agnieszka.com.pl • Dywagacje cholera wie o czym (na murku)
Strona 1 z 15

Dywagacje cholera wie o czym (na murku)

: 29 maja 2005, 23:50
autor: mrt
Charlie mnie natchnął, żeby sobie takie coś założyć. Takie coś o tym, co nam się w głowach roi, jak tak właśnie usiądziemy na tym murku o 4 nad ranem, pogapimy się w gwiazdy i stwierdzimy, że... No właśnie.

Nie wiem, gdzie zgubiłam siebie. Zupełnie nie wiem. Patrzę za siebie i stwierdzam, że nic mi nie wyszło. Mało! Ja stwierdzam, że tamtą siebie bardziej lubiłam, a mimo to ja już nie chcę tego, czego chciałam wtedy. Chciałam być sama, z facetem, ale sama, na sobie świat chciałam budować, wielkie rzeczy miały dla mnie wielkie znaczenie. Wyszło mi tak, że byłam w parze, ale jak się okazało, bez faceta, świat zbudowałam na nas dwojgu i się rozpieprzył, a dziś wielkie rzeczy mam w głębokim poważaniu i częściej mnie obchodzą szmatki niż nowe książki. Gdzieś tam z rozpędu jeszcze trzymam poziom, ale spadam - czuję to jak cholera. Jeszcze żebym chociaż dzieci rodziła - nie, nawet nie chcę o tym na razie myśleć chyba.

Facet świetny, ale zupełnie inny niż miał być. Ten, co miał być, spuszczony na drzewo. Czasem żałuję, żyłabym ambitniej. Szarpię się z facetem o pierdoły, o jakieś rzeczy, które kiedyś banalne by mi się wydały i niewarte zachodu.

I ja już nie wiem, co jest ważne, tak obiektywnie ważne. Jestem głupsza niż 10 lat temu.

Nie traktować tego jako postu z prosbą o radę, tylko jako początek pisania, co nam na wątrobie leży. Może wyjdzie... Jak nie, to trudno.

: 29 maja 2005, 23:57
autor: damian24
Zgubiłaś siebie czy może jeszcze się nie odnalazłaś? Życie się zmieniło, priorytety także. Do tego jeszcze trzeba być twardym, bo rzeczywistość nie chce nijak pasować do naszych wyobrażeń? I jak tu żyć z brudnymi skarpetkami i cornflakes'ami za łóżkiem? ;)

Jutro rano wypijesz kawę, wypalisz pół paczki fajek i spojrzysz na wszystko inaczej.

: 30 maja 2005, 00:01
autor: ksiezycowka
mrt pisze:Nie wiem, gdzie zgubiłam siebie. Zupełnie nie wiem. Patrzę za siebie i stwierdzam, że nic mi nie wyszło. Mało! Ja stwierdzam, że tamtą siebie bardziej lubiłam, a mimo to ja już nie chcę tego, czego chciałam wtedy.

Czuję, ze zmądrzałam, ale chyba za duzym kosztem. Walczyłam z moją pustotą, a teraz dopiero czuję ja. Kierowałam się tym czym powinnam a nie tym czym chciałam. Miało być różowo, a sama w swoich uczuciach się pogubiłam więc je wcisnęłam gdzieś. Teraz nie potrafie czuc jakbym chciała.
Nie nawidze siebie po prostu i tego do czego doprowadziłam. <zly1>

: 30 maja 2005, 00:09
autor: Sir Charles
mrt pisze:co jest ważne, tak obiektywnie ważne.


No pytanie zasadnicze... Tez probuje sobie na nie odpowiedziec, co wiecej przeraza mnie, ze ono pada mi gdzies za plecow coraz czesciej i w najmniej spodziewanych momentach... I wtedy musze przed wlasnym sumieniem, jak niegrzeczny chlopaczek szybko cos krecic, zmyslac i spuszczac wzrok duszy...

Kiedys liczyly sie dla mnie wielkie rzeczy, wielkie idee, kiedys w latach dziececej naiwnosci jak popkulturowy Kordian, przezywalem swoj wewnetrzny monolog, na swoim wlasnym MontBlanc... I wydawalo mi sie ze jestem panem - panem siebie, swoich żądz, pragnien, panem swojego czasu i swojego życia...

