jak to zrobic?
Moderator: modTeam
jak to zrobic?
witam , pytanie do osob ktore sa juz dlugo w zwiazku.. mowie tu o kilku latach.
znacie sie , zdazyliscie dobrze poznac , znacie swoje wady zalety , wiecie kiedy jestescie na siebie zli i za co , byc mzoe macie zupelnie rozne charaktery. jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
znacie sie , zdazyliscie dobrze poznac , znacie swoje wady zalety , wiecie kiedy jestescie na siebie zli i za co , byc mzoe macie zupelnie rozne charaktery. jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
Co prawda nie jestem jak narazie dlugodystansowcem jesli chodzi o bycie z kims, ale nachodzi mnie takie pytanie: Jak do cholery niby moze byc tak, ze non stop jest sie w zgodzie jesli jest sie w zwiazku przez kilka lat? Przeciez zawsze moze zdazyc sie jakas roznica zdan i juz klutnia gotowa. Potem jednak zazwyczaj nastepuje pogodzenie i znowu jest ok. Czy nie tak? Zreszta, nie wyobrazam sobie, zebym mial sie nigdy nie klucic z moja dziewczyna, bo mamy troche rozne charaktery, a poza tym... Jest piekna nawet wtedy, kiedy sie zlosci
A gdy dorosne, chce zostac owocem jogobelli...
- joj_sport87
- Maniak
- Posty: 514
- Rejestracja: 03 sie 2006, 23:30
- Skąd: Zamość
- Płeć:
capitaes pisze:. jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
ale po co?
przeciez to normalne, ze czasem sie mozna posprzeczac, powadzic, pospierac o cos - bez specjalnego szanku dla zwiazku. mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku to nie ciagla zgodnosc buduje uczucie i zwiazek.
- Wujo Macias
- Maniak
- Posty: 750
- Rejestracja: 24 paź 2006, 05:06
- Skąd: 3miasto
- Płeć:
Mia pisze:mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku .
Kilka razy zaproponowalem to mojej bylej.
Byla Wujka Maciasa pisze: Misiu, nie sadze zeby to byl dobry pomysl. Wole sie przytulic
Przytualnie w ogole dominowalo nad innymi formami aktywnosci fizycznej w tym zwiazku, ale to juz inna historia, tu chcialem sie tylko wyzalic
"księżycówka, napisałem Ci priva"
Mia pisze:mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku to nie ciagla zgodnosc buduje uczucie i zwiazek.
współczuję Załatwianie problemów przez łóżko przypomina gaszenie pożaru napalmem.
Jedynie odsuwa je w czasie. Nie ciągła zgodność, istotnie. Ale szacunek,zrozumienie, kompromis i spokój.
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
capitaes pisze:byc mzoe macie zupelnie rozne charaktery
Nie być może, ale na pewno ;DD
capitaes pisze:jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
A dlaczego zawsze w zgodzie? Tak się nie da, bo: patrz wyżej Jednak to nie oznacza katastrofy jakiejś, a wręcz przeciwnie. Mamy prawo nie zgadzać się.
capitaes pisze:jak to zrobic?
Nie analizować za dużo i żyć, w pełni akceptując inność partnera, którego przecież kochamy
"Cause we all have wings, but some of us don’t know why"
Joe Cocker
Joe Cocker
sie z Mona zgadzam. do tego tzreba posiadac dośc duzy dystans do siebie i miec poczucie własnej wartosci, dzieki temu łatwiej nie walczyc o kazda pierdołe i nie traktowac wszystkiego, kazdej uwagi jako atak personalny na siebie.
Trzeba umieć ustepowac w rzeczach dla siebie mało istotnych, gdy dwie strony to umieja jest o wiele latwiej. zdaza sie, ze jakas pierdoła jest wazna dla jednej strony, dla drugiej tak niebardzo, wiec ta strona co to tak nie bardzo powinna ustapic.
