agnieszka.com.pl • Malzenstwo, po jakim czasie?? - Strona 3
Strona 3 z 6

: 06 gru 2005, 19:15
autor: Grace
złotooka kotka pisze:guli napisał/a:
Gdy dwoje dorosłych ludzi chce być ze sobą to ślub nie jest najważniejszy

Nie najwaznieszy, ale dla niektorych (np. dla mnie) cholernie wazny.

ok, dla ciebie jest wazny, choc dla mnie nie. Szczerze to nie rozumiem, co w tym dniu takiego waznego -ot symbolika, tyle, ze z wieksza tradycja. A dla mnie wazne sa uczucia- nie przysiegi.
guli pisze:Ale nie obraż się Złotooka, ale z twoich postów straszną desperacją powiewa... czyżbyś się obawiała, że nie zaliczysz tego egzaminu??

tez mam takie wrazenie

: 06 gru 2005, 19:48
autor: ksiezycowka
Gosia... pisze:ok, dla ciebie jest wazny, choc dla mnie nie. Szczerze to nie rozumiem, co w tym dniu takiego waznego -ot symbolika, tyle, ze z wieksza tradycja. A dla mnie wazne sa uczucia- nie przysiegi.

A dodaj jeszcze fakt, ze ktoś jest wierzący. To nieco zmienia postac rzeczy. :]

: 06 gru 2005, 19:55
autor: En Vouge
hmmm bycie ze soba np. w 8letnim związku(bądź tez z krótszym stażem) ,przebywania ze sobą non stop już daje jakieś wyobrazenie o tym jak wygląda małzeństwo.Izgadzam się ze zawarcie związku małżeńskiego to tylko formalność.
Chociaż jednym to jest potrzebne do szcześcia,
pokazuje i utwierdza w uczuciu ,a dla drugich to w ogóle ni ema znaczenia...

: 06 gru 2005, 20:13
autor: mrt
Ja tam jestem zwolenniczką twierdzenia, że ślub to jest coś, co ma coś zaczynać. A nie przypieczętowywać, ewentualnie, niestety, stanowić zwieńczenie, które często oznacza koniec.

Jak się taki długoletni związek przypieczętuje ślubem, to potem już tylko z górki, bo wszystko, co nowe, zostało zeżarte przed. Wolałabym, żeby to był jednak naprawdę początek nowej drogi życia.

: 12 gru 2005, 19:16
autor: karmen
czas czy nie czas... widze, że różne sa odpowiedzi.. ja jestem z moim facetem już 3 lata.. ja mam 20 lat a on 25... na czwarta rocznice planujemy zaręczyny a od 4 rocznicy do dwoch lat slub... co prawda moje kochanie będzie ialo juz wtedy 28 lat ale chyba nie aż tak wazny jest wiek...
trzeba jednak pamiętać, że żeby wziąść ten ślub to trzeba pomyśleć najpierw o tym co będzie ,,PO" ślubie trzba miec prace, gdzies zamieszkać mieć juz jakiś plan a nie tak po prostu ,,chop siup" bo sie jest juz z kims tam 3 czy więcej lat...

: 12 gru 2005, 21:47
autor: AlicE!
karmen pisze:czas czy nie czas... widze, że różne sa odpowiedzi.. ja jestem z moim facetem już 3 lata.. ja mam 20 lat a on 25... na czwarta rocznice planujemy zaręczyny a od 4 rocznicy do dwoch lat slub... co prawda moje kochanie będzie ialo juz wtedy 28 lat ale chyba nie aż tak wazny jest wiek...
trzeba jednak pamiętać, że żeby wziąść ten ślub to trzeba pomyśleć najpierw o tym co będzie ,,PO" ślubie trzba miec prace, gdzies zamieszkać mieć juz jakiś plan a nie tak po prostu ,,chop siup" bo sie jest juz z kims tam 3 czy więcej lat...


Dokladnie tak.
I od pewnego czasu wydaje mi sie ze wole chyba najpierw sobie razem pomieszkac niz podejmowac pochopne decyzje... Przysieganie przed Bogiem bo "juz mam swoj wiek" albo cos w tym stylu [mowie o przyszlosci, teraz to jeszcze nie mysle o slubie wcale:P]
wydaje mi sie troche ryzykowne ;] Chociaz tak sobie mysle ze rowniez mieszkanie razem bez slubu w chrzescijanstwie sie nie godzi...Wiec czuje sie troche w kropce, choc ten problem mnie jeszcze bezpośrednio nie dotyczy...

