Boje sie ze ją strace
: 18 mar 2006, 02:09
Witam serdecznie wszystkich ,ktorzy pragną pomóc.
Jestem z dziewczyną od miesiąca, a juz na poczatku pojawiają sie bardzo niepokojące problemy.
Nasz związek rozpoczął sie troche nie tak jak powinien, bo za szybko....A zazwyczaj co sie szybko zaczyna to sie szybko konczy.Znalismy sie juz wczesniej ale dopiero internet pomogł nam sie spotkać. Ja naturalnie zaproponowałem spotkanie.Co sie bede rozpisywał, w kazdym związku przynajmniej na początku działa magia, było po prostu tak jak być powinno
.
Nasz pierwszy wypad do baru z naszymi wspólnymi przyjacółmi i znajomymi.Spotkania w domku, romantyczne chwile . Było pieknie. Ale widocznie tak musiało byc ze zaczelismy sie nie zgadzac w pewnych sprawach.
Ja jestem osobą bardzo czynną uczuciowo, i wymagam okazywania uczuc i czestego pokazywania ze "jej" na mnie zalezy.Jestem romantykiem, wprost uwielbiam obsypywac kobiete na ktorej mi zalezy pieknymi czułymi smsami i nie tylko.....Łatwo potrafie sie przywiązac do dziewczyny. Potrafie byc tez zazdrosny.Nie wiem czy to dobre ale w miłosci jestem zaborczy i w jakims sensie chciałbym miec kobiete dla siebie.
Ona- moje przeciwienstwo - ktora jak twierdzi ze wielu chłopakow wczesniej ją "zlewało" (mści sie czy co?) dlatego nie jest osoba ktora obsypuje faceta pieknymi czułymi smskami na dobranoc, ogólnie co bardzo mnie bolało i boli nadal.Twierdzi ze mało wazne są dla niej słowa lecz czyny,a wspólne spedzanie zimowych wieczorów nie jest dla niej atrakcją nr 1.Jest ( jak sama stwierdziła) tez baaaardzo nie zdecydowana.
Niedawno mielismy sie wybrac na kregielnie ze znajomymi.Dzwoniła do mnie czy jade ale nie mogłem wiec miałem nie jechac.Jednoczesnie cos zżerało mnie od środka i doszedłem do wniosku ze nie moge tego tak zostawic i zrobiłem tak zeby jednak jechac.po prostu żadko sie widziałem z nią a tym bardziej nie chciałem siedziec sam podczas gdy ona tam by sie dobrze bawiła. Bardzo chciała zebym jechał, ale tak to po niej spłyneło nawet sie nie pytała wiecej o to czy jednak jade.Powiedziałem "nie" i koniec - zero walki z jej strony
Ale w koncu pojechałem i bardzo dobrze sie bawilismy
.W ostatnią Niedziele widzielismy sie na godz. szczerze mowiąc zmarzlem troche na klatce stojąc z nią ,oczywiscie nie obok siebie,rozmowna to ona wtedy tez nie była, co tłumaczyła tym ze jest zmęczona.Zrozumiame stwierdziłem ze niepotrzebnie sie martwie, przeciez ile razy dawała mi dowod na to ze jej zalezy.Więc pomyslałem ze jakos mi to wynagrodzi.Gorzko sie rozczarowałem. Dostałem buziaka i PA. Dosc ze zimno na polu było to jeszcze wtedy miedzy nami.
(
Jak wróciłem do domu poruszyłem z nia pewnien temat na gg. Kiedys powiedziałą mi ze w naszym związku brakowało jej tzw flirtu, miedzy nami nie było zadnej "niepewnosci" po prostu ja jej sie podobałem a ona mi i juz , bylismy razem.Tym bardziej ze zauwazyłem ze jakos ostatnio nasz stosunki zaczynają sie ochładzac zaproponowałem zeby moze troche zwolnic i przystopowac. Fakt martwie sie na zapas ale co ja zrobie, taki jestem, za nic w swiecie nie chciałem zeby w nasz zwiazek wkradla sie nuda.Ona stwierdziałaz ze robie z igły widły i ze w ogóle sie powinienem zastanowic najpierw co mowie, dziwiła sie co ja chce powstrzymywa, ze na to jest za późno i trzeba było mysleć o tym wczesniej.