Dla mnie to akurat było dosc trudne, ja jestem uparta, nawet sobie nie zdawałam sprawy jak czesto upierałam sie dla zasady. A nieprzejmowania sie drobiazgami zaczęłam sie uczyc dla siebie, bo mnie to stresowałao, humor mi psuło. Teraz rzeczy bez znaczenia jestem w stanie olac dla własnego komfortu psychicznego i dla partnera, niech sie cieszy.
Zauwazyłam równiez, ze im bardziej mi to wychodzi tym łatwiej i chetniej mój sie tego doucza. nie zeby był na poczatku zielony jesli o to chodzi.
Duzy szacunek do siebie i partnera, tak to moim zdaniem jest cholernie wazne. Trzeba szanowac kogos kogo sie kocha, według mnie bez szacunku nie moze byc mowy o miłosci. Jednak szacunek do kogos to zamało, siebie tez trzeba szanowac i to nie mniej niz partnera.
Sprzeczki sie zdarzaja, róznice zdan. Wazne by one czegos uczyły, by nie były ciagle te same i o to samo.
Trzeba umieć ustepowac w rzeczach dla siebie mało istotnych, gdy dwie strony to umieja jest o wiele latwiej. zdaza sie, ze jakas pierdoła jest wazna dla jednej strony, dla drugiej tak niebardzo, wiec ta strona co to tak nie bardzo powinna ustapic.
Dla mnie to akurat było dosc trudne, ja jestem uparta, nawet sobie nie zdawałam sprawy jak czesto upierałam sie dla zasady. A nieprzejmowania sie drobiazgami zaczęłam sie uczyc dla siebie, bo mnie to stresowałao, humor mi psuło. Teraz rzeczy bez znaczenia jestem w stanie olac dla własnego komfortu psychicznego i dla partnera, niech sie cieszy.
Zauwazyłam równiez, ze im bardziej mi to wychodzi tym łatwiej i chetniej mój sie tego doucza. nie zeby był na poczatku zielony jesli o to chodzi.
Duzy szacunek do siebie i partnera, tak to moim zdaniem jest cholernie wazne. Trzeba szanowac kogos kogo sie kocha, według mnie bez szacunku nie moze byc mowy o miłosci. Jednak szacunek do kogos to zamało, siebie tez trzeba szanowac i to nie mniej niz partnera.
Sprzeczki sie zdarzaja, róznice zdan. Wazne by one czegos uczyły, by nie były ciagle te same i o to samo.
coż mi sie nie udało zbudować fajnego związku własnie dla tego z blisko 3 lat które razem spędzilismy 1,5 roku to były przede wszystkim kłótnie mniejsze i większe....ale teraz dzięki temu doświadczeniu wiem jak dzialać by pewnych bledów nie powtórzyć w nowym związkucapitaes pisze:zupelnie rozne charaktery
TedBundy pisze:Mia pisze:mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku to nie ciagla zgodnosc buduje uczucie i zwiazek.
współczuję Załatwianie problemów przez łóżko przypomina gaszenie pożaru napalmem.
Jedynie odsuwa je w czasie. Nie ciągła zgodność, istotnie. Ale szacunek,zrozumienie, kompromis i spokój.
Zaraz!! a próbowałeś ? wiec skad ten tekst ! .łózko , sex jest tu jakby katalizatorem i doskonale sie sprawdza !
Widzisz Tedziu , jedni musza gadac godzinami o problemach , a inni pójdą do łózka i bez słów (konwersacji) one sie same rozwiazą , Bowiem kazdy z nich wie co i jak , co zle uczynił , i jak to naprawic .....