A potem przyszlo pierwsze wyjscie z Matrixa... Co gorsza - ja nie bylem przygotowany, na straszliwy szok, jakiego - co prawda w miare stopniowo - doswiadczylem... Zrozumialem, ze nie ma powrotu mentalnego... Ze moge wrocic do Matrixa, ale przez caly czas bede wiedzial, iz rzeczywistosc to te szare drelichy i pomyje w blaszanej menazce...

I skonczylo sie... Nie wierze w nic oprocz tego, ze istnieja jeszcze ludzie, dla ktorych nie jest obojetne, czy ich matka umarla wczoraj czy przedwczoraj... Ktorzy sa w stanie bez dwoch zdan zrozumiec (i wiedziec ze ja rozumie) dlaczego lepiej jest byc poza Matrixem, mimo ze to uciążliwe dla ciała i duszy... Ktorzy potrafia wciagnac mnie w moment zapomnienia o fakcie ze jestesmy na statku kosmicznym Morfeusza...
I dla chwil, kiedy moge z nimi porozmawiac warto mi zyc...

: 30 maja 2005, 00:22
autor: Pogosia
Wciąż łapię się na tęsknocie za pięknem czarno-białego świata...
Bez konieczności jarmarczenia swoimi ideałami...

Ale czy tak się da?

: 30 maja 2005, 00:24
autor: mrt
charlie81 pisze:I skonczylo sie... Nie wierze w nic oprocz tego, ze istnieja jeszcze ludzie, dla ktorych nie jest obojetne, czy ich matka umarla wczoraj czy przedwczoraj... Ktorzy sa w stanie bez dwoch zdan zrozumiec (i wiedziec ze ja rozumie) dlaczego lepiej jest byc poza Matrixem, mimo ze to uciążliwe dla ciała i duszy... Ktorzy potrafia wciagnac mnie w moment zapomnienia o fakcie ze jestesmy na statku kosmicznym Morfeusza...
I dla chwil, kiedy moge z nimi porozmawiac warto mi zyc...

Mało tych ludzi, za mało. A ci, co blisko, najbliżej, czasem nie z tej bajki. Tylko czasami mi czegoś brakuje, więc staram się nie myśleć. Bo to podobne dziwne, chore. Ci bliscy tez mają jazdy, myśli, ale jakieś takie nie moje, nie czuję ich, trywialne mi się wydają. Brakuje mi nocnych pogaduch , brakuje jak cholera :(
Nie nawidze siebie po prostu i tego do czego doprowadziłam.
Jeszcze lubię kawałek siebie. Ten głęboko, chory i nienormalny. Jak znormalnieję do końca, to znaczy, że już umarłam. I już nie chcę sie wtedy znać. Wcale.

: 30 maja 2005, 00:50
autor: ksiezycowka
mrt pisze:Jeszcze lubię kawałek siebie. Ten głęboko, chory i nienormalny.

Ja nie wiem czy go jeszcze mam...

: 30 maja 2005, 01:16
autor: gracja
mrt pisze:I ja już nie wiem, co jest ważne, tak obiektywnie ważne. Jestem głupsza niż 10 lat temu.

Jeśli ma być to znajdziemy jeszcze drogę, oby mapy nie wyrzucać.
Zapach już nie ten, eter już nie ten, a powracać to tak jakby gwałcić słodkie wspomnienia.
A ja? umniejszam największe rzeczy, jak mleczko do ciała, co chroni i koi podraznioną skórę :) małe rozdmuchuję, bo życie bez codziennych śmiesznotek to nie życie.
Czasem rwę włosy z głowy, że z góry piasku, którą miałam kiedys przesypać, udało mi się uratowac tylko dwa ziarenka.