: 12 gru 2005, 23:11
autor: Anielica
Tyle ile zwiazków tyle sytuacji z tymi ślubami ;)

Ja najchetniej juz bym wzięła, zamieszkała z moim partnerem i miała święty spokój od rodziców i nnych osób... i to juz nie sa jakies widzimisie, bo sytuacje mam jaką mam i ona czasami mnie zmusza do takich przemyśleń, w jakis sposób było by mi łatwiej... zresztą My jestesmy juz ze sobą ponad 2 lata znamy się b.dobrze, On jest wyjątkowy /inny od tych wszystkich facetów którzy chodzą po ziemii, sądzę, że Mój należy do gatunku który jest zagrożony wymarciem i dlatego z niego nie zrezygnuję/.

: 14 gru 2005, 11:54
autor: Offik
nie umiem powiedziec po jakim czasie chciałbym się żenić, natomiast wiem jedno, na pewno nie bedzie to szybko , minimum kilka lat (3-4) tak aby przez ten czas poznac ewentualną malzonke, za duzo w moim otoczeniu nieudanych młodych malzenstw ;/

: 27 lip 2007, 22:38
autor: Grace
mrt pisze:Jak się taki długoletni związek przypieczętuje ślubem, to potem już tylko z górki, bo wszystko, co nowe, zostało zeżarte przed. Wolałabym, żeby to był jednak naprawdę początek nowej drogi życia.

Tak przeglądam ten temat. Kuurcze, ale mi się zmieniło przez 2 lata :(
Zgadzam się z mrt. Ja z moim K. w chwili planowanego ślubu będziemy razem 7 lat. Chryste. Kupa czasu :/ Też bym wolała, żeby to był początek nowej drogi i na pewno będzie. Ale... pozostaje ale.
Ten temat cholernie mnie dobija, jak żaden inny.
W ogóle, jak się czytam, to bardzo się zmieniło moje nastawienie do miłości. Trochę mi przykro, bo nie mam w tej chwili nawet różowych oprawek.

: 27 lip 2007, 22:42
autor: ksiezycowka
Gosia... pisze:Ja z moim K. w chwili planowanego ślubu będziemy razem 7 lat.
U mnie tez sie pozmienialo. Myslami sie nie dobijam, bo do slubu przestalo mi sie spieszyc. Szczerze mowiac ten temat mnie zupelnie nei obchodzi teraz. Jak zechce to sie chajtne jak nie to nie. Nie czuje sie gotowa i nie odpowiedzialabym ani teraz ani w najblizszym czasie "tak" na pewno.

: 27 lip 2007, 22:44
autor: Grace
moon pisze:Jak zechce to sie chajtne jak nie to nie.

Ja o sobie tego powiedzieć nie mogę :)

: 27 lip 2007, 23:38
autor: Lagartija
A ja jestem w szoku po tych 2 latach ze taki temat założyłam <aniolek> <hahaha> Mi sie tez pozmieniało... myślałam ze to miłość do grobowej deski, a tu prosze - nie wiadomo kiedy wkradla sie rutyna... <pijak>

: 28 lip 2007, 00:44
autor: Nola
mi się do ślubu w ogóle nie śpieszy - mam nadzieję, że nie upadnę na głowę i nie wezmę go przed 30 rokiem życia. i jeśli już mam go brać, to z facetem, z którym jestem minimum 3 lata i po doświadczeniu wspólnego mieszkania - kota w worku nie kupię, żeby być potem nieszczęśliwa, że facet anioł zamienił się po ślubie w potwora.


ale ogólnie rzecz biorąc, ślub kojarzy mi się negatywnie, mam do tego jakąś odrazę. dla mnie jest to tylko formalność; coś wyzbyte romantyzmu;pewnego rodzaju układ, na który decyduje się dwoje ludzi bardziej z rozsądku niż miłości. ślub jest bardziej korzystną "inwestycją" dla kobiety niż faceta - daje jej poczucie bezpieczeństwa i większą gwarancję, że facet 2 razy się zastanowi zanim porzuci żonę i dziecko, bo mu się odwidziało albo poznał inną i nagle się w niej zakochał. kobiety ciągną facetów do ołtarza, a oni właśnie najczęściej się opierają - pewnie dlatego, że jak to kiedyś pisała Miltonia, nie muszą mieć ślubu, żeby mieć ugotowany obiad/wyprasowaną koszulę czy wyprane skarpetki.

dla mnie ślub to po prostu nuda, marazm, rutyna i rozsądek. wiem, że zaraz zostanę zjechana przez obrońców instytucji małżeństwa, ale trudno - taki właśnie mam na to pogląd.