powiem tak...w moim poprzednim związku łóżko zupełnie nie wypaliło jako sposób na osiągnięcie zgody... i przyznam ze to tylko przyspieszyło rozpad tego związku, bo sama swiadomość ze to ja mam zawsze mówic ze popełniłam bład i to ja przepraszam,w połączeniu z tym ze nie powiem tego ale ze to pojde z nim do łóżka doprowadziła do tego ze miałam ochotę by seks nie istniał teraz jest zupełnie inaczej w obecnym zwiazku tak naprawdę zaczełam sie cieszyć z tego ze mozemy być blisko
Nie da się zawsze żyć w zgodzie.capitaes pisze:jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
U mnie na początku było tak że pierwszy rok czy tam półtora było idealne - zero kłótni, zawsze zgodni - taka sielanka. Potem zaczęły się już sprzeczki i mniejsze/większe kłótnie. Tego się nie uniknie niestety ale ważne jest to żeby nie kłócić się cały czas bo wtedy to szkoda zdrowia na taki związek.
Ta opcja jest dobra według mnie na przypieczętowanie zgody. Najpierw porozmawiać i dojść do porozumienia a dopiero potem iść do łóżka. Czasami takie godzenie się przez seks zostawia za dużo niedopowiedzeń.Mia pisze:mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku
TedBundy pisze:współczuję Załatwianie problemów przez łóżko przypomina gaszenie pożaru napalmem.
Jedynie odsuwa je w czasie. Nie ciągła zgodność, istotnie. Ale szacunek,zrozumienie, kompromis i spokój.
a przepraszam co Ty mozesz o tym wiedziec?
nie zalatwianie problemow a namietny i ostry seks po klotni, Tedziu to chyba roznica
Joasia pisze:Ta opcja jest dobra według mnie na przypieczętowanie zgody. Najpierw porozmawiać i dojść do porozumienia a dopiero potem iść do łóżka. Czasami takie godzenie się przez seks zostawia za dużo niedopowiedzeń.
w tym sensie to napisalam tyle, ze klotnie bywaja, przynajmniej u mnie, bardzo zywiolowe
Kłótnie to, niestety, naturalny etap w związku. Mija czas zakochania. Pojawia się codzienność. Ważne, żeby problemy wyjaśniać na bieżąco. Nie dopuszczać do sytuacji, gdy kłócimy się 'o wszystko'.
Poza tym: rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. O wszystkim. O tym co cieszy i co boli. Co nam się podoba, a co nie...
Gdy przestajemy szanować siebie, tracimy poczucie własnej wartości. A to dość nieuchronnie prowadzi do zatracania się w związku. Tylko wtedy potrafimy dać partnerowi niezależność. Prawo do własnego zdania, życia. Wydaje mi się, że wtedy miłość nie zamienia się w duszną klatkę, a pozwala obu stronom rozwijać się
Czyli to, że Cię kocham nie znaczy, że muszę się z Tobą zgadzać. U mnie skutkuje
Poza tym: rozmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. O wszystkim. O tym co cieszy i co boli. Co nam się podoba, a co nie...
Dzindzer pisze:Duzy szacunek do siebie i partnera, tak to moim zdaniem jest cholernie wazne. Trzeba szanowac kogos kogo sie kocha, według mnie bez szacunku nie moze byc mowy o miłosci. Jednak szacunek do kogos to zamało, siebie tez trzeba szanowac i to nie mniej niz partnera.
Gdy przestajemy szanować siebie, tracimy poczucie własnej wartości. A to dość nieuchronnie prowadzi do zatracania się w związku. Tylko wtedy potrafimy dać partnerowi niezależność. Prawo do własnego zdania, życia. Wydaje mi się, że wtedy miłość nie zamienia się w duszną klatkę, a pozwala obu stronom rozwijać się
Czyli to, że Cię kocham nie znaczy, że muszę się z Tobą zgadzać. U mnie skutkuje
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Zawołam i dostanę odpowiedź
Joasia pisze:Mia napisał/a:
mozna sie za to pozniej namietnie godzic w lozku
Ta opcja jest dobra według mnie na przypieczętowanie zgody. Najpierw porozmawiać i dojść do porozumienia a dopiero potem iść do łóżka. Czasami takie godzenie się przez seks zostawia za dużo niedopowiedzeń.
