Dziewczyna wychowana bez ojca

Zagadnienia związane ze sferą uczuciową, a także z problemami dotyczącymi tematów miłosnych oraz kontaktów emocjonalnych z płcią przeciwną.

Moderator: modTeam

Sagitarius
Początkujący
Początkujący
Posty: 5
Rejestracja: 08 cze 2006, 14:13
Skąd: dolnosląskie
Płeć:

Dziewczyna wychowana bez ojca

Postautor: Sagitarius » 08 cze 2006, 14:17

Witam wszystkich. Od dawna was czytam , aleto mój pierwszy post.
Załóżmy że jest 20 letnia dziewczyna która wychowywała sie bez ojca ( nigdy go nie miała). Jak wtedy wygląda jej zycie w zwiazku z meżczyzną? czego od niego oczekuje? Jakie sa jej potrzeby ?
Awatar użytkownika
paula19
Maniak
Maniak
Posty: 536
Rejestracja: 20 maja 2006, 19:33
Skąd: z nikad
Płeć:

Postautor: paula19 » 08 cze 2006, 14:20

Myślę ze tu relacje będą takie same jak u osoby która miała ojca. Tylko że bardziej dla niej bedzie się liczyło poczucie bezpieczenstwa. Bedzie szukała męzczyzny który będziesię nią opiekował, bedzie troskliwy. I takie tam...
... każda dziewczyna powinna nosić głowę wysoko, z tego powodu, że jest kobietą, że była dla Stwórcy doskonale skończoną poprawką do spartaczonego Adama.
Awatar użytkownika
Yasmine
Weteran
Weteran
Posty: 5286
Rejestracja: 10 kwie 2005, 18:40
Skąd: stąd ;)
Płeć:

Postautor: Yasmine » 08 cze 2006, 14:20

20 bede miala za pol roku i ojca mialam, ale tylko jakis czas. A i wtedy kontakt z nim byl tragiczny. Wiec chyba moge sie wypowiedziec ;) ?
Bardzo sie angazuje, oczekuje wieeele (naprawde bardzo duzo) czulosci, zrozumienia i opiekunczosci. I facet musi byc godny zaufania. To najwazniejsze.
Awatar użytkownika
Rish
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 277
Rejestracja: 30 maja 2006, 21:57
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: Rish » 08 cze 2006, 14:24

Bardzo sie angazuje, oczekuje wieeele (naprawde bardzo duzo) czulosci, zrozumienia i opiekunczosci. I facet musi byc godny zaufania. To najwazniejsze.


jak kazda :]
Obrazek
Awatar użytkownika
Yasmine
Weteran
Weteran
Posty: 5286
Rejestracja: 10 kwie 2005, 18:40
Skąd: stąd ;)
Płeć:

Postautor: Yasmine » 08 cze 2006, 14:26

Rish pisze:jak kazda:)

ehhh ale ja juz kiedys pisalam ,ze u mnie to czasem na chorobe wyglada. Moglabym sie przytulac przez 24 godziny, nic nie robic, zostac w bezruchu i ciagle mi malo. Wiecznie mi malo czulosci.
Awatar użytkownika
Mróweczka
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 133
Rejestracja: 20 cze 2005, 14:19
Skąd: z trawy ;)
Płeć:

Postautor: Mróweczka » 08 cze 2006, 15:04

Ojciec jest pierwszym mężczyzną w zyciu kobiety - jak pierwszy powinien ją rozpieszczać, adorować, być wsparciem, prawić komplementy itp. jesli tego nie robił albo w ogóle go nie było to taka dziewczyna nie jest nauczona jak reagowć na takie zachowanie mężczyzny, moze się krępować, wstydzić.
Tak samo dziewczyny które nie maja braci nie wiedzą czego się po mężczyznach spodziewać, nie widują ich w róznych codziennych sytuacjacjch, nie są przyzwyczajone do ich obecnośći i tez mogą się krępować, boją sie rozmawiać... - no ale to przechodzi z wiekiem :)
... bo trzeba krok za krokiem iść
by być dla siebie jeszcze bliższym...
Awatar użytkownika
Rish
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 277
Rejestracja: 30 maja 2006, 21:57
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: Rish » 08 cze 2006, 15:11

ze u mnie


Moja dziewczyna ma to samo ale u nas to dziala w dwie strony takze oboje pewnie jestesmy chorzy <aniolek>
Obrazek
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 08 cze 2006, 15:17

Yasmine pisze:ehhh ale ja juz kiedys pisalam ,ze u mnie to czasem na chorobe wyglada. Moglabym sie przytulac przez 24 godziny, nic nie robic, zostac w bezruchu i ciagle mi malo. Wiecznie mi malo czulosci.


