Jak naprawić to co sie posypało?

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Stormy

Jak naprawić to co sie posypało?

Postautor: Stormy » 13 paź 2007, 14:46

Jakiś miesiąc temu rozstałam sie z chłopakiem. - standard chyba. On powiedział ze potrzebuje ode mnie odpocząc. Sypać zaczęło sie już wczesniej - 70% awantur to moja wina - nie potrzebna agresja (z tym udam sie do psychologa), fochanie sie za niezgrabnie sformułowane przez niego komplementy, doszukiwanie sie drugiego dna w tym co mowi, i ciągłe czepianie sie. on? - rzucanie ciuchow po pokoju jak sie spieszyl, ciagle siedzenie na kompie jak przyjezdzlam do niego na weekend, czasem i niedotrzymywanie obietnic.
ale jego głowny błąd to to że ze mna nie rozmawial, zaciskał zęby bo myslal ze tak trzeba, zamiast czasem na mnie po męsku fuknąc. wolal przytulic i uglaskac, a ta jego czulosc jeszcze bardziej mnie draznila. coraz bardziej czulam sie winna ze go ranie a nie umialam nic sama zmienic. kiedy cos mi nie pasowalo mowilam mu. ale z czasem, po kolejnych klotniach on przestal jakby sluchac, potakiwal - ja przez to jeszcze bardziej sie wkurzalam, chcialam rozmowy. i konczylo sie awantura bo czulam ze slucha tylko gdy krzycze, a czasem awantura byla skutkiem zlego odebrania tego co druga strona pwoiedziala...
w pewnym momencie stwierdzil ze ma dosc. po moim glupim smsie. powiedzial w koncu ze od dawna sie zbieralo i czara goryczy sie przelala. w swej glupocie nie zauwazylam nawet tego. ani tego jak bardzo przez rok stal mi sie bliski. pare kwestii sobie wyjasnilismy - stwierdzil ze za duzo informacji naraz, on inaczej odbieral pewne moje zachowania, nie wiedzial o moich marzeniach, planach z nami zwiazanych. to co mu pokazalam to tylko ta gorsza strona mnie, tych dobrych cech tez troche bylo, ale jego zdaniem nie przewazaly. wiem ze te pierdoly ktore nas podzilily to byly tylko drobnostki - wszystko byylo kwestia dogadania sie w koncu a nie domyslania... to daloby sie naprawic..
wiec pytanie brzmi - co zrobic zeby dal mi szanse pokazac mu tą moją drugą stronę, naszą? mowi ze potrzebuje czasu - ale ja panicznie sie boje ze jak sie od niego odetne kompletnie - on zapomni o tym co bylo dobre. Chce sie zmienic - nie dla niego - sama mnie meczą moje wahania nastrojow, agresja, wyzywanie sie wylacznie na najblizszych. szukam wlasnie dobrego psychologa, zarobi na mnie troche bo problemow ze soba mam sporo. a do tego brak mi jego. oparcia ktore mi dawał, przytulenia... nie wiem jak sie zachowywac. jakies rady? wiem ze mnie kocha, tylko troche sila tej milosci w nim przygasla, zabraklo sil... odpuscic nie zamierzam, potrzebna mi strategia

ps: temat sie nie chcacy zamiescil 2 razy, prosze szanowna moderacje o usuniecie dubla :)
Ostatnio zmieniony 13 paź 2007, 15:28 przez Stormy, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 13 paź 2007, 15:00

PRZESTN !! jak facet nie chce gadac i nie umie , to wart nie jest funta kłaków , a jak jeszcze nie potrafi słuchać , brak mi okreslen <aniolek>
Teraz - nie wiem jak jest naprawdę , zakladam wiec po przeczytaniu posta pewne sprawy i odpowiadam .Nie win siebie , nie badz ofiarą ! głowa do góry i do ludzi , w mig sie znajdzie lepszy od niego !!