No i tutaj się zgodzę z Joasią. Ja też zazwyczaj najpierw staram się z partnerem porozmawiać. Nie lubię zostawiać bez wyjaśnienia spraw, przez które się kłócimy. Dzięki rozmowie staram się unikać popełniania ciągle tych samych błędów.
Z innych sposobów, to jak wyżej - akceptacja partnera, szacunek, przymykanie oka na jakieś drobnostki...
Kiedyś ktoś powiedział, że jeśli nie ma w związku kłótni, to partnerom przestało na sobie zależeć. Oby nie za dużo jednak ich było.
"Pesymista widzi ciemny tunel, optymista widzi światełko w tunelu, realista widzi pociąg, maszynista widzi 3 debili na torach..."
Marissa pisze:Ania82 pisze:Kiedyś ktoś powiedział, że jeśli nie ma w związku kłótni, to partnerom przestało na sobie zależeć.
Z tym się nie zgodzę. Jest inny sposób komunikowania się niż kłótnia, a tym bardziej przy spornych kwestiach, czy okazywaniu sobie że jeszcze zależy im na sobie.
Jasne, że jest inny sposób, ale człowiek jest tylko człowiekiem i niestety, nie zawsze jest w stanie się opanować. Ja tam też należę do tych osób upartych i wybuchowych, podejrzewam, że związek całkowicie bez kłótni byłby dla mnie po prostu nudny...
"Pesymista widzi ciemny tunel, optymista widzi światełko w tunelu, realista widzi pociąg, maszynista widzi 3 debili na torach..."
Ania82 pisze:Jasne, że jest inny sposób, ale człowiek jest tylko człowiekiem i niestety, nie zawsze jest w stanie się opanować. Ja tam też należę do tych osób upartych i wybuchowych, podejrzewam, że związek całkowicie bez kłótni byłby dla mnie po prostu nudny...
Ale ja nic nie mówiłam o tym, żeby zlikwidować całkowicie kłótnie. Chodziło mi o kłótnie które pojawiają się tylko dlatego, bo partner chce pokazać że ukochana/y nadal jest ważną osobą i że na nim/niej zależy tak samo jak na początku.
dziekuje za wszystkie odpowiedzi...
bo chodzi o to ze ktos kogos oskarza , komus cos sie wydaje , ...
wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
zdazy sie kazdemu ze sie podwinie noga , wyniknie jakis konflikt... a mu od razu przychodzi do glowy moja przeszlosc , to jaka zla i okropna bylam ...i zaczyna sie od nowa , znow slucham ze jestem najgorsza , z wielka ambicja..i sie wywyzszam.
a ja chce dobrze , chce z nim zyc w zgodize.
a jest tak ze sie boje wyrazic swego zdania bo mysle sobie , bog jeden wie co on sobie wymysli , jak to zrozumie.. czuje sie przy nim nikim , bo kilka dni jest dobrze , a zaraz on straci humor , bedize mu zle ... i wyzywa sie na mnie. ale tlumaczy to przeciez tym ze on chce dobrze dla mnie , ze pokazuje mi prawde.
i co mam robic?
bo chodzi o to ze ktos kogos oskarza , komus cos sie wydaje , ...
wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
zdazy sie kazdemu ze sie podwinie noga , wyniknie jakis konflikt... a mu od razu przychodzi do glowy moja przeszlosc , to jaka zla i okropna bylam ...i zaczyna sie od nowa , znow slucham ze jestem najgorsza , z wielka ambicja..i sie wywyzszam.
a ja chce dobrze , chce z nim zyc w zgodize.
a jest tak ze sie boje wyrazic swego zdania bo mysle sobie , bog jeden wie co on sobie wymysli , jak to zrozumie.. czuje sie przy nim nikim , bo kilka dni jest dobrze , a zaraz on straci humor , bedize mu zle ... i wyzywa sie na mnie. ale tlumaczy to przeciez tym ze on chce dobrze dla mnie , ze pokazuje mi prawde.
i co mam robic?
capitaes pisze: jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
Nie da się wiecznie żyć w zgodzie. Kazdemu zdarzają się kłótnie czy ciche dni. Sztuką jest dochodzenie po różnych sprzeczkach do zgody oraz iście na kompromisy. Czyli rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa.