To ja mam tak samo prawie. Jestem wiecznie niezaspokojona.
Kiedy straciłam ojca w tragicznym wypadku miałam 13 lat i choć minęło sporo czasu nadal mi go brakuje...
Kiedyś występowało u mnie przez to pewne emocjonalne nieuporządkowanie...
Jakieś kilka lat temu przytulając się do chłopaka miałam wrażenie, że przytulam się do ojca... W dodatku często przyłapywałam się na tym, że podobają mi sie mężczyźni podobni do jakoś mojego taty. To mógł być kolor włosów, uśmiech - cokolwiek - kiedy to dostrzegałam to już byłam kimś zachwycona...

Sagitarius pisze:Jak wtedy wygląda jej zycie w zwiazku z meżczyzną? czego od niego oczekuje? Jakie sa jej potrzeby ?

Zapewne mój chłopak też zadaje sobie takie pytania w głębi duszy....
Życie w związku wygląda normalnie... tak mi się przynajmniej wydaje z własnego doświadczenia.
A co do potrzeb - to zależy od osoby i sytuacji... Zależy od tego czy ojciec umarł i tego jak umarł.. bo jeśli na przykład umarł na raka to żal jest inny niż po wypadku samochodowym albo nie daj Boże po samobójstwie...
Czasami dziewczynę wychowuje tylko matka - ale da jej tak wiele miłości, że nie czuję się niezaspokojona... Ale tu też może być problem - bo jest szansa, że dziewczyna jest mamicóreczką... (czasami skutecznie kryje się z tą przypadłością podobnie jak mamisynkowie)... Dlatego warto przetestować dziewczynę i zbadać jej relacje z matką w celu bliższej znajomości..
Kazdy problem ma rozwiazanie.
A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
Rish
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 277
Rejestracja: 30 maja 2006, 21:57
Skąd: ...
Płeć:

Postautor: Rish » 08 cze 2006, 15:22

A jak z chlopcami wychowywanymi przez kobiety?Bo u mnie tak jest...ojciec byl na kontrakcie w Libii a mna sie zajmowala babcia i mama...czuje niedostatek emocjonalny i brak meskich wzorcow do nasladowania...niech mnie ktos przytuli:p

A tak sero to nie ma zadnego wplywu...ja bez ojca przezylem to i kobieta moze:p
Obrazek
Awatar użytkownika
Anula
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 272
Rejestracja: 05 maja 2006, 22:52
Skąd: Śląsk
Płeć:

Postautor: Anula » 08 cze 2006, 16:40

Potwierdzam to co pisały dziewczyny - poczucie bezpieczeństwa przede wszystkim, pieszczot też nigdy zbyt dużo, szczególnie takich bez podstekstów seksualnych - przytulanie, głaskanie po głowie. Brak akceptacji ze strony ojca może powodować niskie poczucie własnej wartości, więc dowartościowywanie, komplementowanie bardzo wskazane. Ja bardzo długo nie potrafiłam stworzyć związku z mężczyzną. Najpierw w ogóle nie potrafiłam swobodnie zachowywać się w towarzystwie kolegów, potem się przemogłam ale długo nie umiałam okazać im mojego zainteresowania. Chorobliwie bałam się odrzucenia, wolałam raczej być sama niż spotkać się z odmową.
Rish - to masz tak jak mój brat - uważam że mamisynkiem nie jest. Ale też nie można mówić, że jak przeżyłeś bez ojca, to kobieta też może. W okresie dojrzewania dziewczyna potrzebuje ojca bardziej niż matki, a chłopak odwrotnie. Do tej pory pamiętam jak beczałam podczas oglądania filmu "Tato". Jest tam taka scena pod koniec, gdy ojciec niesie córkę na barana. Nie płakałam dlatego, że ten film mnie wzruszył, tylko nad sobą, że nigdy nie miałam takiego ojca, który by mnie przytulił, wziął na kolana, nosił na barana, powiedział, że jestem jego małą księżniczką. Ehh... To też jeden z priorytetów dla mnie - wybrać takiego faceta, żeby moje dzieci miały ojca.
Awatar użytkownika
Olivia
Weteran
Weteran
Posty: 3859
Rejestracja: 17 wrz 2004, 23:03
Skąd: Z kontenera
Płeć:

Postautor: Olivia » 08 cze 2006, 16:42

Trudno mi powiedzieć, bo jestem kobietą wychowaną tylko przez ojca. Ale to coś podobnego?
Różnicy większej nie ma. Obserwować można inne rodziny, innych ludzi. Ja nie ma wzorca zachowań kobiety, ale jakoś się staram.
Moim zdaniem brak jakiejkolwiek strony nie powinien przysparzać żadnych problemów w życiu z partnerem.
"Miarkuj złość.
Po gniewu cienkim lodzie nie kręć się
Bo on za chwilę może trzasnąć"
Awatar użytkownika
Yasmine
Weteran
Weteran
Posty: 5286
Rejestracja: 10 kwie 2005, 18:40
Skąd: stąd ;)
Płeć:

Postautor: Yasmine » 08 cze 2006, 16:55

Anula pisze:szczególnie takich bez podstekstów seksualnych - przytulanie, głaskanie po głowie.

No, Moj to z podtekstami, a ja czesto bez, tylko tak przytulic sie. Trudno mu to bylo zrozumiec, ale juz jest ok ;).
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 08 cze 2006, 16:59

Olivia pisze:Moim zdaniem brak jakiejkolwiek strony nie powinien przysparzać żadnych problemów w życiu z partnerem.


Może i nie powinien - to wtedy byłoby cudownie - ale niestety przysparza...

Anula pisze:Do tej pory pamiętam jak beczałam podczas oglądania filmu "Tato". Jest tam taka scena pod koniec, gdy ojciec niesie córkę na barana. Nie płakałam dlatego, że ten film mnie wzruszył, tylko nad sobą, że nigdy nie miałam takiego ojca, który by mnie przytulił, wziął na kolana, nosił na barana, powiedział, że jestem jego małą księżniczką.


Ja też beczałam na "tato"... i też nad sobą....
Tylko, że ja miałam ojca, który mnie bardzo kochał i nosił na baranach...
Ale nagle zniknął, umarł i koniec...
Chyba gorzej jest nie mieć tego od początku niż mieć to i stracić...
Zarówno wzorzec matki i ojca jest ważny.... Bez któregoś z nich czegoś w życiu brakuje - i jakoś trzeba to rekompensować.

Anula pisze:pieszczot też nigdy zbyt dużo, szczególnie takich bez podstekstów seksualnych - przytulanie, głaskanie po głowie

Dokładnie... jeszcze pocałunek w czółko bym dodała...
Mam wrażenie, że brak ojca u mnie przejawia się w tym, że ciągle mam w sobie coś z małej dziewczynki, która potrzebuje opieki... Walczę z tym czasami, ale tak już mam...
I jestem przekonana, że to wieczne niezaspokojenie ma swoje źródło w tym, że straciłam wczesnie ojca.
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
Bash
Weteran
Weteran
Posty: 1412
Rejestracja: 03 sty 2006, 20:24
Skąd: Sląsk
Płeć:

Postautor: Bash » 08 cze 2006, 17:09

betusia pisze:Może i nie powinien - to wtedy byłoby cudownie - ale niestety przysparza...