: 28 lip 2007, 01:21
autor: lollirot
yyy... wcięło mnie <hahaha>

c-f pisze:kobiety ciągną facetów do ołtarza, a oni właśnie najczęściej się opierają - pewnie dlatego, że jak to kiedyś pisała Miltonia, nie muszą mieć ślubu, żeby mieć ugotowany obiad/wyprasowaną koszulę czy wyprane skarpetki.

a to ciekawe, bo mój najchętniej brałby już ślub, to ja się opieram :)

[ Dodano: 2007-07-28, 01:22 ]
c-f pisze:dla mnie ślub to po prostu nuda, marazm, rutyna i rozsądek

musisz mieć baaardzo nieszczęśliwych rodziców <glaszcze>

: 28 lip 2007, 01:54
autor: Nola
lollirot pisze:a to ciekawe, bo mój najchętniej brałby już ślub, to ja się opieram :)


nie napisałam przecież, że zawsze.
lollirot pisze:musisz mieć baaardzo nieszczęśliwych rodziców <glaszcze>


rzadko widzę szczęśliwe małżeństwa.

[ Dodano: 2007-07-28, 01:54 ]
lollirot pisze:yyy... wcięło mnie <hahaha>


a co w tym takiego super śmiesznego? rozumiem, że może się wydawać dziwne/niezrozumiałe/głupie, ale że śmieszne, to już mniej.

: 28 lip 2007, 06:35
autor: SaliMali
Gosia... pisze:W ogóle, jak się czytam, to bardzo się zmieniło moje nastawienie do miłości. Trochę mi przykro, bo nie mam w tej chwili nawet różowych oprawek
dokladnie to samo ostatnio stwierdzilam. Rok temu przyszlam na fourm i od tamtego czasu bardzo sie zmienilam, zminielo sie moje podejscie do swiata i zycia a najbardziej chyba juz od milosci
moon pisze:Nie czuje sie gotowa i nie odpowiedzialabym ani teraz ani w najblizszym czasie "tak" na pewno.
ja tak samo, a co najsmieszniejsze, lub tez najbardziej zalosne jeszcze jakis rok temu zgodzilabym sie bez dluzszego zastanowienia. Wtedy bylam pewna....
Lagartija pisze:Mi sie tez pozmieniało... myślałam ze to miłość do grobowej deski, a tu prosze - nie wiadomo kiedy wkradla sie rutyna...
przykro cos takiego czytac i przykro cos tyakiego czuc ...
c-f pisze:lollirot napisał/a:
musisz mieć baaardzo nieszczęśliwych rodziców
rzadko widzę szczęśliwe małżeństwa.
a ja widze czesto na szczescie :D duzo wokol mnie rozwodow i nieszczesliwych malzenstw, ale tez baaardzo duzo takich, ktore sie nadal kochaja, szanuja

: 28 lip 2007, 08:23
autor: Dzindzer
Jesli to ja miala bym sie oswiadczyc, to jlubu nie było by do trzydzistki, jesli w ogóle by był. Mi slub jakos specjalnie nie jest do niczego potrzebny. Jednak narzeczonemu troche sie poglady zmieniły, lub dojrzał do posiadania zony i sie oswiadczył. Zgodziłam sie , choc byłam cholernie zaskoczona. no w koncu kocham go, chce z nim byc do końca zycia, wiec czemu nie zostac zoną.

Po jakim czasie slub ??
Nie wiem, na pewno po takim by decyzja była podjeta swiadomie. Bardzo pomocne jest tu wspólne mieszkanie :)

: 28 lip 2007, 09:06
autor: neo7
Lagartija pisze:A ja jestem w szoku po tych 2 latach ze taki temat założyłam Mi sie tez pozmieniało...