Brakuje mi bodźca, jakiegos porządnego kopa, żebym znów zaczeła wierzyć w to co niezauważalne, odkopywac telenty i odradzac sie jak feniks z popiołu :).
Mrt trafiłaś w dobry czas, bo wczoraj nie moglam zasnac, z poczuciem wyjałowienia, splaszczenia, wyprucia doszczętnego. I to już? a co będzie jeszcze?
I ta powtarzalność...ile razy można się śmiać z tych samych dowcipów? <boje_sie>[shadow=darkred][/shadow][shadow=red][/shadow]

: 30 maja 2005, 04:34
autor: pestka
ja już dziś siedziałam, co mi się często zdarza, "na murku" i majtałam nogami na 7 piętrze
praca mnie przytłacza i cała reszta też <boje_sie>
cytując za kimś bardziej literacko Norwida zdaje się:
"tęskno mi(...)do tych co mają tak za tak i nie za nie bez światło-cienia"
ale i tak widzę to wszystko w czarnych barwach:
"źle, źle,źle zawsze i wszędzie ta nić czarna się przędzie(...) ona w każdym uśmiechu(...)oddechu ona we łzie w modlitwie..."
nawet nie wiem na co :? <mur> czekam

: 30 maja 2005, 08:01
autor: Agusia
Obudzenie sie i patrzenie na realny swiat bywa bolesne.Patrzenie w przeszlosc i robienie pewnego rodzaju "rachunku sumienia" moze nas wpedzic w czarny dolek.
Kiedys po rozmowie z pedagogiem w szkole, gdzie omawialam swoj blad(uwazalam,ze to najwiekszt zyciowy) uslyszalam: "Nie bylas glupia tylko mloda". To zdanie stalo sie pozniej kluczem w moim zyciu.Dostrzeglam w nim sens kiedy moj bardzo wybuchowy charakter powoli nabieral cech osoby "doroslejacej".
Przestalam zalowac przeszlosci, skupilam sie na przyszlosci i zawsze swoje przezycia klasyfikuje jako nowe doswiadczenia i staram sie odwaznie isc dalej.

Jestem w pewien sposob szczesciara, bo posiadam pewnien naturalny dar jako ceche osobowosci.Mam niesamowicie silna "radosc zycia".Nawet w najczarniejszych godzinach potrafie znalezc takie "male szczescia",ktore trzymaja mnie w dobrej psychicznej kondycji.Ciesze sie wielce jak moge sie przyczynic do tego,ze ktos pod wplywem mojej "radosci" popatrzy na swiat inaczej.

: 30 maja 2005, 08:03
autor: Imperator
gracja pisze:Brakuje mi bodźca, jakiegos porządnego kopa, żebym znów zaczeła wierzyć w to co niezauważalne, odkopywac telenty i odradzac sie jak feniks z popiołu


Mnie też tego brakuje. Nie ma mnie kto kopnąć w dupę. Obawiam się, że zrobi to zycie ale tak mocno, że padnę na deski...

: 30 maja 2005, 08:05
autor: Andrew
Ci co nie mają rodziny (własnej ) zawsze beda miec takie mysli Rodzina bowiem jest najwazniejsza i miłosc

: 30 maja 2005, 08:24
autor: Agusia
Moze jeszcze nie mam meza i dzieci ,ale mam rodzicow i rodzenstwo.
Duzej grupie moich znajomych po prostu nie chce sie wracac do domu po zajeciach twierdzac,ze nie czuja sie tam najlepiej.Ja najlepiej odpoczywam w gronie najblizszej rodziny.Prawie zawsze moj dom rodzinny byl dla mnie "oaza spokoju".
Andrew pisze:Rodzina bowiem jest najwazniejsza i miłosc

zgadzam sie z Toba w 100%. :)

: 30 maja 2005, 10:46
autor: mrt
Wiem, że o co innego chodzi. Jaka rodzina? "Pani domu", dzieci, mąż - ok, ale to nie ten porządek, zupełnie. To gdzieś obok coś, coś innego.

Choroba na autorytety. Całe życie kogoś ścigać. Sęk w tym, że jak się doścignie, to pustka nastaje i dziura. A potem znowu. Tyle że pustka czasem długo trwa. Ambitna droga, poza rodziną i całą tą rzeczywistością normalną. Czasem graniczy ze schizofrenią. Czasem się myśli, ze nadejdzie taki dzień, w którym się pieprznie drzwiami i nie obejrzy, zostawi dzieci, rodzinę, cały ten bajzel, więzy krwi, które są największym zniewoleniem człowieka, bo nawet na Antarktydzie dopadną.