Lilian pisze: szukam wlasnie dobrego psychologa,


A kto Ci zasugerował iz psycholog Ci jest potrzebny ??
agata
Weteran
Weteran
Posty: 1636
Rejestracja: 12 lut 2004, 14:31
Skąd: wielkopolska
Płeć:

Postautor: agata » 13 paź 2007, 15:05

hmmm czy Ty aby nie za bardzo obwiniasz o wszytsko siebie?? Tak jak mówi Andrew, skoro na faceta trzeba było krzykiem bo normalnie to nie rozumiał ze potrzebujesz rozmowy czy chocby wysłuchania to chyba nie dokońca jest Twoja wina.....
Stormy

Postautor: Stormy » 13 paź 2007, 15:09

sprostowanie: on zrozumial ze tu tkwil jego blad - myslal ze ma robic tak jak jego mama w stosunku do ojca furiata - przemilczec.
psycholog mi potrzebny - on rzucil pomysl, ale mysli samobojcze, depresje a zaraz potem napady radosci - za duza hustawka jak dla mnie. stare niezagojone rany, problemy w domu tez daja znac o sobie.
a co do niego: jak bylo mi zle przyjezdzal z drugiego konca miasta, pakowal mnie i wiozl do siebie zebym nie byla sama w domu. mial przeblyski badz co badz...
a co do tego ze do niego z krzykiem trzeba bylo. chmm.. to bylo na zasadzie - on powiedzial cos co ja zle zrozumialam - awantura. tego bylo wiecej - takich bez[podstawnych krzykow niz tych ktorymi chcialam dotrzec do niego
Awatar użytkownika
vilmon1980
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 239
Rejestracja: 03 sty 2007, 10:24
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: vilmon1980 » 13 paź 2007, 15:40

agata pisze:hmmm czy Ty aby nie za bardzo obwiniasz o wszytsko siebie?? Tak jak mówi Andrew, skoro na faceta trzeba było krzykiem bo normalnie to nie rozumiał ze potrzebujesz rozmowy czy chocby wysłuchania to chyba nie dokońca jest Twoja wina.....

Pytanie czy nie słuchał (i rozumiał), bo nie chciał, nie miał takiej woli, czy też po prostu są na tyle niedopasowani,że do końca nawzajem się nie rozumieją.
Czasem jest tak, że pomimo najszczerszych chęci z obu stron, zawsze będą nieporozumienia prowadzące do ciągłych tarć... na poziomie wręcz organicznym i nikt nie musi być winny.
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 13 paź 2007, 15:41

po prostu cie dobił - zwiazek z nim , tak mysle
poszukuje radia CEZAR - QUADRO unitry diora
Stormy

Postautor: Stormy » 13 paź 2007, 16:20

rozpad zwiazku mnie dobil. gwozdz do trumny, bo problemow w tym okresie bylo sporo.
chmmm. nie rozumial - moze nie dawalam sie zrozumiec - wszelkie moje tlumaczenia "o co mi chodzi" wychodzily jakos nieskladnie, w koncu sama nie wiedzialam o co mi chodzi i sama sobie przeczylam. a on sie gubil. potem juz proste sprawy uwazal za zbyt skomplikowane i szukal tego haczyka - mowi to ale pewnie chodzi o co innego. i sie pochrzanilo
neo7
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 334
Rejestracja: 08 cze 2007, 22:18
Skąd: ze 100-licy
Płeć:

Postautor: neo7 » 13 paź 2007, 16:20

Z tego co widzę to chłopak próbował Cie wspierać ale po pewnym czasie, jak sama zapewne rozumiesz, każdy może mieć już dość. Te wahania nastroju mogą mieć podłoże hormonalne. Kontakt z psychologiem z uwagi na Twoje problemy emocjonalne jest także wskazany.
Moim zdaniem powinnaś najpierw nauczyć się żyć sama ze sobą a dopiero potem wchodzić w związek.
sometimes saying nothing says all
Stormy

Postautor: Stormy » 13 paź 2007, 16:30

neo7, probowal i nie wytrzymal. samej ze soba zyje mi sie znosnie = problem tkwi w relacjach z 2 osabami - matka i nim. tymi na ktorych mi najbardziej zalezy.
sytuacja jest troche bardziej zlozona. swiety tez nie byl, nie mowie ze tak. straz pozarna - polowa jego zycia, hobby namiejscu nr 2. a ja czasem nie potrafilam sie w tym odnalezc. biegl ilekroc cos od niego chcieli, mimo ze mielismy plany i mogl poweidziec - nie ma mnie, nie dzwoncie. czyulam sie jak na entym miejscu za wszystkimi jego zaintersowaniami. moze nieslusznie... nie wiem
Awatar użytkownika
motylek
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 99
Rejestracja: 25 kwie 2006, 23:51
Skąd: w podróży
Płeć:

Postautor: motylek » 13 paź 2007, 22:40

Moim zdaniem powinnas pokazac mu, ze sie obudzilas, ocknelas, widzisz, ze zachowywalas sie zle, ze potrzebowałaś rozstania, zeby to zrozumiec... Jesli sie uda wam zejsc, to musisz byc slodka i dobra, pokazac, ze uwazasz, ze nie jestes furiatka... Moze On Cie dalej kocha, tylko musisz mu o tym przypomniec :) Musi sobie przypomniec, co go w Tobie urzeklo zanim zaczely sie problemy. Badz dla niego i daj mu przestrzen.
I odstaw tabsy <cisza>
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 13 paź 2007, 23:38

A ja tam uwazam, ze dobrze chlopak zrobil. Tlumaczyl gdzie robisz bledy, Ty je dopiero teraz zauwazylas, jak jest po wszystkim. Kto by chcial,zeby jego kobieta wyzywala sie na nim bo ma zly dzien. Co to mial na Ciebe fuknac zamiast poglaskac po glowie. I ile tak mozna. 20 razy, 30? Az przestaniesz na fukniecia reagowac? Moze mu kobieta do fukania na nia niepotrzebna. Mnie np. taka niepotrzebna, zebym codziennie na nia fukal :) :P

[ Dodano: 2007-10-13, 23:40 ]
Lilian pisze:straz pozarna
hmm
Lilian pisze:biegl ilekroc cos od niego chcieli
Mowisz o strazy? :) Nie dziwie sie, ze biegl :)
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "

hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
Arcoiris
Początkujący
Początkujący
Posty: 6
Rejestracja: 09 paź 2007, 01:41
Skąd: z Wyspy
Płeć:

Postautor: Arcoiris » 15 paź 2007, 01:14

Coś mi się zdaje Lilian ,że zadusiłas sama ten związek, sprawa wydaje się być prosta, piszesz o swoich problemach w relacjach z mamą, to się od razu przekłada na związek.
Jeśli szukasz ukojenia dla swoich frustracji i problemów przy swoim facecie to taki zawsze jest finał, on ma być dla Ciebie oparciem ale nie strarszym bratem, ojcem, opiekunem który będzie się zmagał z Twoimi rodzinnymi problemami.
Sama piszesz,że dla niego ważna jest straż pożarna, bo on chce żyć swoim życiem, jeśli nie wygasło uczucie to macie szanse na nowo odbudować Wasz związek, ale Ty musisz dorosnąc,
Nie bądz malutką dziewczynką!!! Taka byłaś i dlatego on starał Cię w tym utulić,ale ile można znosić czyjeś humorki.
Naucz się myśleć także i o tym jak on pewne rzeczy odbiera, nie koncentruj się tylko na sobie, pozwól żeby i on podzielił się swoim życiem z Tobą, bądz cierpliwa- krzyk to najgorsze rozwiązanie to porażka w relacji, zawsze powtarzałam sobie ,że krzyk to już znak ,że miotam się w sobie- a złość tym bardziej to zły doradca.
Dajcie sobie czas, chyba warto teraz zainwestowac w prace nad soba, jesli sama sie nie poskladasz to tym bardziej nie bedziesz oparciem dla swojego byłego faceta.
Jeli dobrze sie domyślam to pracuje w strazy pożarnej, taka praca to ciągły stres...sama pomyśl czy on potrzebuje jakiejś dodatkowej adrenaliny, jeśli uważasz ,że za dużo w nim łagodności- bo na Ciebie nie huknął ;) , to doceń to i naucz się z tego korzystać, wkońcu dobra i spokojan rozmowa z nim może Ci o wiele więcej dać w życiu niż kolejna frustracja...nie wspomnę o tym,że wspólne niesienie problemów zbliża ludzi do siebie.
Powodzenia :)
Zielono mi ...w odcieniu pomarańczy
Awatar użytkownika
lamaa
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 116
Rejestracja: 20 wrz 2007, 13:14
Skąd: nvm
Płeć:

Postautor: lamaa » 15 paź 2007, 08:04

Lilian pisze: straz pozarna - polowa jego zycia, hobby namiejscu nr 2. a ja czasem nie potrafilam sie w tym odnalezc. biegl ilekroc cos od niego chcieli, mimo ze mielismy plany i mogl poweidziec - nie ma mnie, nie dzwoncie. czyulam sie jak na entym miejscu za wszystkimi jego zaintersowaniami. moze nieslusznie... nie wiem


wiekszosc dziewczyn pisała w innym temacie ('jakich facetów wolicie?') ze facet musi miec pasje... jak widac, chłopak ma pasje a i tak jest zle :?

co do tematu.. wydaje mi sie jezeli poradzisz sobie sama ze soba, wtedy mozecie próbowac odbudowac jakos ten związek... troche samotnosci pozwala przemyslec pewne sprawy, spojrzec na zwiazek z innej perspektywy i dostrzec własne błedy, to przede wszystkim.
Awatar użytkownika
Dzindzer
Moderator
Moderator
Posty: 7882
Rejestracja: 16 lis 2005, 20:01
Skąd: Z Twoich Snów
Płeć:

Postautor: Dzindzer » 15 paź 2007, 09:27

Arcoiris pisze:Coś mi się zdaje Lilian ,że zadusiłas sama ten związek

jak to sama ??
a jej facet ??
czy Twoi zdanim on zadnej odpowiedzialnosci za to nie ponosi ??

lamaa pisze:wiekszosc dziewczyn pisała w innym temacie ('jakich facetów wolicie?') ze facet musi miec pasje... jak widac, chłopak ma pasje a i tak jest zle :?

może autorka tego nie pisala, jak sama zauwazyłas większośc.
Tylko, ze pasja pasja tylko co z tego kiedy ktos z kim sie jest, kogo sie moze nawet kocha jest odsuwany na plan dalszy, lub tak sie czuje.
Stormy

Postautor: Stormy » 15 paź 2007, 11:24

wybaczcie ze nie bede cytowac, ale cos mi sie w wszukiwarce pochrzanilo ;/
HyHy - biegl do ochotniczej strazy - nawet jak mielismy cos waznego razem zalatwic - patrz-pojscie do apteki zeby kupic tabsy ktore tego dnia musialam wziac. a tu nagle nie mam jak sie do tej apteki dostac, musze jechac z jego mama ktorej on naklamal ze potrzebny mi antybiotyk - nie dosc ze zostalalam na lodzie to jeszcze musialam kryc jego klamstewko. albo sytuacja - jestesmy umowieni, obiad czeka, ja wyszykowana, mija godzina, druga.... no dobra - dzwonie - ach, zapomnialem ci powiedziec - mlyn mamy w strazy/domu nie przyjde: czy wyslanie smsa wczesniej wiele kosztuje? -> po ktoryms moim fochnieciu udalo mi sie to w nim zmienic. ale zasady - nie szanujesz mojego czasu to nie szanujesz mnie nie rozumie pewnie nadal.

Arcoiris - mala dziewczynka nie jestem, a brat w nim to ostatnie o czym marze ;p opiekun tak, wsparcie tez. praca w strazy to rzadna adrenalina - jak nie ma wezwania do pozaru (lub wylawiania trupa z wody ;/;/) to siedza i albo myja auta, albo gotuja sobie. jesli jest jakas powazniejsza akcja, wypadek smiertelny - on dusi to w sobie, nie chce o tym gadac. jak o wielu waznych sprawach ktore lepiej z siebie wyrzucic.
lamaa - hobby dobra rzecz, nie mowie ze nie - przynajmniej mi sie nie upija po nocach - tylko ze jak sie zaprasza kogos na weekend i gosc siedzi caly czas w pokoju albo z "tesciowa" to kazdy by sie wkurzyl. do tego mieszka na zadupiu - jedyna rozrywka to net, tv, wyjscie na zakupy do spolem, lub spacer po lesie. tu akurat kwestia strazy bo ci dzwonia w najmniej odpowiednich momentach. zainteresowania 2 wojna swiatowa - nie mial na to czasu za duzo ostatnio, ale widze ze zaczal nadrabiac, i dobrze bo widze ze sie tym cieszy