Lagartija pisze:nie wiadomo kiedy wkradla sie rutyna...

Gosia... pisze:Tak przeglądam ten temat. Kuurcze, ale mi się zmieniło przez 2 lata

moon pisze:U mnie tez sie pozmienialo. Myslami sie nie dobijam

madziorka.m pisze:Wtedy bylam pewna....

Wtedy to działała jeszcze chemia.

Przykro czytać te żale zwiedzionych romantyczek. A miało być tak pięknie.

: 28 lip 2007, 09:34
autor: Lagartija
neo7 pisze:Przykro czytać te żale zwiedzionych romantyczek. A miało być tak pięknie.
To nie żale, po prostu zmienił nam sie światopogląd. Przez te 2 lata bardziej dojrzałyśmy i przejrzalysmy na oczy to wszystko.Zmienilo sie pewnie takze nasze oczekiwanie co do zwiazkow. No i prewnei przyzywczajenie tez sie pojawilo. Romantyczek?Ja nieukrywam jestem romantyczka - zawiedziona? Myslisz ze jak dziewczyna wychodzi w apartamencie w Kazimierzu Dolnym z lazienki i stapa po platkach roz w momencie kiedy caly pokoj tonie w plasku swiec to jest zawiedziona? Jesli o to chodzi to jestem szczesliwa romantyczka;) Wydaje mi sie, ze uzyles po prostu zlego slowa. Mysle, ze kazdy ma w sobie odrobine romantyzmu, nie tylko dziewczyny.

: 28 lip 2007, 11:20
autor: lollirot
c-f pisze:rzadko widzę szczęśliwe małżeństwa.

współczuję. moi rodzice są 25 lat po ślubie i sprawiają wrażenie co raz bardziej w sobie zakochanych :) rodzice mojego też są bardzo udanym małżeństwem :) oczywiście, że widzę też pary nieszczęśliwe, ale mam dobry przykład, że MOŻNA jeśli naprawdę się chce, jeśli jest szacunek i miłość :)

gdyby nie to, że finansowo nie stoję na nogach samodzielnie, pewnie bym się już nie opierała :)

: 28 lip 2007, 11:50
autor: pani_minister
c-f pisze:dla mnie jest to tylko formalność; coś wyzbyte romantyzmu;pewnego rodzaju układ, na który decyduje się dwoje ludzi bardziej z rozsądku niż miłości

Dla mnie to chyba obecnie też bardziej formalność, niż przekroczenie symbolicznego progu, w związku z tym dochodzę do wniosku, ze mogłabym sobie ten ślub wziąć. Równie dobrze mogę go nie brać, ale jakby np. partnerowi zależało, to mogę się dopasować. Właśnie dlatego, że ślub sam w sobie zbyt istotny dla mnie nie jest.

: 28 lip 2007, 13:48
autor: ksiezycowka
madziorka.m pisze:tez najbardziej zalosne jeszcze jakis rok temu zgodzilabym sie bez dluzszego zastanowienia. Wtedy bylam pewna....
Ja tez. A teraz wiem ze bym zle zrobila.
neo7 pisze:Przykro czytać te żale zwiedzionych romantyczek.
Nie obrazaj mnie tym slowem na "r" , prosze <belt>

Od ostatniego posta znow sie wszystko pozmienialo. Slub odsunal sie jeszcze dalej w nieokreslony czas. Poki co nie ma bowiem z kim...

: 28 lip 2007, 14:21
autor: Nola
lollirot pisze:oczywiście, że widzę też pary nieszczęśliwe, ale mam dobry przykład, że MOŻNA jeśli naprawdę się chce, jeśli jest szacunek i miłość :)


nie powiedziałam przecież ,że nie można, ale na pewno jest to baaardzo trudne. poza tym chemia i pożądanie po iluś tam latach bycia razem wygasają na pewno i to też osłabia jakoś wolę, żeby się starać.

: 28 lip 2007, 15:13
autor: SaliMali
Neo, to nie jest jakies zalenie sie, po prostu zmienily mi sie poglady, zdanie na niektore tematy, troche chyba dojrzalam, poznalam nieco inne zycie... tylko o to chodzi. A, niestety, albo i stety nigdy rozmantyczka nie bylam...