Andrew pisze: jedni musza gadac godzinami o problemach , a inni pójdą do łózka i bez słów (konwersacji) one sie same rozwiazą , Bowiem kazdy z nich wie co i jak , co zle uczynił , i jak to naprawic .....
Nie wszytsko da się załatwić łózkiem i niedomówieniami. Moim zdaniem najlpesze rozwiązanie to: kłótnia -> łózko -> spokojna rozmowa... Zresztą jak dwie osoby umią sie porozumiewać, nie trzeba godzinnych rozmów...
capitaes pisze:wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
zdazy sie kazdemu ze sie podwinie noga , wyniknie jakis konflikt... a mu od razu przychodzi do glowy moja przeszlosc , to jaka zla i okropna bylam ...i zaczyna sie od nowa , znow slucham ze jestem najgorsza , z wielka ambicja..i sie wywyzszam.
Pogadaj z nim. Postaw ultimatum, że zrywacie z przeszłością i wzajemnie nie będziecie sobie jej wypominać. Jeśli się nie uda to nie ma sensu tego ciagnać dalej. Szkoda Twoich nerwów i Tego, że takie zachowania jedynie potrafia podkopać Twoje poczucie własnej wartości. Kompromis polega także na tym, że obie strony muszą potrafić przemilczeć pewne sprawy.
capitaes pisze: i wyzywa sie na mnie. ale tlumaczy to przeciez tym ze on chce dobrze dla mnie , ze pokazuje mi prawde.
Dobrymi chęciami, piekło wybrukowane. Facet wyraźnie ma kompleksy, z którymi sam sobie nei radzi i odbija je na Tobie. Czasami nie warto walczyć, lepiej odpuścić.
"Dzisiaj mnie kochasz, jutro nienawidzisz.
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
Dzisiaj mnie pragniesz, jutro się wstydzisz"
capitaes pisze:o chodzi o to ze ktos kogos oskarza , komus cos sie wydaje , ...
wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
zdazy sie kazdemu ze sie podwinie noga , wyniknie jakis konflikt... a mu od razu przychodzi do glowy moja przeszlosc , to jaka zla i okropna bylam ...i zaczyna sie od nowa , znow slucham ze jestem najgorsza , z wielka ambicja..i sie wywyzszam.
a ja chce dobrze , chce z nim zyc w zgodize.
Nie daj sobie tego wszystkiego wmówić. Przykro mi, ale wydaje mi się, że jest to facet z zachwianym poczuciem własnej wartości. Żeby czuć się dobrze musi Ciebie dołować. I uważaj proszę, żebyś nie dała się w tę zabawę wciągnąć. Nie znam go, ale u mnie było niestety podobnie. I prawda jest taka, że obojętnie jak bardzo będziesz "grzeczną dziewczynką" zawsze będzie jakieś ale z jego strony. Nigdy go nie zadowolisz, bo ON tego nie chce. W dobrym związku możesz być przede wszystkim SOBĄ...a nie zadowalać KOGOŚ.
Jest też w tym spore zagrożenie dla Ciebie. Istnieje coś takiego jak "współuzależnienie emocjonalne" wywołane właśnie trwaniem w takim zaburzonym związku. Ciężko się z tym żyje, jeszcze trudniej walczy. Jeśli chcesz napiszę ci na PW jakie są objawy i co należy z tym robić. Trzymaj się
Pod Gwiazdą będę czekać
Zawołam i dostanę odpowiedź
Zawołam i dostanę odpowiedź
otóz to!!!!anika pisze:Dobrymi chęciami, piekło wybrukowane. Facet wyraźnie ma kompleksy, z którymi sam sobie nei radzi i odbija je na Tobie. Czasami nie warto walczyć, lepiej odpuścić.
