Dziennik pokładowy,
ledwo zdarzylismy, latalismy po tym gmachu jak oblakani. Nie moglismy znalesc sali a jak juz bylismy na miejscu, okazalo sie ze jest opoznienie i jeszcze czekalismy 10 minut. Siedzielismy na korytarzu i zartowalismy, zupelnie jak nie przyszli rozwodnicy,
rozprawa trwala 10 minut, pani sedzina zadal kilka pytan, wyznaczyla rozprawe na 14 marca i czesc.
Po wszystkim poszlismy do sphinxa cos zjesc i bylo naprawde wesolo. Zartowalismy i atmosfera byla przyjemna.
W samochodzie okazalo sie, ze nie mam panela od radia samochodowego....
![:( :(](./images/smilies/smutny.gif)
Nie wiem czy mi ukradli, czy zgubilam, gdzies zostawilam. W zyciu zgubilam jedna rzecz a teraz to...Strasznie mnie to zasmucilo, szukalam w sadzie, w restauracji i nic...
:567: szkoda mi, bo to byl prezent slubny od mojego szefa dla nas <dal mi kase i powiedzial abym sobie cos kupila, wybralismy radio>.
Tak sobie mysle, ze moze tak mialo byc, ze stracilam je wlasnie w dniu kiedy nasze malzenstwo formalnie zastaje zakonczone...ehhh w domu dopadl mnie cholerny smutek i zal. Nie wiem czy ryczalam za mezem czy za tym cholernym radiem, ...
Jakos nie moge sie z tym pogodzic, bo to bylo moje radio a teraz jakis zasraniec je ma ! Oddawaj !
Mimo, ze rozstalam sie juz dawno z mezem, to ten dzien sprawil, ze wszytsko do mnie worcilo, te wspomnienia...Cos sie zakoczylo. Definitywnie. Dziwnie to nastraja....