: 28 lip 2007, 16:42
autor: neo7
moon pisze:Nie obrazaj mnie tym slowem na "r" , prosze

Nie miałem takiej intencji.
c-f pisze:nie powiedziałam przecież ,że nie można, ale na pewno jest to baaardzo trudne. poza tym chemia i pożądanie po iluś tam latach bycia razem wygasają na pewno i to też osłabia jakoś wolę,

Osłabia albo zupełnie się traci tą wolę.
Cała ta instytucja małżeństwa opiera się na dosyć chwiejnym założeniu że człowiek jest monogamistą i bedzie szczęśliwy do końca życia z tą samą osobą.
Można się cieszyć towarzystwem tej samej osoby przez rok, przez 3 lata ale po pewnym czasie to chyba bardziej przyzwyczajenie niż miłość w pełnym znaczeniu tego słowa.
Może po prostu człowiek z natury nie jest przystosowany na dożywocie z tą samą osobą.

: 28 lip 2007, 18:13
autor: Sir Charles
neo7 pisze:Cała ta instytucja małżeństwa opiera się na dosyć chwiejnym założeniu że człowiek jest monogamistą i bedzie szczęśliwy do końca życia z tą samą osobą.

neo7 pisze:Może po prostu człowiek z natury nie jest przystosowany na dożywocie z tą samą osobą.

Z tą samą może jeszcze mógłby być szczęśliwy - problem najczęściej polega na tym, że tej osoby już nie ma. Zmieniła się tak, że z tamtą niewiele poza danymi personalnymi ją łączy.

Wydaje mi się, że ideą małżeństwa jest trochę właśnie taka wspólna "ewolucja". Jak się nie traktuje tego wystarczająco poważnie, to któregoś dnia po prostu stwierdzasz, że nie kochasz tej osoby. Bez żadnego wyraźnego powodu. Po prostu - błędne bo indywidualne - drogi się rozminęły.

: 28 lip 2007, 22:42
autor: Lagartija
neo7 pisze:Można się cieszyć towarzystwem tej samej osoby przez rok, przez 3 lata ale po pewnym czasie to chyba bardziej przyzwyczajenie niż miłość w pełnym znaczeniu tego słowa.
I wlasnie tego zawsze bede sie bala.

: 28 lip 2007, 22:55
autor: neo7
Lagartija pisze:I wlasnie tego zawsze bede sie bala.

Ten lęk jest zrozumiały ponieważ to zasadza się na tyle głeboko że dotyka pytania o sens życia człowieka. Jeżeli sensem życia człowieka nie jest budowanie szczęśliwego i wiecznego związku z innym to gdzie szukać tego sensu. Ale to nie temat na to forum i nie to miejsce.

: 28 lip 2007, 23:06
autor: Grace
moon pisze:neo7 napisał/a:
Przykro czytać te żale zwiedzionych romantyczek.
Nie obrazaj mnie tym slowem na "r" , prosze

ani mnie. Ani ja rozżalona ani tym bardziej romantyczka.
Sir Charles pisze:Wydaje mi się, że ideą małżeństwa jest trochę właśnie taka wspólna "ewolucja".

Otóż to. Jak dla mnie Charli trafił w sedno.

: 28 lip 2007, 23:07
autor: pani_minister
neo7 pisze:Ale to nie temat na to forum i nie to miejsce.

Widocznie musisz pogrzebać głębiej na forum i zacząć pisać nie tylko o chemii tudzież jej braku :]

neo7 pisze:Jeżeli sensem życia człowieka nie jest budowanie szczęśliwego i wiecznego związku z innym

Oczywiście, że nie jest :| Jak "związek" może być sensem? Jeszcze rozumiem uczucia dzięki niemu wzbudzane, ale sama formalna strona, "bycie z kimś" jako takie, związek/układ sam w sobie? Nikt przy zdrowych zmysłach nie napisze, że żyje po to, żeby z kimś być. A nawet jeśli, to będzie miał na myśli obopólne uczucie i to będzie podstawa, a nie proste spędzanie z kimś czasu możliwie długo, aż do zgonu (mojego lub jej, jak by rzekł boski Boguś Linda).
I nie łączyłabym tak beztrosko przyzwyczajenia z sensem życia, bo zwykła nuda z różnych źródeł wypływająca to nie jest jeszcze światopogląd czy religia.