. Przyznaje przesadziłem i przeprosiłem.Następna rozmowa na gg mnie trafiła jak grom. Do mnie nigdy nie pisała opiskow na gg a jak mialem sie zegnac juz z nia to zobaczyłem opisik o jakims jak to napisała"Kamilku"
- Jej stara miłosc z obozu. Wtedy pusciły mi nerwy co było poprzedzone wczesniejszymi "gorącymi" sytuacjami i napisałem ze mam jej dosc.Z jej strony nic sie nie stało , (" jak ja sie przejmuje takimi zeczami to zaj..."- jej słowa), znow robie z igły widły.
Spotkałem sie na drugi dzien z nią pokłucilismy sie konkretnie. Wypomnielismy sobie w złosci nasze wady, co nam przeszkadza. Mnie wypomniała ze probuje ja kontrolowac i ze jestem wiecznie niezadowolony.Ja jej,ze nie okazuje mi uczuc w taki sposob jak bym tego sobie zyczył.Zaproponowałem porozumienie. Zazyczyłem sobie bysmy jednak troszke " zwolnili" na co sie nie za chetnie zgodziła a ona zazyczyła sobie zeby troche wyluzował i przestał sie tak martwic o wszystko. Wczoraj sie spotkalismy, na spacerze przybiła chyba przedostatniego gwożdzia do trumny naszego związku(OStatniego to jeszcze nie dostałem).Zapytała sie czy potrafiłbym (tak jak niegdys obiecałem sobie z moją obecną przyjaciółką) zostac jej przyjacielem po zerwaniu. Wtedy juz miałem naprawde dosc.Mowiła mi cały czas ze to nie ma chyba sensu bo sie nie rozumiemyi nie zrozumiemy, lecz mimo wszytstko chce dalej byc ze mną by sie jednak upewnic ze jednak moze sie myli, ze różnice miedzy nami nie beda az tak wielką przeszkodą. Ja ją kocham ale bez wzajemności.Uswiadomiłem jej ze niewazene są dla mnie róznice zdania , ze twierdze ze jak sie kocha to wszystkie przeciwnosci mozna pokonac.Ona chce to kontynuowac ale wiem ze bardziej daje mi szanse dlatego ze jest jej mnie szkoda niz z czystej chęci kontynuowania tego związku, mimo ze mnie zapewnia ze naprawde chce zobaczyc co z tego wyjdzie.
Co ma robic
zakonczyc to wczesniej czy jednak zaryzykowac mimo ww powodow ktore wydaja sie zmusic mnie do podjęcia tej "gorszej" decyzji. Ryzykowac
. Pomózcie!! Kocham ją i nie chce zeby sie to skonczyło własnie w taki sposob i tak szybko. Co mam zrobic zeby nie była taka obojętna
Co zrobic zeby "reanimowac" ten związek, zeby było ja wczesniej?? dac jej czas czy działac a jak działac to co robic
( JA ja kocham!!
Jestem z dziewczyną od miesiąca, a juz na poczatku pojawiają sie bardzo niepokojące problemy.
![co? :|](./images/smilies/co3.gif)
Nasz związek rozpoczął sie troche nie tak jak powinien, bo za szybko....A zazwyczaj co sie szybko zaczyna to sie szybko konczy.Znalismy sie juz wczesniej ale dopiero internet pomogł nam sie spotkać. Ja naturalnie zaproponowałem spotkanie.Co sie bede rozpisywał, w kazdym związku przynajmniej na początku działa magia, było po prostu tak jak być powinno
![.kozak. 8)](./images/smilies/cfaniak.gif)
Nasz pierwszy wypad do baru z naszymi wspólnymi przyjacółmi i znajomymi.Spotkania w domku, romantyczne chwile . Było pieknie. Ale widocznie tak musiało byc ze zaczelismy sie nie zgadzac w pewnych sprawach.
Ja jestem osobą bardzo czynną uczuciowo, i wymagam okazywania uczuc i czestego pokazywania ze "jej" na mnie zalezy.Jestem romantykiem, wprost uwielbiam obsypywac kobiete na ktorej mi zalezy pieknymi czułymi smsami i nie tylko.....Łatwo potrafie sie przywiązac do dziewczyny. Potrafie byc tez zazdrosny.Nie wiem czy to dobre ale w miłosci jestem zaborczy i w jakims sensie chciałbym miec kobiete dla siebie.