Nie wszystkim.
Poznałem raz na wakacjach dziewczyną, która wychowywała się bez ojca i matki (mieszkała u babci). Raz przegadaliśmy prawie całą noc. Wiadomo, rodziców jej brakowało, ale nie była to potrzeba, dzieki której nie mogła zyć. Miała (ma?) chłopaka, od którego nie wymagała nic więcej, niż jej kolezanki mające pałne rodziny. Może to kwestia podejscia
Prawdę trzeba wyrażac prostymi słowami.
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 08 cze 2006, 17:29

Bash pisze:Wiadomo, rodziców jej brakowało, ale nie była to potrzeba, dzieki której nie mogła zyć.


Bash, masz racje, ale nie do końca, bo tu przecież nie chodzi o to czy ktoś może żyć bez jednego rodzica, czy bez żadnego z nich ....
Bash pisze:Miała (ma?) chłopaka, od którego nie wymagała nic więcej, niż jej kolezanki mające pałne rodziny. Może to kwestia podejscia

Skąd możesz do końca wiedzieć jak było... Nie wierzę w to, że nie wymagała więcej... Może tego nie okazywała - ale każde dziecko wychowywane bez rodzica (a tym bardziej wychowywane tylko przez babcię) ma w sobie pustkę emocjonalną...
Może na pozór wygląda normalnie - ale czymś musi sobie tę pustkę zapełnić - bo by zwariował... Tak już w tym życiu jest - że jak gdzies jest jakaś dziura czy luka - to czymś trzeba to zapełnić...
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
Bash
Weteran
Weteran
Posty: 1412
Rejestracja: 03 sty 2006, 20:24
Skąd: Sląsk
Płeć:

Postautor: Bash » 08 cze 2006, 17:39

betusia,
betusia pisze:Może na pozór wygląda normalnie - ale czymś musi sobie tę pustkę zapełnić - bo by zwariował... Tak już w tym życiu jest - że jak gdzies jest jakaś dziura czy luka - to czymś trzeba to zapełnić...

Sama mi powiedziała, ze nie chce, żeby jej chłopak zastępował ojca, tylko był dla niej normalnym chłopakiem.
Niewatpliwie taka dziewczyna potrzebuje większego oparcia od strony chłopaka niz taka wychowująca się w pełnaj rodzinie.
tak nawiasem, nie pisze co widziałem, tylko co usłyszałem. Wiem, ludzie potrafią się bardzo dobrze maskować.
Prawdę trzeba wyrażac prostymi słowami.
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 08 cze 2006, 18:08

Bash pisze:Wiem, ludzie potrafią się bardzo dobrze maskować.

A to co mówią nie zawsze oddaje rzeczywisty stan rzeczy...
Kiedy patrzysz na kogoś kto ma w życiu pasję, która pochłania go bez reszty myślisz, że robi to dlatego bo uwielbia to co robi, interesuje się tym - i to może być prawda, ale nasza motywacja robienia różnych rzeczy jest czasami głęboko gdzieś w nas ukryta...

Ja dopiero całkiem niedawno odkryłam, że wszystkie (prawie) moje pasje i tego typu rzeczy - były spowodowane chęcią zapełnienia pustki, która powstała na skutek nieszczesliwej nagłej straty ojca.. Angażowałam sie we wszystko co wydawało mi się fajne, żeby nie myśleć o tym, że go nie ma...
Głupio się do tego tak publicznie przyznawać, ale taka jest prawda. Teraz w życiu mogłabym robić teraz coś innego, zajmowac się czymś zupełnie innym gdyby mój tata żył...
Ale pocieszam się zawsze, że nie ma u mnie tego złego co by na dobre nie wyszło - przynajmniej ja tak mam- że zawsze w rezultacie osiągam coś do czego mniej więcej dążyłam....
Nie da się na dłuższą metę uciekać przed przeznaczeniem ...
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
Bash
Weteran
Weteran
Posty: 1412
Rejestracja: 03 sty 2006, 20:24
Skąd: Sląsk
Płeć:

Postautor: Bash » 08 cze 2006, 18:20

Nie da się na dłuższą metę uciekać przed przeznaczeniem ...

Dlatego nie wierzę w przeznaczenie. Nie podoba mi sie teoria, ze cokolowek bym zrobił, i tak zawsze skończe tak samo...
Twierdzisz, ze wszystkie twoje pasje sprowadzały sie do jednego. Spoko, ale nie robiłabys tego, gdyby one nie sprawiamy Ci przyjemnosci.
betusia pisze: Teraz w życiu mogłabym robić teraz coś innego, zajmowac się czymś zupełnie innym gdyby mój tata żył...

