czy warto szukać lekarstwa na nieudany związek...
Moderator: modTeam
czy warto szukać lekarstwa na nieudany związek...
witam, minęło już ponad miesiąc od momentu rozpadu mojego poprzedniego związku, trwał on ledwie 3 miesiące i teraz jestem pewien że dobrze postąpiłem zrywając z tą dziewczyną (więcej informacji o tym jaki to był typ dziewczyny możecie przeczytać w temacie "jak byście się zachowali") jeśli chodzi o mnie radze sobie dobrze będąc singlem, nie szukam na siłe bo wg mnie to nonsens, ostatnio dowiedziałem się od kolegi że moja była już po tygodniu umawiała się na randki(założyła sobie konto na fotce i poznaje tam chłopaków ) a od ponad tygodnia ma nowego chłopaka(już sie w nim zakochała ) oczywiście to jej sprawa i jej życie ja chciałbym spytać czy warto tak sie zachowywać, szukać lekarstwa na nieudany związek w nowym, szukać na siłe, niby jest powiedzenie że na nieudaną miłość najlepsza jest nowa ale czy aby na pewno? co Wy sądzicie na ten temat? ile potrzebujecie czasu na poukładanie sobie spraw po zerwaniu? czy macie tzw "okres przejsciowy" i czy wreszcie zdarzyło sie Wam być kiedys takim lekastwem?
interesuje mnie Wasza opinia bo większość ma bogatsze doświadczenia aniżeli ja i możecie obiektywnie odpowiedzieć na pytanie zadane w temacie pozdrawiam
interesuje mnie Wasza opinia bo większość ma bogatsze doświadczenia aniżeli ja i możecie obiektywnie odpowiedzieć na pytanie zadane w temacie pozdrawiam
- joj_sport87
- Maniak
- Posty: 514
- Rejestracja: 03 sie 2006, 23:30
- Skąd: Zamość
- Płeć:
3 miesiace z dziewczyna to cale nic, aczkolwiek tez troszeczke. Wszystko zalezy od czlowieka ile potrzeba mu czasu, ale zazwyczaj lepiej jest znalezc sobie "lekarstwo", oczywiscie bedac przez jakis czas sam (zalezy do stazu zwiazku [np 2 lata z kims - ponad pol roku sam] ja tyle potrzebowalem, ale wszystko zalezy od ludzi). Kazdy jest inny, niektorzy wola byc sami, a niektorzy w ogóle nie potrafia zyc sami (chociaz musza).
Ja nie wiem czy bylem kiedys lekarstwem na gorzkie lzy, ale to bardzo prawdopodobne. Jesli nie chcesz byc takim lekarstwem, najlepiej zebrac dobra informacje o kims, albo po prostu liczyc na jego szczerosc. Czasami dobrze byc takim lekarstwem, ale to juz zalezy bardzo od sytuacji
A co do tematu "jak byscie sie zachowali": widze, ze jednak wyszlo tak jak przypuszczalem, chociaz jestem bardzo ciekawy czy ten jej nowy chlopak to jej były, za ktorym tak wzdychala przy zdjeciach ? fajnie jakbys dal znac
Ja nie wiem czy bylem kiedys lekarstwem na gorzkie lzy, ale to bardzo prawdopodobne. Jesli nie chcesz byc takim lekarstwem, najlepiej zebrac dobra informacje o kims, albo po prostu liczyc na jego szczerosc. Czasami dobrze byc takim lekarstwem, ale to juz zalezy bardzo od sytuacji
A co do tematu "jak byscie sie zachowali": widze, ze jednak wyszlo tak jak przypuszczalem, chociaz jestem bardzo ciekawy czy ten jej nowy chlopak to jej były, za ktorym tak wzdychala przy zdjeciach ? fajnie jakbys dal znac
Co na sile, zazwyczaj nie jest dobre. Zwlaszcza jesli chodzi o zwiazki.
Niemniej jednak, na wlasnym przykladzie: bylam z pewnym Panem przez pol roku, zerwalam a po tygodniu spotkalam kogos, w kim zakochalam sie NAPRAWDE. Moze dlatego, ze niczego nie szukalam, nie oczekiwalam, a tym bardziej nie probowalam na sile. Od tamtego czasu minely nam juz ponad dwa lata i mam nadzieje tak tez zostanie.