Jak żyć w rozdwojeniu? Jak żyć normalnie, a jednocześnie żyć w sposób chory, myśląc jak człowiek chory? Które priorytety wybrać, żeby siebie nie stracić, a jednocześnie nie kłamać?

: 30 maja 2005, 11:12
autor: ksiezycowka
mrt pisze:Jak żyć w rozdwojeniu? Jak żyć normalnie, a jednocześnie żyć w sposób chory, myśląc jak człowiek chory? Które priorytety wybrać, żeby siebie nie stracić, a jednocześnie nie kłamać?

To jest niemożliwe. Zawsze traci się cząstkę siebie lub kłamie. Trzeba lawirowac i meczyć się.

: 30 maja 2005, 11:36
autor: Pogosia
Hmm...a mi nocna pora jednak nie służy :)
Po przespaniu się z tym wszystkim, i po rozmowie z pewną osobą doszłam do wniosku, że czarno-biały świat to nic innego jak chowanie głowy w piasek....
Ale nie jest to takie proste...Linux jest lepszy, ale jeśli chcemy mieć dostęp do wszystkiego....bez Windowsa ani rusz...
mrt pisze:Choroba na autorytety. Całe życie kogoś ścigać. Sęk w tym, że jak się doścignie, to pustka nastaje i dziura.

Doścignie, lub celowo zmiesza z błotem

: 30 maja 2005, 11:38
autor: mrt
Pogosia pisze:Doścignie, lub celowo zmiesza z błotem

Z reguły jedno w parze z drugim. z bezsilności i wścieklości - zniszczyć. Bo się cxzłowiek oszukany czuje, że autorytet miał być taki wielki, a jest słaby.

: 30 maja 2005, 11:55
autor: Pogosia
mrt pisze:z bezsilności i wścieklości - zniszczyć. Bo się cxzłowiek oszukany czuje, że autorytet miał być taki wielki, a jest słaby.


U mnie to raczej dla dzikiej satysfakcji udowodnienia sobie, że jest słaby...że tak jak i ja jest tylko człowiekiem...
Tylko, co to daje?
Mam satysfakcje, która trwa ułamek sekundy...a potem wstręt do ludzi(wiec i samej siebie) że tacy słabi...
Potem trzeba wszystkiego uczyć się od nowa, jak po operacji na otwartym mózgu, a czasami człowiekowi najzwyczajniej w świecie się nie chce, i wraca do Matrixa, bo tak łatwiej...a potem znów się buntuje i tak w kółko Macieju...
<pijak>

EDIT: właśnie wychodzę z Matrixa, mam w nosie!

: 30 maja 2005, 12:12
autor: mrt
Pogosia pisze:właśnie wychodzę z Matrixa, mam w nosie!

Ostrzegam! Grozi schizofrenią, a właściwie jej ujawnieniem, jeśli siedzi w środku. A przecież można przeżyć zdrowo całe życie... Ale chyba też mam gdzieś.

: 30 maja 2005, 12:19
autor: Sir Charles
Pogosia pisze:Mam satysfakcje, która trwa ułamek sekundy.

I w ciągu tego ułamka mozesz okreslic, ze jest ona dzika? :|

Pogosia pisze:Potem trzeba wszystkiego uczyć się od nowa, jak po operacji na otwartym mózgu, a czasami człowiekowi najzwyczajniej w świecie się nie chce, i wraca do Matrixa, bo tak łatwiej...a potem znów się buntuje i tak w kółko Macieju...

Nie moze "wrocic" bo tak latwiej... On moze sie na nowo w tym Matriksie narodzic, bez wspomnien i przezyc... Ale do tego potrzeba chirurga :] Zasada ogolna brzmi, ze kto raz wyszedl, nie moze i nie bedzie w stanie odwrocic tego procesu - polkniecie pigulki to podroz w jedna stronę...