Z całym szacunkiem, ale równie dobrze, mogę zmienic mój sposób postępowania po awarii komputera. Broń Boże nie przyrównuje śmierci bliskiej osoby z jakims gównem.
Podobnie było po śmierci Papierza. W jeden dzień kibice wisły i crakowi trzymali się za ręce, tydzien później lali sie po pyskach
Prawdę trzeba wyrażac prostymi słowami.
Awatar użytkownika
Anula
Pasjonat
Pasjonat
Posty: 272
Rejestracja: 05 maja 2006, 22:52
Skąd: Śląsk
Płeć:

Postautor: Anula » 08 cze 2006, 18:28

betusia pisze:Ja też beczałam na "tato"... i też nad sobą....
Tylko, że ja miałam ojca, który mnie bardzo kochał i nosił na baranach...
Ale nagle zniknął, umarł i koniec...
Chyba gorzej jest nie mieć tego od początku niż mieć to i stracić...

Tak źle i tak niedobrze :( Trudno się tu licytować kto ma gorzej. Można powiedzieć jak mogę żałować czegoś, czego nigdy nie miałam... Ale widziałam, że inne dzieci mają, oglądałam filmy, m.in. wspomnianego "Tatę". Moja rana w sercu się ciągle jątrzy, miałam ojca, który się mną nie interesował. Miałam żal do niego, że zostawił moją mamę, mnie i mojego brata. Jak w końcu umarł to wcale po nim nie płakałam, bo był dla mnie obcą osobą. Nigdy nie powiedziałam do niego "tato". A Ty miałaś Twojego tatę przez 13 lat. Ciągle masz go w swoim sercu. Masz po nim dobre wspomnienia. Masz jego zdjęcia. Tego Ci zazdroszczę. Ale wierzę, że ten ból musiał być straszny i tego współczuję.
A znowu patrząc na niektórych "tatusiów", takich co to piją, biją i zrzędzą, to bym się nie zamieniła. Już wolę nie mieć wzorca niż mieć taki.
onlyjusti
Maniak
Maniak
Posty: 519
Rejestracja: 20 maja 2006, 22:45
Skąd: zeświata
Płeć:

Postautor: onlyjusti » 08 cze 2006, 18:56

Sagitariusie - zapytaj o to tę dziewczynę i obserwuj ją będąc w związku :) Nikt z pełną rodziną nie jest w stanie na to pytanie odpowiedzieć...ale uważam że potrzeby te same co osoby wychowanej w pełnej rodzinie, tylko wrażliwość dużo wieksza...
OnlyJusti
Arczi
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 121
Rejestracja: 11 maja 2006, 21:48
Skąd: ze Śląska
Płeć:

Postautor: Arczi » 08 cze 2006, 21:53

onlyjusti pisze:potrzeby te same co osoby wychowanej w pełnej rodzinie, tylko wrażliwość dużo wieksza...


To by się zgadzało. Mogę to stwierdzić po sobie. Od 6 roku życia żyłem bez rodziców, ojciec zginął a matka zostawiła mnie.
Chyba jestem trochę bardziej wrażliwy niż inni, ale czy to wynika z tego że wychowałem się bez rodziców czy też nie to nie wiem. Po prostu taki jestem. W dzieciństwie to chyba jakoś nie zdawałem sobie sprawy z tego jak to jest nie mieć rodziców, teraz to co innego. Jestem osobą nieśmiałą, może to wynika z tego że właśnie nie miałem rodziców, nie miałem wzorca do naśladowania w postaci ojca.

A co do tego że ludzie potrafią się dobrze maskować to prawda. Ja np. fakt że nie mam rodziców ukrywałem w szkole średniej przez prawie 4 lata, po prostu nie chciałem żeby ktoś wiedział, dopiero po tych prawie 4 latach powiedziałem jednemu kumplowi. Nikt o tym nie wiedział i chyba nikt się nie domyślał.