Ona- moje przeciwienstwo - ktora jak twierdzi ze wielu chłopakow wczesniej ją "zlewało" (mści sie czy co?) dlatego nie jest osoba ktora obsypuje faceta pieknymi czułymi smskami na dobranoc, ogólnie co bardzo mnie bolało i boli nadal.Twierdzi ze mało wazne są dla niej słowa lecz czyny,a wspólne spedzanie zimowych wieczorów nie jest dla niej atrakcją nr 1.Jest ( jak sama stwierdziła) tez baaaardzo nie zdecydowana.
Niedawno mielismy sie wybrac na kregielnie ze znajomymi.Dzwoniła do mnie czy jade ale nie mogłem wiec miałem nie jechac.Jednoczesnie cos zżerało mnie od środka i doszedłem do wniosku ze nie moge tego tak zostawic i zrobiłem tak zeby jednak jechac.po prostu żadko sie widziałem z nią a tym bardziej nie chciałem siedziec sam podczas gdy ona tam by sie dobrze bawiła. Bardzo chciała zebym jechał, ale tak to po niej spłyneło nawet sie nie pytała wiecej o to czy jednak jade.Powiedziałem "nie" i koniec - zero walki z jej strony
![:( :(](./images/smilies/smutny.gif)
![:( :(](./images/smilies/smutny.gif)
Jak wróciłem do domu poruszyłem z nia pewnien temat na gg. Kiedys powiedziałą mi ze w naszym związku brakowało jej tzw flirtu, miedzy nami nie było zadnej "niepewnosci" po prostu ja jej sie podobałem a ona mi i juz , bylismy razem.Tym bardziej ze zauwazyłem ze jakos ostatnio nasz stosunki zaczynają sie ochładzac zaproponowałem zeby moze troche zwolnic i przystopowac. Fakt martwie sie na zapas ale co ja zrobie, taki jestem, za nic w swiecie nie chciałem zeby w nasz zwiazek wkradla sie nuda.Ona stwierdziałaz ze robie z igły widły i ze w ogóle sie powinienem zastanowic najpierw co mowie, dziwiła sie co ja chce powstrzymywa, ze na to jest za późno i trzeba było mysleć o tym wczesniej.
![co? :|](./images/smilies/co3.gif)
Spotkałem sie na drugi dzien z nią pokłucilismy sie konkretnie. Wypomnielismy sobie w złosci nasze wady, co nam przeszkadza. Mnie wypomniała ze probuje ja kontrolowac i ze jestem wiecznie niezadowolony.Ja jej,ze nie okazuje mi uczuc w taki sposob jak bym tego sobie zyczył.Zaproponowałem porozumienie. Zazyczyłem sobie bysmy jednak troszke " zwolnili" na co sie nie za chetnie zgodziła a ona zazyczyła sobie zeby troche wyluzował i przestał sie tak martwic o wszystko. Wczoraj sie spotkalismy, na spacerze przybiła chyba przedostatniego gwożdzia do trumny naszego związku(OStatniego to jeszcze nie dostałem).Zapytała sie czy potrafiłbym (tak jak niegdys obiecałem sobie z moją obecną przyjaciółką) zostac jej przyjacielem po zerwaniu. Wtedy juz miałem naprawde dosc.Mowiła mi cały czas ze to nie ma chyba sensu bo sie nie rozumiemyi nie zrozumiemy, lecz mimo wszytstko chce dalej byc ze mną by sie jednak upewnic ze jednak moze sie myli, ze różnice miedzy nami nie beda az tak wielką przeszkodą. Ja ją kocham ale bez wzajemności.Uswiadomiłem jej ze niewazene są dla mnie róznice zdania , ze twierdze ze jak sie kocha to wszystkie przeciwnosci mozna pokonac.Ona chce to kontynuowac ale wiem ze bardziej daje mi szanse dlatego ze jest jej mnie szkoda niz z czystej chęci kontynuowania tego związku, mimo ze mnie zapewnia ze naprawde chce zobaczyc co z tego wyjdzie.
Co ma robic
![:( :(](./images/smilies/smutny.gif)