Zatem nie czas, ani lekarstwa, tylko stan ducha gra tu kluczowa role. Jesli dasz sie poniesc i dobrze Ci z samym soba wszystko bedzie oki. <jestdobrze>
Niemniej jednak, na wlasnym przykladzie: bylam z pewnym Panem przez pol roku, zerwalam a po tygodniu spotkalam kogos, w kim zakochalam sie NAPRAWDE. Moze dlatego, ze niczego nie szukalam, nie oczekiwalam, a tym bardziej nie probowalam na sile. Od tamtego czasu minely nam juz ponad dwa lata i mam nadzieje tak tez zostanie.
Zatem nie czas, ani lekarstwa, tylko stan ducha gra tu kluczowa role. Jesli dasz sie poniesc i dobrze Ci z samym soba wszystko bedzie oki. <jestdobrze>
Wiem słowo jak krem
krem na zmarszczki w mojej głowie.
krem na zmarszczki w mojej głowie.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Zalezy.
Nigdy nie podobala mi sie idea przeksoczenia z jednego zwiazku w drugi. Ale w sensie rzeczy powazniejszych.
Natomiast, jesli zostalo sie rzuconym, to "odbicie sobie zali i smutkow" w ramionach jakiejs panny, gdzie wiadomo iz nie bedzie to nic powznego, ot zwykly romans, zyl mpomyslem nie jest. Czlowiek nie uzala sie tak bardzo nad soba, widzi ze poza "byla" potrafi przygruchac tez kogos innego itd.
Nigdy nie podobala mi sie idea przeksoczenia z jednego zwiazku w drugi. Ale w sensie rzeczy powazniejszych.
Natomiast, jesli zostalo sie rzuconym, to "odbicie sobie zali i smutkow" w ramionach jakiejs panny, gdzie wiadomo iz nie bedzie to nic powznego, ot zwykly romans, zyl mpomyslem nie jest. Czlowiek nie uzala sie tak bardzo nad soba, widzi ze poza "byla" potrafi przygruchac tez kogos innego itd.
"księżycówka, napisałem Ci priva"
wyszło tak jak przypuszczałeś to fakt ten nowy to nie jej były, widać dziewczyna szuka i szuka i nie bardzo wie czego chce ale to nie o tym ten temat więc nie robie offtopajoj_sport87 pisze:A co do tematu "jak byscie sie zachowali": widze, ze jednak wyszlo tak jak przypuszczalem, chociaz jestem bardzo ciekawy czy ten jej nowy chlopak to jej były, za ktorym tak wzdychala przy zdjeciach ? fajnie jakbys dal znac
Wujo Macias pisze:Natomiast, jesli zostalo sie rzuconym, to "odbicie sobie zali i smutkow" w ramionach jakiejs panny, gdzie wiadomo iz nie bedzie to nic powznego, ot zwykly romans, zyl mpomyslem nie jest.
Jak sa tak postawione zasady to nie.
Sama zastanawiam sie nad czyms podobnym, ale po pierwsze mam bariere fizyczna. nie czuje pozadania, a do jasnej cholery przeciez powinnam a po drugie boje sie ze druga strona szybko by sie zakochala i zaangazowala...
troche lzej mi spedzajac z kims czas, bo nie mysle o nim. ale nie chce nikogo oszukiwac...
chyba sam musisz zdecydowac. a najlepiej po prostu poznajac kogos daj znajomosci sie rozwijac i sam zobaczysz czyu cos z tego bedzie.
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Oj duzo pytan duzo...don pedro pisze:zy warto tak sie zachowywać, szukać lekarstwa na nieudany związek w nowym, szukać na siłe, niby jest powiedzenie że na nieudaną miłość najlepsza jest nowa ale czy aby na pewno? co Wy sądzicie na ten temat? ile potrzebujecie czasu na poukładanie sobie spraw po zerwaniu? czy macie tzw "okres przejsciowy" i czy wreszcie zdarzyło sie Wam być kiedys takim lekastwem?
Niech ja to zbiore do kupy. Nigdy niczyim plasterem z tego co wiem nie bylam. Sama mialam kilka. Nie warto bylo, mialam wyrzuty ze wykorzystuje czyjes szczere uczucia. Konczylo sie to szybko.
