Według mnie podstawą miłości jest przyjaźń. Przecież chodzi o to, by dwie osoby były sobie bliskie, pomagały sobie w trudnych chwilach, były oparciem, a także aby dzielić się szczęśliwymi chwilami. Oczywiście, miłość to jest znacznie wyższe uczucie i nie można przyjaźni stawiać na równi z miłością. Tak właściwie to trudno o uściślenie definicji miłości w jednym zdaniu.
Odnośnie problemu autora postu to mam dobrą radę. Byłem w takiej samej sytuacji, zakochałem się w przyjaciółce. Oszczędzę szczegółów, bo kilka osób chciałoby mnie
za to przynudzanie. Do rzeczy, według mnie rozmawianie z nią o Twoim uczuciu nic nie da, a jedynie może pogorszyć sytuacje. Nie chodzi mi o ukrywanie prawdy przed nią, bo jak sam mówisz, ona doskonale wie o Twoim uczuciu. Może to, co powiem zabrzmi okrutnie, ale spójrz na to z takiej perspektywy: nie chce być z Tobą, pomimo iż wie o Twojej miłości wobec niej, a chęć rozmawiania o tym i próba "wspólnego" rozwiązania problemu to tylko desperacka próba zmienienia rzeczywistości. Po co rozmawiać i sprawiać aby była skrępowana? Powiem Ci dlaczego - liczysz, że po takiej rozmowie otworzą się jej oczy i wpadnie w Twoje ramiona. Jedyne, co mogę poradzić to rozmowa z samym sobą. Problem leży w Tobie. Masz do wyboru zerwać kontakt (co raczej jest niemożliwe z racji studiów, ale te przecież nie trwają wiecznie), albo być jej przyjacielem, nic więcej. To trudne, ale nie zmusisz jej do miłości. Jeśli pisane jest Wam być razem to ona sama musi do tego dojrzeć.
Takie jest moje skromne zdanie.
Życzę wszystkim forumowiczom szczęśliwego Nowego Roku.