Tak sobie myślę że powodem wielu moich problemów jest to co spotkało mnie w dzieciństwie.
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 08 cze 2006, 22:43

Arczi, to przykre co piszesz, ale można też na to spojrzeć z innej strony...
Do wszystkiego do czego dojdziesz w życiu będziesz mógł powiedzieć, że zawdzięczasz to sobie... Znam wiele osób - które mają ogromne ze strony rodziców ogromne wsparcie i już na starcie dostają tak wiele - że potem nie wiadomo, czy są tym kim są naprawdę czy tym kim zostali wykreowani przez rodziców?

Arczi pisze:Ja np. fakt że nie mam rodziców ukrywałem w szkole średniej

To tak samo jak ja ukrywałam, że nie mam taty... Na początku liceum mówiłam o nim tak jakby żył, przez wiele lat wyglądałam przez okno bo myślałam, że wróci, że jego śmierć to jest coś co się naprawdę nie zdarzyło... A po półroczu mieliśmy jakąś ekcje wychowawczą i pani nam kazała opowiadać o rodzicach.... KIedy kolejka dochodziła do mnie to wyszłam za rzekomą potrzebą do łazienki i nie wróciłam...

Właściwie to po prawie dzisięciu latach od śmierci nie mogę uwierzyć w to, że go nie ma...
Ja w ogóle nie wierzę w śmierć - choć mam około dzisięciu znajomych osób na cmentarzu to do niektórych mam nawet numery w telefonie... Chyba dzisiaj pokasuję - nie warto żyć przeszłością - przed nami przecież cała wieczność... dużo ważniejsza niż przeszłe sprawy które nie wrócą i których juz się nie da zmienić...

Arczi, <przytul>
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
onlyjusti
Maniak
Maniak
Posty: 519
Rejestracja: 20 maja 2006, 22:45
Skąd: zeświata
Płeć:

Postautor: onlyjusti » 08 cze 2006, 23:06

Arczi..<przytul> podziwiam Cię za odwagę, ze napisałeś to na forum, w jakimś stopniu sie otworzyłeś na tę sprawę...z nieśmiałością da sie walczyć a z pewnością masz wiele do zaoferowania i nie masz powodu się "ukrywać"...a wrażliwy facet to skarb!! byle nie nadwrażliwy, bo to już problem...ale ktoś samodzielny (a z pewnoscia sytuacja Cie do samodzielnosci zmusiła) nie sądzę by miał problem ze zbyt dużą wrażliwością :)
OnlyJusti
Awatar użytkownika
paula19
Maniak
Maniak
Posty: 536
Rejestracja: 20 maja 2006, 19:33
Skąd: z nikad
Płeć:

Postautor: paula19 » 09 cze 2006, 13:45

Mróweczka pisze:Ojciec jest pierwszym mężczyzną w zyciu kobiety - jak pierwszy powinien ją rozpieszczać, adorować, być wsparciem, prawić komplementy itp. jesli tego nie robił albo w ogóle go nie było to taka dziewczyna nie jest nauczona jak reagowć na takie zachowanie mężczyzny, moze się krępować, wstydzić


I tu ja się musze wypowiedzieć. Bo ja mam kochanego tate, który teraz wiem życie by mi oddał. Ale nie potrafił nigdy okazywać uczuć. Ja zawsze chciałam zaskarbić sobie uwagę ojca, który w natłoku prac nie miał czasu dla mnie. A to był dla rodziców trudny okres, jeszcze narodziny drugiego dziecka pogorszyło calkowicie ich sytłacje finansową. I tak się stało że za wszelką cene chciałm być taka jak on. żeby był ze mnie dumny i (wtedy tak czułam) żeby mnie chociasz polubił I dopiero przy moim chłopaku uczyłam się mówić kocham. Byłam taka zagubiona, bo po pierwsze nie potrafie sie otworzyć, a po drugie nie potrafiłam mu okazać jak bardzo go kocham i że mi na nim zalezy.
Dlatego posiadanie ojca to jednak nie wszytsko. Ale oczywiscie moja sytłacja nawet nie ma porównania do tych przedstawionych powyżej. Bo mimo tego że jestem zgożkniała to tate mam. I wiem że nawet gdy mi tego nie mówi to wiem ze mnie kocha. Choć teraz to już sie bardzo zmienił moze pod wpływem mojej młodszej siostry która jest strasznie uczuciowa. I stała się jego oczkiem w głowie. :)

Anula pisze:Chorobliwie bałam się odrzucenia, wolałam raczej być sama niż spotkać się z odmową.