: 30 maja 2005, 12:25
autor: Pogosia
mrt pisze: Grozi schizofrenią, a właściwie jej ujawnieniem, jeśli siedzi w środku. A przecież można przeżyć zdrowo całe życie... Ale chyba też mam gdzieś.


Wolę być wariatką, niż przebimbać życie zastanawiając się czego chce :]

Będę gnać przed siebie, w ostatecznym rozrachunku gdy zeświruję i tak mi będzie wszystko jedno <pijak>

: 30 maja 2005, 12:28
autor: Sir Charles
Pogosia pisze:Wolę być wariatką, niż przebimbać życie zastanawiając się czego chce


Niektorzy posiadaja trzecią mozliwosc... Tylko, ze ja nie chcialbym byc dziewicą mentalną...

: 30 maja 2005, 14:39
autor: Andrew
Co niktórzy juz sa schizofrenikami , i dlatego jest taki temat a nie inny ! <browar>

: 30 maja 2005, 16:16
autor: Sir Charles
Andrew pisze:Co niktórzy juz sa schizofrenikami , i dlatego jest taki temat a nie inny !

Andrew... ? Czyzbys mial zamiar przyjąć rolę Kobiety w Czerwonej Sukni? :D

Jak Ci dobrze to siedz w srodku :)

: 30 maja 2005, 22:51
autor: Krzych(TenTyp)
Ciepło na tym murku przysiądę się.

Ja budze sie rano gdy otwieram oczy. Odrazu czuje ze żyje ze jeszcze mogę te pare chwil przeżyć tu. Rodzina choć nie pełna dała mi praktycznie wszystkie podstawy emoconalne aby się dalej rozwijać.
Mam to szczęście ze jestem z kimś kto mnie szanuje i kocha. Ta myśl daje mi najwięcej satyswakcji, ze jestem tu komuś potrzebny.
Wszystko co mnie otacza cieszy mnie nawet smutki są dla mnie pewną nauką i wiem ze sa poto zeby nie było nudno.
po prostu życie jest dla mnie jedną wielką imprezą i trzeba się umiec wyszaleć.
Lubię hipnotyzujący widok bezchmurnego nieba nocą. Wschód sońca powoduje to że się odnajduję, gdzie jestem i po co. Szum Morza daje mi siłe.
Mam myśl którą będę realizował. Zostawić ślad mojej egzystencji.
Najgorsza myśl to przemijanie ze kazdy z nas odpadnie. Każdy wędruje po tej samej ścieżce która ma ten sam koniec :D
"Nikt nam na początku nie powiedział ze będzie łatwo"

: 30 maja 2005, 23:03
autor: mrt
Andrew pisze:Co niktórzy juz sa schizofrenikami , i dlatego jest taki temat a nie inny !

<mlotkiem1> Wrr... ;)

Wolę być schizofreniczką niż workiem na kości i instynkty :P

[ Dodano: 2005-05-30, 23:10 ]
Wiem! Zrobimy badania! Wstawiam ankietę, kto się zalicza do "schizofreników", a kto nie.

Jak kogoś boli, że żyje albo ma poczucie nieprzystosowania do społeczeństwa (tzn. funkcjonuje normalnie, ale chwilami czuje się obok i nie wynika to z tego, że się pokłócił z sąsiadką) - niech kliknie "schizofrenicy".

Normalni - "zdrowi".

Mav! Ratunku! Załóż mi taką ankietę tutaj, bo ja zielona :(

1. schizofrenicy
2. zdrowi psychicznie

[ Dodano: 2005-05-30, 23:15 ]
Sama se założyłam :P

: 30 maja 2005, 23:57
autor: Hardcore
Głosowałem :) wyniki są zaskakujące :P

: 30 maja 2005, 23:57
autor: Pogosia
Sami wariaci na tym forum 8)

: 31 maja 2005, 00:14
autor: Koko
Sami wariaci na tym forum

No :]
Ja to nawet schizofrenię paranoidalną u siebie podejrzewam ;)

: 31 maja 2005, 00:17
autor: Krzych(TenTyp)
Każdy ma Jakąś z nich ...