Mam takie nieodparte wrażenie, że przyjaciel funkcjonuje jak słowo-wytrych, pod które każdy podkłada to, co mu w danej chwili wygodnie (przykład? Klasyczne ,,zostańmy przyjaciółmi'' rzucane przy rozstaniu). Ja mam takich przyjaciół jak moon, w których Ted nie wierzy. Są dla mnie równie cenni jak rodzina, jeżeli nie cenniejsi. A a pewno cenniejsi od partnerek. Bo jakoś tak mi się w życiu ułożyło, że one się zmieniają, a przyjaciele, ciągle ci sami, są ze mną od jakichś 27 lat. I cały czas mogę ma nich liczyć (oczywiście z pełną wzajemnością) w każdej, nawet najtrudniejszej, sytuacji.
Chciałbym podrzucić swoje przemyślenia na temat męsko-damskiej (lub odwrotnie) przyjaźni. Według mnie Mona ma rację, pisząc o przyjaźni między osobami różnych płci ciągnącej się od piaskownicy. Taka przyjaźń jest możliwa, co zresztą dobrze określił i rozwinął martinoo.
Martinoo pisze:Można miec przyjaciółke/przyjaciela w rodzinie... albo znać ją od małego. Wtedy jeszcze nie myslimy o seksie. Jeżeli jednak dobieramy sobie przyjaciela poźniej to jest to pomijajac wszelkie filmy, baśnie i telenowele wydzielenie ze społeczenstwa kolejnej osoby interesującej nas pod pewnymi względami. A od tego juz malutki kroczek do seksu...
Jest to uwarunkowane biologicznie. Niedopuszczając do łączenia się w pary osobników z tego samego stada natura zabezpiecza się przed zubożeniem puli genów, przed chowem wsobnym. Przez setki tysięcy lat było naturalne, że większość osobników, z którymi stykamy się od dziecka jest z nami w jakiś sposób spokrewniona, więc nie powinny one nas pociągać seksualnie. Dzisiaj w niemalże krystalicznie czystej postaci można to zaobserwować w izraelskich kibucach.
Odnoszę wrażenie, że spora część, jeżeli nie wszystkie dziewczyny i kobiety często słowem przyjaciel określają kogoś, kto w jakiś sposób jest im bliski, ale nie na tyle, żeby iść z nim do łóżka. Czasami nigdy, czasami na razie. Choć to pierwsze jest raczej bardziej prawdopodobne, to jednak nie wyklucza drugiego. Patrząc od strony biologii, to wybór partnera odbywa się niemalże w mgnieniu oka. Po zapachu (inne geny dają inny zapach potu, mamy do tego specjalny zmysł o wiele czulszy od węchu, działający podświadomie), stanie skóry (zdrowy - chory), drugorzędnych cechach płciowych (u kobiet biodra i piersi, u mężczyzn umięśnienie) gwarantujących potomkom większe sukcesy reprodukcyjne. Jednakże u ludzi na to wszystko nakłada się dodatkowa warstwa wynikająca z rozwoju umysłowego i konieczności bardzo długiej opieki nad potomkami zanim uzyskają samodzielność. Stąd potrzeba poczucia bezpieczeństwa, w różny sposób określanej stabilności finansowej, wspólne zainteresowania i inne uświadamiane sobie, pozytywne cechy ewentualnego partnera. Ta sfera jest zdecydowanie bardziej rozwinięta u kobiet, bo to one więcej inwestują w potomstwo. Z oczywistych względów trudniej im niż mężczyznom zostawić dziecko i postarać się o następne. Patrząc od strony mężczyzny sytuacja jest klarowniejsza. Według mnie jeżeli mężczyzna twierdzi, że z przyjaciółką, ale nie taką od przedszkola, niezależnie od okoliczności nigdy by się nie kochał, to albo kłamie, albo coś jest z nim nie tak. Przynajmniej ja to tak odbieram. Patrząc od kobiety, przyjaciel to może być ktoś, kto odpowiada uświadamianym sobie potrzebom emocjonalnym, a nie posiada atrakcyjnego dla organizmu zestawu genów. Innymi słowy jest atrakcyjny jako partner, a nie jako kochanek. Co oczywiście nie oznacza, że nie mogłoby dojść między nimi do seksu, wpływ psychiki jest na tyle duży, że czasami może ona osiągnąć przewagę nad ciałem.
Są i odwrotne sytuacje, skądś w końcu bierze się te kilka czy kilkanaście procent dzieci wychowywanych w małżeństwach przez mężczyzn nie będących ich biologicznymi ojcami. Ich ojcowie mieli atrakcyjniejsze geny, ale nie nadawali się na stałych partnerów.
No i na samym szczycie jest świadomość, czy wolna wola, jak kto woli. Warstwa wychowania mówiąca nam co jest dobre a co złe i jakie zachowania są akceptowane a jakie nie bardzo lub wcale. Ona, jak zawsze, spełnia rolę hamulca, broniąc nas przed popełnianiem czynów, które są źle widziane przez innych członków społeczeństwa. Ale to już zupełnie inna historia. I tak się rozpisałem.