Nie jestem za takim zachowaniem wiec. Nie kiedy moze komus przysporzyc bolu i nie zeby wywolac jakies zazdrosci czy bog wie co w bylym.
Jednakze sama teraz od miesiaca juz ponad jestem sama. Rozstalismy sie. I nie po 3 miesiacach, ale po ponad 3 latach. I nie mowie, ze nie boli. Sama teraz szaleje, rozbijam jakies zwiazki (nie chcacy), flirtuje i robie co chce. Jednak nie szukam faceta i nie chce nikogo na stale. Nie moge byc z kims kochajac kogos innego. Problem pojawia sie jednak kiedy brak ci bliskosci, ciepla, czulosc, sexu. Sama na bok odstawilam polowe swoich kolezanek, a bez kilku spotkan z kolegami tygodniowo nie moge funkcjonowac juz chyba Brak mi faceta, kogos komu mozna zrobic nalesniki, napic sie, pogadac do switu, poszalec, uprac mu ciuchy, pojsc do kina, na kawe czy obiad. Lgne teraz do mezczyzn straszliwie. Jednak to tez sa ludzie i nie traktuje ich (przynajmniej swiadomie) jako lekarstwa. Nie robie tez nic na sile, staram sie wszystko robic zgodnie z tym co chce i z rozsadkiem. Raz lepiej mi wychodzi raz gorzej.
Nie zgadzam sie z tym, ze po fajnym pelnym milosci zwiazku warto sie angazowac w cos innego.
Mój obecny facet na początku czuł się jak taki plaster na złamana serce. Jesteśmy razem 2,5 roku. Przed nim byłam kilka miesięcy z facetem, który wyjechał do pracy za granicę na 5 tygodni, byłam wściekła, zła i załamana, bo po 2 tygodniach przestał się odzywać. Z koleżanką chodziłam do pewnego pubu, żaliłam się jej, gadałyśmy całymi wieczorami o byle czym. Nie szukałam faceta, ale to on mnie znalazł. Spotykałam się z nim, podobał mi się jak cholera, sama myślałam że jest lekarstwem. I czekałam na powrót tamtego... Ale nie wrócił... A z tym "nowym" wpadłam po uszy. Chcieliśmy być razem. I jesteśmy. Po powrocie tego pierwszego spotkaliśmy się i oboje nie mieliśmy do siebie żadnych pretensji, oboje wiedzieliśmy że miłość się wypaliło, a raczej że w ogóle jej między nami nie było. Teraz on znowu wyjechał, nie ma nikogo. A ja jestem szczęśliwa, mimo że długo musiałam obecnemu tłumaczyć że nie był i nie jest żadnym lekarstwem tylko miłością mojego życia.
Dlatego uważam, że nie ma znaczenia czy ktoś nas akurat zranił czy zostawił. Jeśli miłość ma przyjść to przyjdzie, przypadkiem, nie szukana. A szukanie na siłe jest najgorsze z możliwych, bo po rozstaniu mamy naogół mniejsze poczucie własnej wartości, a kiedy nie idzie nam szukanie na siłe, to poczucie może w końcu sięgnąć dna...
Dlatego uważam, że nie ma znaczenia czy ktoś nas akurat zranił czy zostawił. Jeśli miłość ma przyjść to przyjdzie, przypadkiem, nie szukana. A szukanie na siłe jest najgorsze z możliwych, bo po rozstaniu mamy naogół mniejsze poczucie własnej wartości, a kiedy nie idzie nam szukanie na siłe, to poczucie może w końcu sięgnąć dna...
Wszystko i tak jest subiektywne. A najbardziej subiektywnym uczuciem z możliwych jest miłość. Nie ma żadnej gotowej recepty na problemy, jakie podejmujesz. Trzeba zatem rozważyć: jestem sam, bo ciągle kocham, ale nie wyszło; albo: jestem z kimś następnym, bo nie umiem być sam, ale ciągle kocham kogoś tamtego. A także zestaw namber dwa: jestem z kimś następnym, bo nie kochał(a)em, a nie chce mi się samotnie turlać dropsów; & nie jestem z nikim, bo czekam na coś, nad czym nie będzie trzeba zadawać tych wszystkich głupich pytań.