Nie wiem czemu tak jest, ale ja też tak mam nigdy sie nie mogłam zaangażowac. Teraz już to zrobiłam czasem mysle że może za bardzo.

betusia pisze:Skąd możesz do końca wiedzieć jak było... Nie wierzę w to, że nie wymagała więcej... Może tego nie okazywała - ale każde dziecko wychowywane bez rodzica (a tym bardziej wychowywane tylko przez babcię) ma w sobie pustkę emocjonalną...
Może na pozór wygląda normalnie - ale czymś musi sobie tę pustkę zapełnić - bo by zwariował... Tak już w tym życiu jest - że jak gdzies jest jakaś dziura czy luka - to czymś trzeba to zapełnić...


Tu jest znowu idealny przykład mojej mamy. Ona przez całe życie mieszkała z babcią, ojca niedawno poznała. Przez ten całkowity brak akceptacji ze strony rówieśników, bliskich, bo ciażyła prababci, i wkońcu rodziców. ma tak strasznie niskie samopoczucie, ciągle ją coś gryzie, ciagle tęskni. Cały czas powtarza nam że zazdrości tego ze mamy to wszytsko przyjaciół, dom (w sensie relacji międzyludzkich) siebie. Uwazam ze dziecko które nie ma matki i ojca jest okaleczone na całe życie. I trudno mu bedzie poradzić sobie w dorosłym. Będzie wiedziało że może liczyć tylko na siebie.

[ Dodano: 2006-06-09, 13:47 ]
Arczi pisze:Tak sobie myślę że powodem wielu moich problemów jest to co spotkało mnie w dzieciństwie


na pewno tak jest.
... każda dziewczyna powinna nosić głowę wysoko, z tego powodu, że jest kobietą, że była dla Stwórcy doskonale skończoną poprawką do spartaczonego Adama.
Awatar użytkownika
Sylwunia24
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 135
Rejestracja: 29 kwie 2006, 21:18
Skąd: Tarnów
Płeć:

Postautor: Sylwunia24 » 09 cze 2006, 14:31

Ja miałam normalna rodzine z dwojgiem kochajacych mnie i siebie rodzicow. Kiedy skonczylam 17 lat nagle na zawal serca umarla moje mama. Swiat mi sie zwalił pod nogi. Nie bylo juz nic i nikogo.Z moim tata nie mialam nigdy takiego kontaktu jak z mama.Dwa lata póżniej tak samo nagle na zawał serca umarł mój tata.Było jeszcze ciężej.Trudno zyc bez rodziców. Ciagle mam niedosyt tego czego im nie powiedziałam, czego oni nie powiedzieli mi.Boli do dzis, choc potrafie juz zyć.Ciekawe ile jeszcze ten ból bedzie w sercu? <sad>
Miłość jest sztuką produkowania czegoś, dzięki możliwościom kogoś innego. »
Awatar użytkownika
Hela Bertz
Entuzjasta
Entuzjasta
Posty: 107
Rejestracja: 05 kwie 2006, 13:04
Skąd: Kraków
Płeć:

Postautor: Hela Bertz » 09 cze 2006, 14:40

A ja zawsze miałam doskonały kontakt z Ojcem. Zawsze był dla mnie oparciem, wzorem. Mogłam z nim pogadać o wszystkim a szczególnie lubiłam i lubię rozmowy z nim na tematy damsko - męskie. Zawsze potrafi obiektywnie spojrzeć na sprawę i doradzić, obojętnie czy to co powie będzie dla mnie przykre czy nie.
Poza tym jest On człowiekiem, który wszystko potrafi. Nigdy nie potrzebowaliśmy w domu pomocy hydrulika, elektryka, elektronika, ogrodnika itd. Nawet gotuje i robi przetwory :)