Moj były obwiniał mnie o wszystko byłam zła bo miałam prawojazdy, bo moja rodzina nie jest rodziną gdzie rządzi tarda reką ojciec, bo nie chodzę do kościoła, bo mam znajomych, bo chcę spędzić trochę czasu z innymi ludzmi nie tylko z nim, bo dostałam stypendium za dobre wyniki w nauce pewnie ze były i dobre rzeczy ale gdy już zaczelismy sie kłócic o wszytsko serdecznie podziękowałam i zamknęłam ten rozdział zycia!!!
nie wiem jak autorka topicu ale dla mnie taka sytuacja była juz nie do zniesienia!!
Mia pisze:nie zalatwianie problemow a namietny i ostry seks po klotni, Tedziu to chyba roznica
ooo to lubie, ale nie po jakis wiekszycz czy powazniejszych ( te sa rzadkoscia i raczej ponich chce zostac sama i wiele przemyslec). Uwielbiam kiedy temat dupereli sie wypalio a emocje sa nadal i te emocje z tych złych przeradzaja sie w namietnośc i porzadanie.
capitaes pisze:wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
to po co on z Toba jest
nie roizumiem, jak mozna byc z kims i go nie akceptowac. Akceptowac trzeba takim jakim jest, liczac sie z tym, że na lepsze sie nie zmieni. a ewentualna zmiana to taki bonusik
Jak się notorycznie kłócisz z partnerem to go zmień, jak Ci dokucza to też go zmień, jeśli te konflikty się nasilają to później wynikają jakieś z tego same patologie życiowe. A kobiety, które poprzez łóżko załatwiają problemy związkowe powinny być ostatnimi, które udzielają tego typu rad. Faceci muszą zawsze patrzeć na związek z szerszej perspektywy, a dla niektórych kobiet to liczy się takie egzystowanie z dnia na dzień, bez żadnych głębszych zastanowień, które powinny wyznaczać drogę relacji z partnerem. Nie rozumiem ludzi, którzy będąc z kimś kilka lat nie potrafią się odnaleźć w życiu jako osoba mogąca dokonać zmian na lepsze.
Pink Floyd - High Hopes
Zaraz!! a próbowałeś ? wiec skad ten tekst ! .łózko , sex jest tu jakby katalizatorem i doskonale sie sprawdza !
g... się sprawdza Odsuwa w czasie. Wątpię, by ktoś miał na tyle miałką osobowość, by nie umiał na spokojnie wyartykułować tego co go gryzie i w ten sposób zlikwidować niesnaski.
Nie przeczę, że to bardzo popularny tok myślenia, istotnie, racja Tyle że każdy kogo znam czy znałem; a tak postępował, długo w związku nie pobył.
Co do kłótni dla kłótni, bo "to odświeża", bo "tak trzeba" już wiele razy pisałem. W swoim przypadku czegoś takiego nie uznaję i tego nie przewiduję.
http://www.facebook.com/LKSPogonLwow
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Reaktywowany w 2009 r. Razem przywróćmy świetność tej historycznej drużynie!
http://www.piotrlabuz.pl/
http://michalpasterski.pl/
http://www.mateuszgrzesiak.pl/
Re: jak to zrobic?
capitaes pisze:witam , pytanie do osob ktore sa juz dlugo w zwiazku.. mowie tu o kilku latach.
znacie sie , zdazyliscie dobrze poznac , znacie swoje wady zalety , wiecie kiedy jestescie na siebie zli i za co , byc mzoe macie zupelnie rozne charaktery. jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
Spytaj się swoich rodziców, bo wydaje się że oni są już dość długo ze sobą
A jak się wstydzisz to obserwuj ich
Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz, rozpocznij to. Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię.
