ona.. on.. i przez 2 lata problemy :(

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

smutna:(
Początkujący
Początkujący
Posty: 9
Rejestracja: 14 paź 2007, 17:09
Skąd: z domu
Płeć:

ona.. on.. i przez 2 lata problemy :(

Postautor: smutna:( » 14 paź 2007, 17:46

witam wszystkich..

mam problem i nie wiem już jak sobie z nim poradzić.. z góry przepraszam jeśli coś tu będzie niejasne i nieskładne ale ciężko wszystko tak opisać słowami..

Więc od początku.. jestem z chłopakiem od 2 lat.. ja mam lat 20 on 22..
różnie to między nami bywało, po niecałym pół roku rozstaliśmy się (to on tego chciał) ale wróciliśmy. Ja jestem taka że łatwo mnie zranić, sprawić przykrość. O wiele rzeczy się obawiam (panicznie boje sie że mnie zostawi). Mam niską samoocenę o sobie ale nie umie tego zmienić :( on z natury jest bardzo bardzo bardzo nerwowy, łatwo go zdenerwować..
i w tym momencie zaczynają się problemy bo ja potrzebuje ciągłych zapewnień z jego strony a jego po pewnym czasie zaczyna to denerwować.. i kłótnia gotowa.. takich przykładów jest tysiące.. ale o co chodzi.. na początku września tego roku zerwał ze mną.. powiedział że ma dość takich sytuacji że on przychodzi po pracy i się ciągle kłócimy.. że nie chce tak żyć.. ale po tygodniu wrócił.. ja wiadomo - ucieszyłam się bo go kocham.. on przy powrocie powiedział że mimo wszystko woli żyć ze mną i kłótniami niż sam i mieć spokój...
przez dwa tygodnie było wszystko ok.. zero kłótni i sprzeczek.. a po tych dwóch tygodniach znów się zaczęło.. ja już sama nie wiem czy to ja jestem winna czy on.. uważam że obydwoje jesteśmy temu winni ale on ciągle mi powtarza że jeśli ja bym się nie zachowała tak to bym go nie sprowokowała.. czyli mówiąc wprost - wszystko moja wina..
zaczęłam mieć myśli że beze mnie byłoby mu lepiej..za pierwszym i drugim razem wysłuchał i zaprzeczył, ale gdy mu o tym powiedziałam trzeci raz to się wkurzył i mi powiedział, że koniec z jego powtarzaniem w kółko tego samego... wiecie co jest najgorsze? że on mi pokazuje wprost że np.przeze mnie mu się zepsuł humor.. i ja choć chce to naprawić to on mi nie daje i do końca dnia siedzi jak zbity pies.. i wtedy mnie jest źle bo choć chciałam pomóc to odmówił.. a tego samego dnia wieczorem mi pisze że na kolejny dzień się nie spotkamy...
to jest kolejna rzecz która mnie boli na maxa.. że to on decyduje kiedy się widzimy.. tzn jest tak że np.ustalamy,że się widzimy cały tydzień, a w poniedziałek się pokłócimy i on już mówi że we wtorek się nie spotkamy.. ja rozumie że jeden dzień robi dobrze czasem, ale chodzi o sam sposób.. ja w tym momencie czuje się jakby on się ze mną w ogóle nie liczył :( próbowałam z nim o tym rozmawiać ale zawsze ta rozmowa się kończy jednym - że ja jestem za miękka żeby podejmować takie decyzje i on musi...
kolejny problem - on jak już wspominałam jest nerwowy i nie umie panować nad nerwami jak jest zdenerwowany.. i mówi mi wtedy słowa które naprawdę mnie bolą.. nie wiem czy to dlatego że ja bym mu nigdy nie umiała tak powiedzieć.. ale czy to jest w porządku jak chłopak mówi swojej dziewczynie średnio raz w tygodniu że mam jej dość? że jest na maxa głupia? fakt, zazwyczaj potem jak mu przejdzie (czyli średnio po jednym dniu) przeprasza (choć nie zawsze), ale mimo wszystko...