badz co badz wczoraj bylam skazana na jego pomoc - siadl mi inyternet, dzis mam referat do wygloszenia a trza bylo go dokonczyc - 4 godz siedzialam u niego, w przerwach z nudow lazilam za nim jak pies. w koncu czekajac na maila od kolezanki siadlam obok niego na lozku i tak siedzielismy gapiac sie na siebie, kazde w swoich myslach zatopione. humor mialam juz kiepski bo schowal nasze zdjecie do biurka. to ze stalo do tej pory na swoim miejscu dawalo mi jakas nadzieje, ze moze jednak... kiedy po raz setny podnioslam sie zeby sprawdzic czy mail od kolezanki doszedl i czy moge juz do domu jechac, on mnie zlapal za sweter, przytulil i pocalowal. rozbeczalam sie, coz poradzic. musimy tylko sobie jakies zasady poustalac, tu dopracowac, tam wrzucic na luz... jak powiedzial: zobaczymy czy warto. no, ja jestem przekonana ze warto..
niby happy end jest (przynajmniej na razie), ale problemy tez sa nadal, wiec jak rady macie to prosze bardzo :)
Awatar użytkownika
Hyhy
Weteran
Weteran
Posty: 2611
Rejestracja: 29 mar 2004, 01:41
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Hyhy » 15 paź 2007, 16:49

Lilian pisze:ale problemy tez sa nadal, wiec jak rady macie to prosze bardzo
moja rada - sami sobie doradzajcie:)
Lilian pisze:patrz-pojscie do apteki zeby kupic tabsy ktore tego dnia musialam wziac
Nie moglas isc sama? To tak, jakbys pracowala w duzej firmie i musialabys byc tam na telefon. Dobrze bys zarabiala i tez bys tam pofrunela. Troche wiecej wyrozumialosci :)
Lilian pisze:a tu nagle nie mam jak sie do tej apteki dostac, musze jechac z jego mama ktorej on naklamal ze potrzebny mi antybiotyk
No wlasnie, myslisz ze mama nie wie ze sie kochacie? :P a nawet jesli to nie ustalaliscie ze nie powiecie o tym jeszcze/wcale? Wolalabys zeby mama wiedziala, to moze idz jej powiedz:)
Lilian pisze:albo sytuacja - jestesmy umowieni, obiad czeka, ja wyszykowana, mija godzina, druga.... no dobra - dzwonie - ach, zapomnialem ci powiedziec - mlyn mamy w strazy/domu nie przyjde
No tu Cie rozumiem zes zla :) a w strazy pozarnej z tego co sie orientuje to sa dyzury i praca zmianowa rowniez? :) Wzywa sie wszystkich jak cos naprawde powaznego sie dzieje.
Lilian pisze:czy wyslanie smsa wczesniej wiele kosztuje?
No tak bywa ze czasami trudno znalesc nawet minute zeby cos napisac. Chociaz wiadomo, ze dobrze jakby tak bylo :)
Lilian pisze:on dusi to w sobie, nie chce o tym gadac.
No nie ma o czym gadac naprawde :) o wypadku smiertelnym hmm
Lilian pisze:tylko ze jak sie zaprasza kogos na weekend i gosc siedzi caly czas w pokoju albo z "tesciowa" to kazdy by sie wkurzyl
No to sobie wyjasnijcie :)
Lilian pisze:on mnie zlapal za sweter, przytulil i pocalowal.
Jakie to romantyczne :D. To wy sie rozstaliscie?
"Jest taka cierpienia granica, za ktora sie usmiech pogodny zaczyna...Hyhy "



hyhy e(L)o :)
Awatar użytkownika
Miltonia
Weteran
Weteran
Posty: 1359
Rejestracja: 17 paź 2004, 22:45
Skąd: Warszawa
Płeć:

Postautor: Miltonia » 15 paź 2007, 18:23

On po prostu nie wytrzymal nerwowo, pomimo szczerych checi. Jestes nerwowa, impulsywna i to w nieuzasadniony sposob. To wykancza i Ciebie i jego, choc jego bardziej. Musisz popracowac nad soba, a z nim ustalic plan dzialania na takie okazje, tzn powiedziec mu, co ma wtedy robic. I musisz rozmawiac, a nie krzyczec. To Ty musisz nad soba panowac. Nawet jesli on robi cos nie tak, to trzeba to wyjasniac pokojowo, to oczywiste. Ja bym na jego miejscu stosowala taki sposob na Ciebie: krzyczysz przez telefon, mowie ze odloze sluchawke, jesli nie skonczysz i to robie. Przy rozmowie bezposredniej, mowie ze wyjde, jesli nie przestaniesz itd. Bez zlosci, spokojnie. Po kilku takich probach musialabys sie bardziej pilnowac. A jesli tylko bardziej by Cie to zezloscilo, to niestety, hasta la vista baby.
"a miłość tylko jedną można wszędzie spotkać
przed grzechem i po grzechu zostaje ta sama"
Stormy

Postautor: Stormy » 15 paź 2007, 18:28

Hyhy pisze:Lilian napisał/a:
patrz-pojscie do apteki zeby kupic tabsy ktore tego dnia musialam wziac
Nie moglas isc sama? To tak, jakbys pracowala w duzej firmie i musialabys byc tam na telefon. Dobrze bys zarabiala i tez bys tam pofrunela. Troche wiecej wyrozumialosci

nie moglam bo jak juz powiedzialam on na zadupiu mieszka - do najblizszej apteki jedzie sie 15 min samochodem, ja nie mam auta ani prawka a autobusy jezdza tam dosc rzadko. wtedy wlasnie okazalo sie ze jego mama ma z nami jechac.
to co mnie wtedy rozdraznilo to to ze powiedzial mammie ze potrzebuję kupic inny lek, a dobrze wiedzialam ze jak z nia pojade to ona albo ze mna pojdzie do apteki albo bedzie: pokaz jaki lek kupilas. wtedy bylam chora, wzielam swoje nierozpakowane drugie opakowanie antybiotyku i to jej pokazalam - mogl mamie nie klamac,tyle. i nie zmuszac mnie zebym albo sama klamala albo wsypywala jego klamstewko.
Hyhy pisze:No tu Cie rozumiem zes zla a w strazy pozarnej z tego co sie orientuje to sa dyzury i praca zmianowa rowniez? Wzywa sie wszystkich jak cos naprawde powaznego sie dzieje.
tu sie mylisz on jeszcze nie pracuje na pelnym etacie to raz. od poniedzialku do piatku - straz jako praca. w weekendy - jako hobby, za ktore mu placa. ale jak ja sie z nim umawiam to sie nie spozniam, przychodze na spotkanie, jak cis sie dzieje - pisze.
Hyhy pisze:Lilian napisał/a:
tylko ze jak sie zaprasza kogos na weekend i gosc siedzi caly czas w pokoju albo z "tesciowa" to kazdy by sie wkurzyl
No to sobie wyjasnijcie
a widzisz - sobie wyjasnijcie - w tym byl problem - on nie chcial wyjasniac, rozmawiac. przyjezdzalam do niego na weekendy - bo mowil ze lubi jak jestem u niego. sama wtedy nie mialam czasu dla kolezanek, bo caly weekend siedzialam tam, on z kolei nie mial czasu dla mnie wiec siedzialam sama. z drugiej strony jak mowilam mu, ze jestem tu dla ciebie, ze cos mielismy robic a on lecial se hen, on odbieral to jako zabranianie mu robienia tego co kocha. kazda rozmowe ucinal. a ja chcialam tylko ustaic jakis tygodniowy grafik zeby kazdy byl zadowolony.
Hyhy pisze:Lilian napisał/a:
on mnie zlapal za sweter, przytulil i pocalowal.
Jakie to romantyczne . To wy sie rozstaliscie?
tak rozstalismy sie. teraz postaramy sie to posklejac
Awatar użytkownika
vilmon1980
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 239
Rejestracja: 03 sty 2007, 10:24
Skąd: Poznań
Płeć:

Postautor: vilmon1980 » 15 paź 2007, 20:00

Lilian pisze:a widzisz - sobie wyjasnijcie - w tym byl problem - on nie chcial wyjasniac, rozmawiac. przyjezdzalam do niego na weekendy - bo mowil ze lubi jak jestem u niego. sama wtedy nie mialam czasu dla kolezanek, bo caly weekend siedzialam tam, on z kolei nie mial czasu dla mnie wiec siedzialam sama. z drugiej strony jak mowilam mu, ze jestem tu dla ciebie, ze cos mielismy robic a on lecial se hen, on odbieral to jako zabranianie mu robienia tego co kocha. kazda rozmowe ucinal. a ja chcialam tylko ustaic jakis tygodniowy grafik zeby kazdy byl zadowolony.