I teraz jak czytam Wasz posty o tym czego brakowało i czego rekompensatą jest związek z facetem, jeszcze wyraźniej dostrzegłam jaka ze mnie szczęściara, że zawsze miałam i mam obok takiego faceta. Dostrzegłam jednak też jakie nieświadomie nawet będę miała oczekiwania wobec przyszłego partnera. <zalamka> znów walka ze sobą.
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 09 cze 2006, 18:39

Hela Bertz pisze:Nigdy nie potrzebowaliśmy w domu pomocy hydrulika, elektryka, elektronika,

Ja w domu spełniałam przez kilka lat rolę elektryka - naprawiałam wszystkie kontakty, jako jedyna w domu znałam się na korkach, skomplikowanych urządzeniach typu - kosiarka itp... Sama dla siebie byłam ojcem i matką pewnie trochę też...

Hela Bertz, często kiedy na przykład moje koleżanki opowiadały o swoich ojcach - choćby mówiły źle - po prostu odchodziłam... Miałam do nich nawet pretensje - jak mogą rozmawiać o ojcach w mojej obecności?

Nie wiem co chciałaś uzyskać pisząc o swoim cudownym tatusiu - ale mnie zrobiło się przykro... I tutaj nie chodzi o to, że Ci zazdroszę - tylko o to, że trzeba mieć czasami trochę wyczucia by nie opowiadać na przykład osobie, która nie ma rodziców - o tym jacy Twoi są cudowni... Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi...
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 09 cze 2006, 18:44

Betusia... no bez przesady... nie skierowała tej wypowiedzi bezpośrednio do Ciebie, pisała jak najbardziej na temat. Chcesz ten temat ogrodzic i wbić tabliczkę "wstęp tylko dla tych, którzy rodziców nie mają lub im się nie układa"? :| To już jest przewrażliwienie. Nie mówię, że nieuzasadnione - ale zawsze przewrażliwienie.
Awatar użytkownika
betusia
Uzależniony
Uzależniony
Posty: 315
Rejestracja: 23 sty 2006, 15:23
Skąd: nietutejsza
Płeć:

Postautor: betusia » 09 cze 2006, 18:50

pani_minister pisze:Betusia... no bez przesady...


Ale ja się wcale nie oburzyłam - tylko zwacam uwagę na społeczne nierozumienie ludzi, którzy mają cudowną sytuację rodzinną....
Wyobraż sobie taką jak tu rozmowę na żywo - jedna osoba mówi, że nie ma obojga rodziców, drugiej ojciec zginął wypadku, innej rodzice zmarli na zawał serca - a tu nagle ktoś się odzywa i opowiada jakie jej tatuś robi pyszne przetwory na zimę...

Tu nie chodzi o użalanie się czu przewrażliwienie - ale o to, żeby chociaż trochę starać się innych zrozumieć.. <aniolek>
Kazdy problem ma rozwiazanie.

A jesli nie ma rozwiazania to nie ma problemu
Awatar użytkownika
pani_minister
Administrator
Administrator
Posty: 2011
Rejestracja: 23 kwie 2006, 05:29
Skąd: Dublin
Płeć:

Postautor: pani_minister » 09 cze 2006, 18:55

To postaraj się zrozumiec wypowiedź Twojej poprzedniczki - dzięki Waszym postom docenia własne szczęście. Pisze też o tym, jaki może miec to wpływ na jej stosunki z innymi mężczyznami. Skoro piszesz o czymś, co określiłaś "społecznym nierozumieniem ludzi, którzy mają cudowną sytuację rodzinną" (dziwne swoją drogą sformulowanie, ale niech już będzie), to co ze "społecznym nierozumieniem ludzi, którzy mają nieciekawą sytuację rodzinną"?

EDIT: Tak, wyobrażam sobie rozmowę na żywo, w czasie której po licytacji, kto miał gorzej i jak rodziców stracił, jedna z osób w towarzystwie mówi "po wysłuchaniu Was doceniam własne szczęście". Nie widziałabym w takiej odpowiedzi także na żywo nic niewłaściwego.

Wróć do „Miłość, uczucia, problemy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Annaki i 343 gości