Mysiorek pisze:Maelee pisze:... Po co wtedy w ogole brac slub, skoro juz wszystko odkrylismy bez niego?
Odwróć Twą wypowiedź...
Czyżby ślub był dla Ciebie gwarancją nie rozejścia się?
Absolutnie nie, wcale tak nie uwazam! Zreszta tak samo jak mieszkanie z kims przed slubem nie gwarantuje przeciez, ze pozniej nie bedzie problemow w malzenstwie. Po prostu wydaje mi sie, ze taka sytuacja powoduje wiecej szkod niz korzysci. Pomijajac juz kwestie rutyny moze pojawic sie wowczas inna niebezpieczenstwo - mieszkacie razem, ale nie macie wobec siebie wiekszych zobowiazan, testujecie sie, oceniacie. Nawet najmniejsze problemy, blahostki, ktore po slubie bylyby niczym istotnym, w takiej sytuacji moga zawazyc na waszym zwiazku. Bo przeciez kazde z was ma wolna droge, kazde z was moze powiedziec "zegnam". Dopiero pozniej przychodzi refleksja, ze moze przesadzilem. Z kolejnym partnerem znowu sobie pomieszkujecie, znowu sie "testujecie", znowu rozstajecie, bo cos tam nie pasuje. I tak w kolko, tworzac bledne kolo. Oczywiscie nie twierdze, ze tak jest w kazdym przypadku, ale ja jestem tradycjonalista i wole nieco inne rozwiazania, nawet kosztem pozniejszych problemow. Poza tym poznac sie wzajemnie mozna wystarczajaco dobrze spedzajac wspolnie duzo czasu, dzielac jakies pasje i zainteresowania, nie koniecznie 24h/dobe pod jednym dachem . Pozdrawiam!