Ja z natury jestem taka, że nie lubie się z nim kłócić. Chce od razu przeprosić i żeby było ok.. a on znów nie.. tak jak pisałam średnio po dniu mu mija.. a ja wtedy cały dzień siedzę i boje się że mnie zostawi.. więc po kłótni dzwonie do niego,staram się dobierać odpowiednio słowa ale jego wkurza nawet jak mu powiem 3 razy że go kocham.. i odkłada słuchawkę..
Ja już nie wiem kto robi źle.. najlepiej to jakbym zrezygnowała z tego związku ale kocham go.. myślę że on też mnie kocha bo skoro by nie kochał to po co by wracał? tym bardziej, że nie dość że jest nerwowy to także jest okropnie uparty i jak coś postanowi to to robi, mimo że np czuje inaczej.. a jednak wrócił.. mimo że się zapierał że nie..
kilka osób radziło mi żeby go przetrzymać.. jak on na mnie nawrzeszczy i sobie pojedzie to poczekać aż to on się odezwie.. ale ja tak nie umie :( jedynie raz mi się tak udało właśnie jak się rozstaliśmy.. przestałam się o niego starać i pisać żeby wrócił i po dwóch dniach sam przyszedł..
to też muszę chyba napisać - zazwyczaj to ja się starałam, ja dzwoniłam, ja pierwsza wyciągałam ręke, ja przepraszałam.. nie wiem czy on sie do tego nauczył i to świadomie czy nieświadomie wykorzystuje.. ale ja jak już pisałam nie umie się z nim kłócić... ja chcę do niego pisać kiedy mam potrzebę, uśmiechać się na myśl o nim a nie płakać i obawiać się spotkania jak to będzie..
dziś mu powiedziałam że ostatnio mi daje do zrozumienia (nie wiem czy specjalnie czy nie) że to co się złego dzieje jest tylko moją winą, i jak sie spotykamy to ma zepsuty humor przeze mnie, że to co ja powiem a nie dobiorę odpowiednio w słowa też jest tylko moją winą.. (a czasami naprawdę nie zrobię nic złego tylko on od razu się denerwuje o byle co), to jak mu to powiedziałam to mi odpowiedział że nie będzie mi po raz kolejny powtarzał tego samego i że skończyła się dobroć bo musi coś w tym związku zmienić bo tak nie może być :( i pojechał sam do domu choć mieliśmy inne plany.. a jak się spytałam czy się jutro zobaczymy to napisał że niestety tak..
więc po raz kolejny ja przeprosiłam (choć uważam że nie zrobiłam źle bo mu powiedziałam o tym co mnie boli - kiedyś jak o tym nie mówiłam to mi się obrywało że tego nie mówię więc co miałam zrobić jak nie powiedzieć..) i obiecałam że nie będe wymyślała i że będzie ok..
i co najlepsze - powiedział mi że jak w tym tygodniu choć raz złamię obietnicę to się rozstajemy i mam być tego świadoma.. i poszedł!
potem do niego zadzwoniłam to mi powiedział że mnie nie zostawi ale że jak się będziemy kłócili to w kolejny dzień się nie będziemy widzieli (znów to ja mu to zaproponowałam no bo kurde mówi mi że mnie nie zostawi a tu taki warunek? choć wydaje mi się że powiedział to żeby mnie zmotywować żebym sobie "nie wymyślała" problemów. Bo on już takie pomysły miał - z tym że kiedyś to na mnie działało a teraz przestało)