Jesteśmy przecież nowi, lepsi. Lajfstajlowi, trendy, cool, k*rwa, sprawdzeni, jak najbardziej sprawdzeni na Zachodzie.
Łatwo powiedzieć: Nie będę nawiązywać nowej znajomości np. przez 6miesiący
A potem życie pokazuje swoje...byłam z facetem kilka lat. TOTALNA pomyłka (po fakcie łatwo się mówi). Teraz jestem bardzo (nadal) szczęśliwa w (już nie tak znowu) nowym związku (2lata). między jednym a drugim nie minął "przepisowy" czas. I co? NIC. Każdy człowiek działa inaczej. Kiedyś myślałam, że trzeba czasu by związać się z kimś po poważnym związku. Teraz wiem, że nie musi być to wcale TAK DŁUGI czas. Gdy poznałam Mojego Kochanego cała trauma związana z poprzednim związkiem zaczęła powoli, ale skutecznie zamieniać się w bagaż doświadczenia i mgliste wspomnie
A potem życie pokazuje swoje...byłam z facetem kilka lat. TOTALNA pomyłka (po fakcie łatwo się mówi). Teraz jestem bardzo (nadal) szczęśliwa w (już nie tak znowu) nowym związku (2lata). między jednym a drugim nie minął "przepisowy" czas. I co? NIC. Każdy człowiek działa inaczej. Kiedyś myślałam, że trzeba czasu by związać się z kimś po poważnym związku. Teraz wiem, że nie musi być to wcale TAK DŁUGI czas. Gdy poznałam Mojego Kochanego cała trauma związana z poprzednim związkiem zaczęła powoli, ale skutecznie zamieniać się w bagaż doświadczenia i mgliste wspomnie
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Zawołam i dostanę odpowiedź
don pedro pisze:chciałbym spytać czy warto tak sie zachowywać, szukać lekarstwa na nieudany związek w nowym, szukać na siłe, niby jest powiedzenie że na nieudaną miłość najlepsza jest nowa ale czy aby na pewno? co Wy sądzicie na ten temat? ile potrzebujecie czasu na poukładanie sobie spraw po zerwaniu? czy macie tzw "okres przejsciowy" i czy wreszcie zdarzyło sie Wam być kiedys takim lekastwem?
1. Jeżeli to ma być tylko klin klinem to nie warto. Nie ma sensu ranienia drugiej osoby, tylko dlatego aby pokazać przed byłym/byłą, że nam nie zalezy.
2. To prawda na nieudaną miłosc najlepsza jest nowa, ale pod warunkiem, że jest to szczere uczucie i wypływa one z obopulnej chęci bycia razem, a nie jak już wspomniałam, chcęci pokazania byłej/byłemu, jak doskonale sobie bez niej/niego radzimy.
3. U mnie róznie bywało z tymi okresami przejściowymi. Raz miałam. Innymi razami nie, ale tu sytuacja była zupełnie inna.
4. Tak, zdarzyło. Na szczęście zdąrzylam się wycofać nim się zaangażowałam.
"Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
anika pisze:2. To prawda na nieudaną miłosc najlepsza jest nowa, ale pod warunkiem, że jest to szczere uczucie i wypływa one z obopulnej chęci bycia razem, a nie jak już wspomniałam, chcęci pokazania byłej/byłemu, jak doskonale sobie bez niej/niego radzimy.
Tylko jak odróżnić jedno od drugiego? Gdy jeszcze wszystko Cię boli? Nie wiem czy mi się udało. Myślę, że tak, ale był taki moment, że miałam wątpliwości. Czy jestem z tym facetem, bo chcę z nim być, czy dlatego, że nie chcę być sama!!! Bardzo przestraszyłam się wtedy jak bardzo mogłam go zranić, jesli to byłby tylko MÓJ egoizm. To jest ryzyko "szybkich" związków...jestem teraz bardzo szczęśliwa i cieszę się, ze nie czekałam na przepisowy czas wiązania się z kimś nowym.
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Zawołam i dostanę odpowiedź
Lina pisze:Tylko jak odróżnić jedno od drugiego? Gdy jeszcze wszystko Cię boli?