Zaprasza Cię do siebie a potem Cię zostawia samą... jest to cokolwiek niepoważne. Ja rozumem,że są nagłe sytuacjie ale bez przesady. Na pewno są jakieś sposoby by chociaż jeden weekend na jakiś czas móc przynajmniej w większości spędzić razem, bez poczucia, że jest odbierane przez drugą stronę czegoś co się kocha.
Awatar użytkownika
Koko
Weteran
Weteran
Posty: 1105
Rejestracja: 25 gru 2004, 00:31
Skąd: Małopolska
Płeć:

Postautor: Koko » 16 paź 2007, 02:45

A jak Ty sama czujesz sie z wlasnymi myslami? Umiesz je poukladac? Bo jesli u Ciebie balagan, wewnatrz, jeszcze wiekszy wychodzi na zewnatrz.
Naucz sie najpierw myslec, pozniej mowic. Nawet jesli zajmie Ci to kilka minut. Cisza zawsze lepsza niz krzyk, wowczas istnieje jakis przekaz i nic go nie tlumi (jak np. krzyk).
Moim zdaniem jestes niestabilna, moze czujesz, czego chcesz, ale nie potrafisz tego umiejetnie wyrazic. Naucz sie mowic o sobie, konkretnie, wylaniac calosci z tych nieskladnych resztek.
Nastepny post tez przemysl, skupiajac sie na tym, co istotne. Pomin pier.dolki, male nieporozumienia. Zobaczymy co wyjdzie.
Wiem słowo jak krem
krem na zmarszczki w mojej głowie.
Stormy

Postautor: Stormy » 16 paź 2007, 20:11

a widzisz koko, to wyglada tak ze wielkich nieporozumien nie bylo, wlasnie te male pierdolki urosly do miana gigantycznego problemu. nic ponad to, tu akurat one byly istotne. poszlo o weekendy, moje niewyzycie seksualne, drobne nieporozumienia. a przede wszystkim o jego hobby - on odbieral to co mowie jako chec pozbawienia go wolnosci i uczynienia z siebie pępka swiata. a mi chodzilo o ustalenie granic - nie bedziesz mial czasu w sobote, to po co mam przyjezdzac i sama siedziec. tak jak mowisz - wiem czego chce, ale nie umiem MU wlasnie tego wylozyc, szczegolnie na gorąco.
malo kto nadaza za moim potokiem mysli, skojarzen, w glowie mam chaos, na szczescie kontrolowany w miare, ale ciezko go czasem uporzadkowac zeby go wyrazic. sama za soba nadążam, inni już nie. teraz i tak jest ciut lepiej, zmienilam jedne tabsy na inne i jakos lepiej panuje nad humorami, mniej we mnie tej depresyjnej, samobojczej ostatnio nawet strony.
co do krzykow - krzykow jako krzykow nie bylo duzo, wiecej krzywienia sie, placzu, nerwowego palenia papierosa zeby mysli zebrac. oczywiscie go to juz draznilo, nie umial zrozumiec, ze ja sie papierosem uspokajam, skladam mysli, staram sie nie wybuchnac. skupiam sie na drobnych czynnosciach i za chwile bede umiala sie skladnie na spokojnie wypowiedziec.
Mysi
Początkujący
Początkujący
Posty: 1
Rejestracja: 16 paź 2007, 20:52
Skąd: Z nienacka
Płeć:

Postautor: Mysi » 16 paź 2007, 22:05

Oj Lilian mam wrażenie, ze piszesz o mnie...
Też jestem wybuchowa i we wszystkim szukam "ukrytych złych intencji"...
Nie znoszę siebie za to. Staram się z tym walczyć ale ciężko mi opanować się w chwili kłótni z moim partnerem. Też krzyczę i do tego klnę (nie wyzywam go, tylko (a raczej aż) używam mocnych i częstych "przecinków" a nie przystoi to kobiecie). Poza momentami gdy emocje biorą górę bardzo rzadko przeklinam czy krzyczę. I też dotyczy to tylko moich najbliższych a przede wszystkim mojego Mężczyzny, zwłaszcza, że on też jest uparty jak osioł i czasem zamiast mnie zignorować dopowie coś co już całkowicie wyprowadza mnie z równowagi.. zna mnie dobrze i wie co powiedzieć by się kąśliwie odgryźć, wie co zupełnie mnie nie ruszy a co zadziała jak płachta na byka.
Ostatnio strasznie się pokłóciliśmy ale skończyło sie to długą rozmową, w której sam stwierdził, iż te moje nastroje powodują jego złośliwe uwagi i jest zły na siebie, że czasem coś mówi po to by mi dogryźć choć bardzo mnie kocha i nie chce zranić. I tak żyjemy starając się zmienić na lepsze bo poza kłótniami jest wspaniale, to cudowny człowiek, którego bardzo kocham. Luby zarzuca mi, ze jestem miła do wszystkich znajomych, ze rozumiem żarty jego kumpli i traktuję je na luzie, fajnie się z nimi dogaduje, lubimy się ale jakoś żart od mojego ukochanego w moich uszach nie brzmi już tak samo, zaczynam szukać podtekstów, drążę temat, on ma dość, odgryza się raniąc mnie i taki chory schemat się powtarza. Jakoś nie potrafię wziąć na luz tego co do mnie mówi.. chyba przez to, że tak bardzo mi na nim zależy... Ale walczę sama ze sobą i On także stara się mi pomóc bo teraz w czasie kłótni na siłę mnie przytula i powtarza "oj tak, tak złośnico moja" i w sumie to zaczyna działać bo czasem złość zmienia się w śmiech... Pozdrawiam Cię cieplutko bo doskonale wiem co czujesz :)
Awatar użytkownika
Mysiorek
Weteran
Weteran
Posty: 5887
Rejestracja: 14 lip 2004, 11:22
Skąd: z wykopalisk
Płeć:

Postautor: Mysiorek » 16 paź 2007, 22:23

Andrew pisze:jak facet nie chce gadac i nie umie , to wart nie jest funta kłaków , a jak jeszcze nie potrafi słuchać , brak mi okreslen

A mówiłeś, że tylko średnica jest ważna :|
Lilian pisze:70% awantur to moja wina - nie potrzebna agresja (z tym udam sie do psychologa), fochanie sie za niezgrabnie sformułowane przez niego komplementy, doszukiwanie sie drugiego dna w tym co mowi, i ciągłe czepianie sie

Chaos. Chaos jest w Tobie.
Jeśli nie popracujesz z "lustrem", będzie źle. Na przyszłość też.
Spójrz w siebie, na siebie, na bliskich, wokół... zobacz się z boku.
KOCHAJ...i rób co chcesz!
Stormy

Postautor: Stormy » 17 paź 2007, 13:03

Mysiorek, te twoj efilozoficzne teksty, sztucznie upiekszana sa dosc zabwne przez swoja sztuczna forme ;p
Mysi, ja jestem wylacznie ta strona kąśliwa, choc ostatnio do rany przylóż ;) i to mnie cieszy, ze cokolwiek sie dzieje ja nie wybucham - troche se najwyzej poplacze jak cos zaboli, uwazniej dobieram slowa, mysle nad tym co mowie, a nie gadam od rzeczy. mam nadzieje ze taki stan sie utrzyma na dluzej...
Awatar użytkownika
Andrew
Weteran
Weteran
Posty: 12396
Rejestracja: 23 lis 2003, 14:38
Skąd: z domu
Płeć:

Postautor: Andrew » 18 paź 2007, 08:19

Mysiorek pisze:
Andrew pisze:jak facet nie chce gadac i nie umie , to wart nie jest funta kłaków , a jak jeszcze nie potrafi słuchać , brak mi okreslen

A mówiłeś, że tylko średnica jest ważna :|
.


nic takiego nie mówiłem , to Ty tak mnie odbierasz
srednica ...a i owszem , ale na fiucie , to wazną jest

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 346 gości