capitaes pisze:jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobicw kilkuletnim związku to ja nie jestem ale się wypowiem
nie żyjemy zawsze w zgodzie, normalną rzeczą jest, że występują jakieś kłótnie, w moim przypadku są one raczej rzadkością (mam na myśli te poważniejsze)
sprzeczki i różnego rodzaju starcia wynikają raczej z różnicy zdań i charakterów, które w reguły dobrze wpływają na związek, a resztę rzeczy albo staramy się olewać albo iść na kompromis
Po tych poważniejszych kłótniach staramy się wszystko wyjaśnic by nie powstały z tego jakieś niedomówienia. Czasami po kłótni uprawiamy sex by 'przemienić' negatywne emocje na bardziej pozytywne i potem rozmawiamy (już bez złych emocji)
Natomiast czasami najpierw rozmawiamy a potem się kochamy zależy od sytuacji.
Przypominam sobie jedną i jedyną sytuację, kiedy się naprawdę ostro pokłóciliśmy i zaraz po niej każde z nas 'zamknęło się w sobie' na jakiś czas aby przemyśleć wszystko i chyba następnego dnia zebraliśmy się do wyjaśnień.capitaes pisze:bo chodzi o to ze ktos kogos oskarza , komus cos sie wydaje , ...
wciaz slucham jaka to zla jestem , ze jestem nienormalna , ze mam okropna przeszlosc , ze sie zmieniam , dobrze , ale nie wystarczajaco..
zdazy sie kazdemu ze sie podwinie noga , wyniknie jakis konflikt... a mu od razu przychodzi do glowy moja przeszlosc , to jaka zla i okropna bylam ...i zaczyna sie od nowa , znow slucham ze jestem najgorsza , z wielka ambicja..i sie wywyzszam
nie możesz pozwolić, żeby tak Cię traktował! To jest niezdrowe...
Wg mnie powinnaś z nim bardzo poważnie i stanowczo porozmawiać, a jeśli to nie pomoże to odejść, bo teraz tkwisz w toksycznym związku...
Jedną z najgorszych dla mnie rzeczy jest właśnie takie psychiczne 'znęcanie' się nad drugą osobą w związku!
capitaes pisze:znacie sie , zdazyliscie dobrze poznac , znacie swoje wady zalety , wiecie kiedy jestescie na siebie zli i za co , byc mzoe macie zupelnie rozne charaktery. jak dajecie sobie rade by zawsze zyc w zgodzie?
jak to zrobic?
Słuchać!
... i natychmiast postawić się w pozycji działania i rozumowania jej/jego.
Skoro mówi, to uwiera. Skoro Ty mówisz, to też coś nie robi. A ma robić wspólnie.
Nie ma obowiązku odpowiadać natychmiast - czas (nawet 1 minuta) bywa zbawienny, a umożliwia nam spojrzenia "oczyma problemu".
KOCHAJ...i rób co chcesz!
TedBundy pisze:pokojnie wyartykułować tego co go gryzie i w ten sposób zlikwidować niesnaski.
Pamiętaj tylko, że to NIE jest sposób uniwersalny dla jakiejkolwiek grupy ludzi. Nie myśl, że wystarczy, aby spotkały się dwie inteligentne uczuciowo osoby i sielankowy związek na lata gotowy? Że kompromis, szacunek, wyrozumiałość, miłość wystarczą? To przecież tak wiele. G prawda, to za mało. Potrzeba jeszcze pieprzu. Namiętności, żądzy, ognia, kłótni, trochę nienawiści. Do dobrego, harmonijnego i długiego związku zło (złoooo....) jest niezbędne. W takim związku musi być wszystko. I rozmowa, i rozwiązanie kłótni bez słów, i foch, i chowanie dumy w kieszeń, i seks, i nieseks.
Nie wiem, czy ktoś załapie troszkę pokrętne porównanie, ale o tym właśnie traktuje najnowszy Rocky mówię serio.
Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Annaki i 587 gości