Wydaje mi się, ze jesli juz koniecznie chcesz zrobić na złość swojemu/swojej byłej to doskonale sobei z tego zdajesz sprawy i nie masz tych wątpliwości.
Lina pisze: Czy jestem z tym facetem, bo chcę z nim być, czy dlatego, że nie chcę być sama!!! Bardzo przestraszyłam się wtedy jak bardzo mogłam go zranić, jesli to byłby tylko MÓJ egoizm. To jest ryzyko "szybkich" związków...
No właśnie bałaś się, ze go zranisz, a to oznacza, że nawet jeśli nie ejst to jeszcze miłość to już Ci zależy. A skoro zależy to warto spróbowac, bo życie jest zbyt krótkie żeby pozwolić sobie na marnowanie takich sytuacji
"Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Dokladnie. Czlowiek tracac kogos po paru latach mysli, ze bez problemu moze funkcjonowac. Potem zas sie okazuje, ze radzi sobie tak srednio dobrze, bo podwiadomie szuka partnera. Spytasz czy chce teraz kogos "NIE! Nikogo." i to moze byc i prawda, ale jak sie tyle czasu bylo z kims to naprawde ciezko jest sie przestawic na bycie samemu. I wtedy moga wyniknac takie watpliwosci wlasnie jak kogos poznamy.Lina pisze:Czy jestem z tym facetem, bo chcę z nim być, czy dlatego, że nie chcę być sama!!!
moon pisze:Czlowiek tracac kogos po paru latach mysli, ze bez problemu moze funkcjonowac.
U mnie raczej na odwrót. Jak z nim byłam myślałam, że świat się zawali, gdy odejdę. Co ja ze sobą pocznę biedna nieszczęśliwa ...Jak już się w końcu, po kolejnej akcji, zdecydowałam, świat nie tyle się nie zawalił, co wydał mi się piękniejszy. Boleć - bolało, ale była w tym też wielka ulga.
Wiem też, że łatwiej się pozbierać i zacząć coś od nowa, gdy to TY odchodzisz. Gdy ktoś Cię zostawia, wtedy już nie tak różowo. A i myśli o robieniu byłemu na złość się pojawiają...
Nie powinno sie do tego jednak wykorzystywać innych.
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Zawołam i dostanę odpowiedź
- ksiezycowka
- Weteran
- Posty: 12688
- Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
- Skąd: Wawa
- Płeć:
Ja mam to samo. Świat sie nie zawalil, bo on nie byl calm moim swiatem. Jednak... czuje sie jak bez reki momentami. Latam do kolegow zeby mi nawet pasek zrobili, bo samej niby moge, ale to tak dziwnie, bo on to przeciez zawsze robil. No nawet takie glupoty. I podswiadomie mezczyzny mi brak bardzo.Lina pisze:Jak z nim byłam myślałam, że świat się zawali, gdy odejdę. Co ja ze sobą pocznę biedna nieszczęśliwa ...Jak już się w końcu, po kolejnej akcji, zdecydowałam, świat nie tyle się nie zawalił, co wydał mi się piękniejszy. Boleć - bolało, ale była w tym też wielka ulga.
don pedro pisze:....ktoś kiedyś napisał pięknie na tym forum że związek należy budować na sobie, wtedy jest o wiele łatwiej podnieść się po porażce, myśle że to złota recepta i temu komuś należą sie wielkie brawa <browar>
A mi się wydaje że to świetny przepis na bycie samotnym w związku.
Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię.
"Kiedy druga osoba odchodzi, mało komu świat się nie wali. Ale są tacy, którym on się jedynie przemeblowuje - to ci, którzy budują na sobie, nie na tej drugiej osobie. Jeżeli druga osoba jest dla nas całym światem, po czym odchodzi, nie zostaje nam nic, bo ona wszystko zabiera.
Tak nie wolno. Żeby zachować siebie, trzeba budować na sobie. Wspólnie, ale każde na sobie. Jeśli dwa światy się spotkają, to w związku się sumują. Jeśli zaś mojego świata nie ma, bo cały jest światem partnera - w razie odejścia wszystko się rozsypuje.
