju stanąć na tym podium. Wierzę że będzie ktoś trzymał za mnie kciuki stąd
Życie singla nie jest jednak złe.. heh. Nawet powiedziałabym że ciekawsze. Chyba się zmieniłam.. nie wiem w sumie po co piszę to tutaj.. moze dlatego żeby inni mieli nauczkę z mej głupoty? Heh.. nie ma czegoś takiego chyba jak pierwsza, jedyna miłość. Moze jest najbardziej pamiętliwa, ale nie jedyna Obecnie jestem sama i fajnie mi z tym, bo mam kolegów, mam przyjaciół, przyjaciółki, koleżanki. It's enough..
"Życie jest proste.. tylko ludzie są pokręceni" - Ważne jest nastawienie i poznanie swoich prawdziwych pragnień
pozdrawiam Was..
Było mi smutno, gdy uświadomiłam sobie parę spraw.. Ale jest juz lepiej..
Wiem gdzie GO zawsze mogę szukać.. Zostawiłam mu swoje światełko..
Obiecałam, że będę silna i nigdy się nie poddam.. że nigdy nie odmówię człowiekowi pomocy jeśli będzie jej chciał. Że nie będę już niczego nigdy robić na siłę..
Że mam w życiu swoje własne miejsce i muszę je znaleźć, a nie pchać się gdzie mnie nie chcą.. Że muszę pomagać tym, którzy tego ode mnie wymagają, bym w chwili ich śmierci nie mogła sobie niczego zarzucić.. myślę tutaj głównie o moich rodzicach.....
Jedna "rozmowa", a wiele uświadomiła.. życia nie przywrócę mu, ale będę się za niego modlić.. Ulżyło mi.. nie wiem teraz tylko w którą stronę mam pójść.. Ale zdecyduję jednak sama.. Dziękuję wszystkim na tym forumm, którzy mi pomagali. Odchodzę na jakiś czas.
Kiedyś pewnie wrócę..
Życzę wszystkim lepszego, 2007 roku ciau..
[ Dodano: 2007-01-09, 14:04 ]
a nie mówiłam że wrócę?
Pogodziłam się ze swoimi "byłymi". Odbudowałam mosty i na tym koniec. Sumienie czyste
Teraz biorę się do pracy, by w maju stanąć na tym podium. Wierzę że będzie ktoś trzymał za mnie kciuki stąd
Życie singla nie jest jednak złe.. heh. Nawet powiedziałabym że ciekawsze. Chyba się zmieniłam.. nie wiem w sumie po co piszę to tutaj.. moze dlatego żeby inni mieli nauczkę z mej głupoty? Heh.. nie ma czegoś takiego chyba jak pierwsza, jedyna miłość. Moze jest najbardziej pamiętliwa, ale nie jedyna Obecnie jestem sama i fajnie mi z tym, bo mam kolegów, mam przyjaciół, przyjaciółki, koleżanki. It's enough..
"Życie jest proste.. tylko ludzie są pokręceni" - Ważne jest nastawienie i poznanie swoich prawdziwych pragnień
pozdrawiam Was..
problem...
ja mam całkiem inny problem...a mianowicie...niedawno na imprezie przezylam swoj pierwszy pocalunek z chlopakiem...tyle ze po wszystkim dopiero sie dowiedzialam jak ma na imie i skad jest...niedlugo kolejna impreza na ktorej najprawdopodobniej bedzie...i jak znowu do tego dojdzie??bylo super...ale...nie wiem czy powiennam...co wg was powinnam zrobic? bo wiem...ze wypije troche alkoholu...to moze znowu do tego dojsc...a on po tamtym sie nic nie odzywa...pomozcie!![shadow=darkred][/shadow][shadow=blue][/shadow]
teraz martwi mnie co innego..
mianowicie mój ex ma problem.. prawdopodobnie nie będzie w stanie nauczyć się na te egzaminy na studiach i go wyrzucą. Jest zdołowany już, a ja nie wiem jak mu pomóc. Zadzwonił dziś i miał głos jakby chciało mu się ryczeć. A przecież to taki człowiek dla którego nauka jest wszystkim
Nie wiem już sama co mam zrobić żeby mu pomóc. Czuję że potrzebuje jakiegoś wsparcia.
Co moge mu powiedzieć? Jak przekonać? Jakie argumenty dać? Żeby zaczął myśleć inaczej?
mianowicie mój ex ma problem.. prawdopodobnie nie będzie w stanie nauczyć się na te egzaminy na studiach i go wyrzucą. Jest zdołowany już, a ja nie wiem jak mu pomóc. Zadzwonił dziś i miał głos jakby chciało mu się ryczeć. A przecież to taki człowiek dla którego nauka jest wszystkim
Nie wiem już sama co mam zrobić żeby mu pomóc. Czuję że potrzebuje jakiegoś wsparcia.
Co moge mu powiedzieć? Jak przekonać? Jakie argumenty dać? Żeby zaczął myśleć inaczej?
Problem się nazywa leń? A wystarczy spróbować a nie kłaść się na ziemi bez walki.paddy pisze:prawdopodobnie nie będzie w stanie nauczyć się na te egzaminy na studiach i go wyrzucą.
ja mam całkiem inny problem...a mianowicie...niedawno na imprezie przezylam swoj pierwszy pocalunek z chlopakiem...tyle ze po wszystkim dopiero sie dowiedzialam jak ma na imie i skad jest...niedlugo kolejna impreza na ktorej najprawdopodobniej bedzie...i jak znowu do tego dojdzie??bylo super...ale...nie wiem czy powiennam...co wg was powinnam zrobic? bo wiem...ze wypije troche alkoholu...to moze znowu do tego dojsc...a on po tamtym sie nic nie odzywa...pomozcie!!
Prowokacja..
A jeśli nie to weź czytaj to co napisałaś aż do skutku (aż zobaczysz co napisałaś).
Ile jest wart świat pełen grubych krat?
??
ale nie bardzo rozumiem...co chcialbys mi powiedziec...moze napisz ...co powinnam zrobic?
paddy pisze:.. prawdopodobnie nie będzie w stanie nauczyć się na te egzaminy na studiach i go wyrzucą
czyli nie wie czy sie nauczy czy nie, a juz panike sieje
paddy pisze:Jest zdołowany już, a ja nie wiem jak mu pomóc
naucz sie, potem sie przebierz za niego i na egzamin idź
paddy pisze:ale on ma te ślepe ambicje.
gdyby maial, to by uczyl sie uczyl i uczyl, byle zdac a nie płakal do telefonu jakiejs panience
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 321 gości