powiedzmy, że przyzwyczajam się do tego że jest nerwusem i czasem najpierw zrobi a potem myśli ale chyba bez przesady??

proszę doradźcie mi coś bo ja sama nie wiem co mam robić :(

ps.ja naprawdę zmieniłam się dla niego i staram się ciągle ale nie umei zmienić w sobie wszystkiego.. z drugiej strony przecież taką mnie pokochał... więc zupełnie nie rozumiem o co chodzi :(
Awatar użytkownika
Nepalczyk
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 80
Rejestracja: 18 sie 2007, 21:23
Skąd: pol
Płeć:

Postautor: Nepalczyk » 14 paź 2007, 18:10

Chory ten Twój związek, pomyśl że masz całe życie przez sobą. Nie tłumacz się, że kochasz i masz jego miłość - bo to jest chora toksyczna relacja, boisz się z nim ten temat nawet rozpracować wybierając pomoc obcych ludzi z forum.


Recepta jest prosta, popracuj najpierw nad swoim poczuciem własnej wartości, on wie jaka jesteś i wykorzystuje Twoją słabość, jak będziesz wierzyła w siebie, będziesz mogła machnąć palcem na te jego reguły, nie pozwól się tresować, za młoda jesteś. Kochać należy ludzi, którzy darzą nas szacunkiem, typ którego opisałaś nie darzy Ciebie tym czym powinien darzyć mężczyzna kobietę którą kocha.

Głowa do góry :)
Pink Floyd - High Hopes
Awatar użytkownika
ksiezycowka
Weteran
Weteran
Posty: 12688
Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: ksiezycowka » 14 paź 2007, 18:35

smutna:( pisze:zupełnie nie rozumiem o co chodzi :(
O brak szacunku. Jesli sama siebie nie szanujesz jak druga osoba ma Cie szanowac?
Nerwus, nerwusem, ale to niczego nie tlumaczy. Ja tu nawet uczucia w zadna strone nie widze tylko straszny lek przed samotnoscia Wasz.
agata
Weteran
Weteran
Posty: 1636
Rejestracja: 12 lut 2004, 14:31
Skąd: wielkopolska
Płeć:

Postautor: agata » 14 paź 2007, 18:36

powiem tak moj poprzedni zwiazek tez byl lekko toksyczny. Nie było az takich jazd jakie ty opisujesz, ale cos podobnego.....tyle ze ja znałam swoją wartość i nie łaziłam za nim, nie przepraszałam gdy wiedziałam ze jakas kłótnia nie jest moja wina.....a gdy wciaz słyszałam, jaka to jestem niedobra i jak bardzo powinnam sie zmienić odeszłam.... I powiem Ci szczerze ze dzis sie zastanawiam jak ja wytrzymywałam z takim człowiekiem....i podejrzewam ze Ty któregos dnia też przejrzysz na oczy i zobaczysz ze on nie jest wart Ciebie.... bo wybacz ale zycie jest piękne a takie typy jak Twoj facet sprawiaja że nie możesz sie tym cieszyć, bo wciaż chodzisz jak zbity pies.... i jestes z nim nie dlatego ze go kochasz ale dlatego ze boisz sie byc sama.... wiadomo jak sie z kims jest długo to rozstania bywaja trudne...ale wydaje mi sie ze nie chcesz przezyc tak całego zycia...
Awatar użytkownika
Elspeth
Weteran
Weteran
Posty: 1525
Rejestracja: 15 lip 2004, 12:22
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: Elspeth » 14 paź 2007, 18:41

moon pisze:Jesli sama siebie nie szanujesz jak druga osoba ma Cie szanowac?

<brawo>
Facet znalazł sobie zabaweczkę (Ciebie) i się nią bawi. Robi Ci wodę z mózgu a Ty mu na to pozwalasz.
smutna:( pisze:ja naprawdę zmieniłam się dla niego i staram się ciągle ale nie umei zmienić w sobie wszystkiego

a słyszałaś, że nie powinno się zmieniać pod ludzi? A co on takiego robi dla Ciebie?
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
neo7
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 334
Rejestracja: 08 cze 2007, 22:18
Skąd: ze 100-licy
Płeć:

Postautor: neo7 » 14 paź 2007, 18:42

Najpierw naucz się żyć sama ze sobą, a dopiero potem staraj się stworzyć związek.
W ogóle Ciebie nie ma w tym związku. Bo on zrobił to to jesteś szczęśliwa, bo on nie zrobił tego to jesteś nieszczęśliwa. Działasz jak przełącznik - ON albo OFF - wystarczy pstryknąć. A gdzie jesteś Ty? Kim jesteś dla samej siebie? Przede wszystkim powinnaś być dla siebie najważniejsza - i nie chodzi tu o egoizm tylko o głęboki szacunek do siebie i poczucie własnej wartości. Być dla siebie oparciem. Jeżeli ktoś Ciebie rani to tylko dlatego że dajesz mu na to przyzwolenie. Popracuj nad sobą.
sometimes saying nothing says all
smutna :(
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 14
Rejestracja: 15 lip 2006, 09:47
Skąd: Katowice
Płeć:

Postautor: smutna :( » 14 paź 2007, 18:46

ale jak ja mam popracowac? przez 2 lata staram sie próbować różnymi metodami i jakoś nic nie daje tego co bym chciała uzyskać w 100%..
co do tego że mi mówi że jestem zła.. czasem powie w złości ale powtarza mi także że beze mnie by nie umiał żyć.. że mimo że się kłócimy itd że mnie kocha i nie chce mnie stracic..

jeszcze jedno - gdyby nie dazyl mnie uczuciem czy bylby ze mna przez 2 lata? przeciez moglby znalesc sobie kogo innego. Wiec tak do konca nie zgadzam sie z tym ze jestem dla niego tylko zabawka..
Ostatnio zmieniony 14 paź 2007, 18:50 przez smutna :(, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
ksiezycowka
Weteran
Weteran
Posty: 12688
Rejestracja: 13 paź 2004, 13:17
Skąd: Wawa
Płeć:

Postautor: ksiezycowka » 14 paź 2007, 18:49

smutna :( pisze:mimo że się kłócimy itd że mnie kocha
Albo tez boi sie byc sam.
Awatar użytkownika
Elspeth
Weteran
Weteran
Posty: 1525
Rejestracja: 15 lip 2004, 12:22
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: Elspeth » 14 paź 2007, 18:50

słuchajcie to nie ma sensu ona i tak nie przejrzy na oczy, da się sponiewierać, jak się posypie z tym facetem to sobie wmówi, że to tylko jej wina i następny związek będzie dokładnie taki sam. Mam wrażenie, że smutna jest po prostu książkowym przykładem dziewczyny przyciągającej do siebie toksycznych facetów.
DZIEWCZYNO PRZEJRZYJ NA OCZY
Ostatnio zmieniony 14 paź 2007, 18:52 przez Elspeth, łącznie zmieniany 1 raz.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
smutna :(
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 14
Rejestracja: 15 lip 2006, 09:47
Skąd: Katowice
Płeć:

Postautor: smutna :( » 14 paź 2007, 18:51

raczej nie chodzi o to bo ma wybor jesli by chcial
Awatar użytkownika
Elspeth
Weteran
Weteran
Posty: 1525
Rejestracja: 15 lip 2004, 12:22
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: Elspeth » 14 paź 2007, 18:51

smutna :( pisze:gdyby nie dazyl mnie uczuciem czy bylby ze mna przez 2 lata?

oczywiście, że by był, z wygody, z chęci manipulowania, różne powody można znaleźć.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !
smutna :(
Zaglądający
Zaglądający
Posty: 14
Rejestracja: 15 lip 2006, 09:47
Skąd: Katowice
Płeć:

Postautor: smutna :( » 14 paź 2007, 18:52

do Elspeth nie pisz zeby dali spokoj bo po to tu pisze zeby ktos mi pomogl!!!!!!!!!!!!!
Awatar użytkownika
Elspeth
Weteran
Weteran
Posty: 1525
Rejestracja: 15 lip 2004, 12:22
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: Elspeth » 14 paź 2007, 18:55

smutna :( pisze:nie pisz zeby dali spokoj bo po to tu pisze zeby ktos mi pomogl!!!!!!!!!!!!!

No to nie neguj wszystkiego co ludzie Ci piszą. Piszemy, że się nie szanujesz bo dajesz sobą pomiatać? piszemy, a Ty co? Że on Cię niby kocha. Miłości nie okazuje się poprzez muchy w nosie i humory. W tym "związku" wygląda na to że tylko Ty coś z siebie dajesz, próbujesz, starasz się. A to nie wystarczy.
Non! Rien de rien... Non ! Je ne regrette rien !

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 268 gości