Jeżeli doprowadziliśmy do stanu, w którym nie zostaje nam nic, bo druga osoba była całym światem i odeszła, nie pozostaje nam nic innego, jak od nowa odbudować swój świat. Krok po kroczku. Nasz świat jest nam potrzebny, bo to nasz punkt odniesienia, a jednocześnie baza wszystkiego. Bez niego jesteśmy słabi i czujemy się żadni, bo nasze życie nie ma kontekstu, a siebie definiujemy tylko poprzez drugiego człowieka, co jest bardzo zgubne. Drugi człowiek odejdzie - tracimy definicję swojego JA. Jeżeli mamy swój świat, nie wali się fundament naszego istnienia i działania, bo baza nam pozostaje. Może trochę uboższa, ale pozostaje.
Odbudować swój świat - oto metoda. Stopniowo go meblujmy, początkowo wkładając do niego to, co dawno temu sprawiało nam radość. Usiądźmy w swoim dawnym pokoju, przy biurku, gdzie w szkole odrabialiśmy lekcje, w pokoju, w którym przeżywaliśmy szkolne i rodzinne sprzeczki, radości. Ten pokój to azyl, powrót do przeszłości. I przypomnijmy sobie, co nam sprawiało przyjemność. Zacznijmy to robić. Po prostu cofnijmy się do przeszłości i krok po kroczku odtwórzmy budowanie swojego świata, od początku. Jak kiedyś, tyle że w przyspieszonym tempie." -napisała @MRT
o to dokładnie mi chodziło Animal
Tak nie wolno. Żeby zachować siebie, trzeba budować na sobie. Wspólnie, ale każde na sobie. Jeśli dwa światy się spotkają, to w związku się sumują. Jeśli zaś mojego świata nie ma, bo cały jest światem partnera - w razie odejścia wszystko się rozsypuje.
Jeżeli doprowadziliśmy do stanu, w którym nie zostaje nam nic, bo druga osoba była całym światem i odeszła, nie pozostaje nam nic innego, jak od nowa odbudować swój świat. Krok po kroczku. Nasz świat jest nam potrzebny, bo to nasz punkt odniesienia, a jednocześnie baza wszystkiego. Bez niego jesteśmy słabi i czujemy się żadni, bo nasze życie nie ma kontekstu, a siebie definiujemy tylko poprzez drugiego człowieka, co jest bardzo zgubne. Drugi człowiek odejdzie - tracimy definicję swojego JA. Jeżeli mamy swój świat, nie wali się fundament naszego istnienia i działania, bo baza nam pozostaje. Może trochę uboższa, ale pozostaje.
Odbudować swój świat - oto metoda. Stopniowo go meblujmy, początkowo wkładając do niego to, co dawno temu sprawiało nam radość. Usiądźmy w swoim dawnym pokoju, przy biurku, gdzie w szkole odrabialiśmy lekcje, w pokoju, w którym przeżywaliśmy szkolne i rodzinne sprzeczki, radości. Ten pokój to azyl, powrót do przeszłości. I przypomnijmy sobie, co nam sprawiało przyjemność. Zacznijmy to robić. Po prostu cofnijmy się do przeszłości i krok po kroczku odtwórzmy budowanie swojego świata, od początku. Jak kiedyś, tyle że w przyspieszonym tempie." -napisała @MRT
o to dokładnie mi chodziło Animal
Ja powie tak: ja się właśnie w taki sposob znalazałam lekarstwo na rany po bardzo nieudnaym i toksycznym związku. To nawet nie była kwestia tego, że znów się zakochałam i nagle przestałam myśleć o byłym- bo takie rzeczy nie mijają z dnia na dzień. Trzeba nie jedną noc z tym przespać. U mnie ukojenie nastąpiło dlatego, że po prostu znów w siebie uwierzyłam, uwierzyłam, że mogę być z kimś, że mogę być dla kogoś całym światem, że jestem w stanie zbudować normalny, wartościowy związek, że świat sie nie kończy na jednym facecie.
Oczywiście nic na siłę- bo można sie z jednego toksyczngo związku wpakować w drugi.
Oczywiście nic na siłę- bo można sie z jednego toksyczngo związku wpakować w drugi.
"(...) pomyśl... co za głupiec z niego-
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
mówi, że umiera z mego powodu....
zupełnie jakbym była chorobą"
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 108 gości